W Centralnej Ewidencji Pojazdów jednak nie będzie odnotowywane, że pojazd został wykorzystany do popełnienia przestępstwa. Ministerstwo Sprawiedliwości zdecydowało się wycofać z kontrowersyjnego pomysłu
„Po szczegółowej analizie uwag zgłoszonych w ramach uzgodnień międzyresortowych, opiniowania oraz konsultacji zdecydowano o usunięciu z projektu zmian związanych ze stawkami OC” – zadeklarowało Ministerstwo Sprawiedliwości w odpowiedzi na pytania DGP. Chodzi o przepis, zgodnie z którym informacja o tym, że auto było wykorzystane do popełnienia niektórych przestępstw przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego, miała być zamieszczana w Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP).
Zmiana charakteru Centralnej Ewidencji Pojazdów
Najpoważniejsze zastrzeżenia do pomysłu odnotowywania w rejestrze, że pojazd został wykorzystany do popełnienia przestępstwa, zgłosił Mirosław Wróblewski, prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. W swoich uwagach do projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z poprawą bezpieczeństwa ruchu drogowego podnosił, że nowy przepis zmieniłby charakter CEP z administracyjnego na quasi-karny. Dziś celem tego rejestru jest gromadzenie informacji o pojeździe, jego danych technicznych oraz informacji o zakupie, zbyciu czy kradzieży. Tak więc w obecnym stanie prawnym dane, które są umieszczane w CEP, służą jedynie celom administracyjnym. Propozycja resortu sprawiedliwości spowodowałaby zmianę charakteru rejestru. To zaś byłoby niezgodne z RODO, które przewiduje, że gromadzenie danych może się odbywać jedynie w konkretnych, wyraźnych i prawnie uzasadnionych celach, a ich przetwarzanie nie może nastąpić niezgodnie z celem, dla którego zostały zebrane.
Wróblewski zwrócił uwagę, że danych gromadzonych w CEP nie można usunąć. A to oznacza, że raz przekazana do tego rejestru informacja o wykorzystaniu pojazdu do popełnienia przestępstwa pozostałaby w tym rejestrze na stałe, bez względu na ewentualne zatarcie skazania za czyn będący podstawą dokonania wpisu. To zaś prowadziłoby – pisze UODO – do naruszenia zasady ograniczenia przechowywania, o której mowa w RODO.
Pogwałcenie prawa do ochrony danych osobowych
Prezes UODO zwrócił również uwagę, że projektowane rozwiązanie prowadziłoby do pogwałcenia prawa do ochrony danych osobowych tych osób, które nabyły pojazd już po tym, jak został wykorzystany do popełnienia przestępstwa i które w nim nie uczestniczyły. Z taką oceną zgadza się Szymon Osowski, prezes zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
- Rozwiązanie to prowadziłoby do piętnowania osób, które nie miały nic wspólnego z naruszeniem zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego. Mogłoby ono np. prowadzić do tego, że policja podchodziłaby do takich osób inaczej, w sposób bardziej surowy podczas przeprowadzania kontroli – uważa Osowski. Jego zdaniem resort sprawiedliwości, projektując omawiane rozwiązanie, nie kierował się żadnymi racjonalnymi przesłankami, a jedynie pobudkami politycznymi.
- To rozwiązanie nie oddziaływałoby w sposób prewencyjny, a co więcej prowadziłoby do nadmiernej dolegliwości po stronie osób skazanych – podkreśla Osowski, dodając, że jednym z elementów prawa karnego powinna być również resocjalizacja.
- Tymczasem informacja o tym, że pojazd był wykorzystany do popełnienia przestępstwa, figurowałaby w CEP na zawsze. Tym samym więc odbieralibyśmy sprawcy prawo do odzyskania czystej karty – ocenia prezes Watchdog Polska.
Resort sprawiedliwości w odpowiedzi na pytania DGP tłumaczy, że jednym z celów zbierania tego typu informacji miało być ich przetwarzanie przez zakłady ubezpieczeniowe w celu dokonania oceny ryzyka ubezpieczeniowego i taryfikacji oraz późniejszego zawarcia umowy ubezpieczenia OC. Jak się jednak okazuje, już dziś istnieje podstawa prawna pozwalająca ubezpieczycielom przetwarzać w tym celu dane dotyczące wykroczeń lub przestępstw stanowiących naruszenia przepisów ruchu drogowego. Jest to art. 41 [1] ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej (t.j. Dz. U. z 2024 r. poz. 838 ze zm.), na podstawie którego – jak zauważa Polska Izba Ubezpieczeń – ubezpieczyciele mają dostęp również do informacji o naruszeniach polegających na wykorzystaniu pojazdu do popełnienia przestępstwa albo wykroczenia związanego z nielegalnymi wyścigami lub celowym wprowadzeniem pojazdu w poślizg.
Wątpliwości resortu Tomasza Siemoniaka
Zastrzeżeń do projektu jest więcej. Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji nie podobają się przepisy, które mają zaostrzyć zasady dotyczące orzekania o konfiskacie auta. Jak bowiem zauważa resort Tomasza Siemoniaka, nowe rozwiązania będą prowadzić do dysproporcji dolegliwości stosowanych wobec sprawcy. Jeżeli bowiem będzie podstawa do obligatoryjnego orzeczenia przepadku pojazdu, którego właścicielem nie będzie sprawca, sąd będzie mógł – ale nie będzie musiał – orzec nawiązkę w wysokości co najmniej 5 tys. zł.
„Wyłączny właściciel pojazdu mechanicznego poza orzeczoną karą poniesie dodatkową dolegliwość w postaci przepadku pojazdu mechanicznego, podczas gdy w stosunku do sprawcy, który jest np. współwłaścicielem pojazdu, to od decyzji sądu zależeć będzie, czy zostanie orzeczona dodatkowa dolegliwość w postaci nawiązki na rzecz Skarbu Państwa” – podkreśla Czesław Mroczek, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Dlatego też jego zdaniem „wydaje się zasadnym, aby w razie odstąpienia od orzeczenia przez sąd przepadku pojazdu, tylko z tej przyczyny, że pojazd nie stanowił wyłącznej własności sprawcy, nawiązka była orzekana obligatoryjnie”.
- Nie ma wątpliwości co do tego, że omawiana zmiana prowadzić będzie do klasycznej nierówności wobec prawa. Z okoliczności dotyczącej statusu właścicielskiego robi się okoliczność, która ma wpływ na dolegliwości reakcji prawnokarnej. To absurd – komentuje Piotr Mgłosiek, sędzia Sądu Rejonowego dla Wrocławia – Fabrycznej we Wrocławiu. Jak dodaje, fakultatywność orzekania nawiązki byłaby dobrym rozwiązaniem, ale pod warunkiem, że istniałaby również fakultatywność orzekania przez sąd konfiskaty.
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie uzgodnień, konsultacji publicznych i opiniowania