Od nowego roku będzie komisja weryfikacyjna ds. polityki energetycznej, będą w niej także przedstawiciele opozycji - powiedział we wtorek wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS). Z kolei powrót sędziego Igora Tuleyi do orzekania określił jako "złą wiadomość".

Premier Mateusz Morawiecki i prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedzieli w poniedziałek projekt ustawy dotyczącej powołania komisji, która zbadałaby politykę energetyczną prowadzoną przez polskie rządy w latach 2007-2022. Chodzi o Państwową Komisję ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP, która ma się składać z 9 członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm, a na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji.

Wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki został o tę komisję zapytany przez dziennikarzy we wtorek w Sejmie.

"Będzie od nowego roku komisja, będziemy się zastanawiać, kto powinien stanąć na jej czele, a kto będzie brać w niej udział" - powiedział Terlecki.

Dopytywany, czy będą w składzie komisji również przedstawiciele opozycji, odpowiedział: "oczywiście".

Terlecki pytany był także, czy czegoś nadzwyczajnego można się spodziewać na posiedzeniu Sejmu. "Nie, no spokojnie. W piątek głosowania" - odpowiedział. Dopytywany, czy na tym posiedzeniu będzie głosowanie wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, odpowiedział, że "to się okaże" w środę na Prezydium Sejmu.

Wicemarszałka pytano także o powrót warszawskiego sędziego Igora Tuleyi do orzekania. "Zła wiadomość" - skomentował Terlecki.

Dopytywany, co może czuć minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w związku z powrotem Tulei do orzekania, Terlecki odpowiedział: "Nie sądzę, żeby coś czuł". "Jest wytrawnym politykiem i takie zdarzenia nie wyprowadzają go z pewnością z równowagi" - dodał.

Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego we wtorek prawomocnie nie zgodziła się na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie do prokuratury sędziego Igora Tuleyi. SN uchylił też decyzję byłej Izby Dyscyplinarnej SN o zawieszeniu sędziego w obowiązkach i obniżenie jego wynagrodzenia.

IOD SN oświadczyła we wtorek, że sędzia Tuleya "nie popełnił żadnego przestępstwa, kiedy dnia 18 grudnia 2017 r. zdecydował o jawnym prowadzeniu posiedzenia (sądu) i dopuszczeniu do niego mediów". "Sędzia działał w granicach i na podstawie prawa. Nie może być mowy, że w tej sprawie zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia czynu zabronionego" - uzasadniła sędzia SN Małgorzata Wąsek-Wiaderek.

W sprawie Tuleyi chodziło o śledztwo ws. obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 r., które zostało dwukrotnie umorzone przez prokuraturę. W grudniu 2017 r. Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem sędziego Tuleyi uchylił decyzję prokuratury o pierwszym umorzeniu śledztwa. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu. W tej sprawie prokuratura chciała mu postawić zarzuty i wielokrotnie wzywała go do stawienia się w celu przesłuchania. Sędzia konsekwentnie odmawiał, podkreślając, że nie uznawał Izby Dyscyplinarnej jako sądu oraz ważności decyzji podjętych przez izbę. (PAP)

autor: Piotr Śmiłowicz

pś/ itm/