Prawo polskie nie precyzuje, jaki skutek procesowy ma dla strony korzystne rozstrzygnięcie trybunału w Strasburgu. Do takich wniosków doszedł Sąd Najwyższy.
Sprawa dotyczyła odszkodowania, jakiego od Skarbu Państwa zażądała spółka B., za – jak twierdzili jej przedstawiciele – olbrzymie straty finansowe. Te miały być spowodowane aresztowaniem jej ówczesnego prezesa, Wojciecha B. Wydarzenie to miało miejsce blisko 24 lata temu. Oskarżony wówczas prezes został po kilkuletnim procesie oczyszczony z prawie wszystkich zarzutów i uzyskał na drodze sądowej odszkodowanie za niesłuszny areszt. Jednak później to spółka (w której imieniu działał uniewinniony prezes) skierowała przeciwko Skarbowi Państwa żądanie zapłaty odszkodowania za poniesione straty. Pierwszy proces cywilny w tej sprawie zakończył się niekorzystnie dla spółki, gdyż sądy oddaliły powództwo, uznając, że roszczenia się przedawniły. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego i tu nastąpił nieoczekiwany zwrot. Otóż postanowieniem podjętym 8 sierpnia 2007 r. (sygn. akt II CSK 297/07) SN odmówił przyjęcia skargi do rozpoznania. Uzasadnienie tego orzeczenia było wyjątkowo lakoniczne i ograniczyło się tylko do stwierdzenia, że nie zachodzi w sprawie problem prawny. SN nie uzasadnił szerzej, dlaczego tak, a nie inaczej orzekł.
Spółka wystąpiła ze skargą do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ten wydał 10 kwietnia 2012 r. wyrok, w którym orzekł, że takie rozstrzygnięcie sprawy przez najwyższą instancję sądową w Polsce stanowi naruszenie art. 6 konwencji praw człowieka. Inaczej mówiąc, powódka została pozbawiona prawa do rzetelnego i sprawiedliwego rozpoznania swojej sprawy przez sąd.
Uzbrojona w wyrok strasburskiego trybunału spółka powróciła do sądów polskich z ponownym żądaniem odszkodowania, tym razem za nierzetelny proces i rozstrzygnięcie. Swoje roszczenia ustaliła na kolosalną sumę ponad 665 mln zł, które – z odsetkami – znacznie przekroczyłoby miliard złotcyh.
Jednak i tym razem sądy oddaliły kolejno pozew i apelację. Sprawa znów trafiła do Sądu Najwyższego, który tym razem rozpatrzył skargę kasacyjną spółki – ale powództwo w całości oddalił. W uzasadnieniu stwierdził, że szkoda, jaką poniosła spółka, mogła dotyczyć tylko wydania postanowienia przez sam SN. Natomiast nie oznacza to, że trybunał stwierdził niezgodność z prawem prawomocnego orzeczenia sądu II instancji, oddalającego apelacje i tym samym uznającego, że żądania pozwu nie zasługują na uwzględnienie.
– To oznacza, że nie ma związku przyczynowego między ustaloną przez spółkę szkodą o wyjątkowo wielkiej wartości a naruszeniem procedury przez SN – powiedziała sędzia SN Agnieszka Piotrowska.
SN podkreślił zarazem, że wyrok trybunału w Strasburgu jest wiążący wszystkie sądy i organy państwa polskiego. Ale to oznacza tylko, że nie wolno kwestionować naruszenia przez państwo prawa, a wyrok powinien być wykonany. Jednak jego wykonanie nie oznacza obowiązku zasądzenia na rzecz powoda blisko miliardowego odszkodowania. Skądinąd ETPC przyznał spółce w swoim wyroku odszkodowanie (4 tys. euro), które zostało wypłacone.
SN podkreślił, że skutki wyroku strasburskiego określa prawo polskie i rozstrzygnięcie co do sposobu jego wykonania należy w gruncie rzeczy do ustawodawcy. Ten jednak nie sprecyzował, jaki efekt dla strony mają takie orzeczenia, jak to, na które powoływała się spółka. W szczególności nie ma przepisu nakazującego wznowienie zakończonego postępowania, które było podstawą wydania niekorzystnego dla państwa polskiego wyroku. Tymczasem sam wyrok trybunału nie jest podstawą do wznowienia procesu – tezę taką postawił SN już w uchwale z 30 listopada 2010 r. (sygn. akt III CZP 16/10).
– Niniejsza sprawa pokazuje, że potrzebna jest interwencja ustawodawcy – stwierdził sędzia SN Dariusz Dończyk, zamykając rozprawę.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 6 września 2017 r., sygn. akt I CSK 304/16. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia