Sposobem na przezwyciężenie unijnego impasu w sprawie surowcowego embarga mogą okazać się rozwiązania alternatywne: cło, podatek lub cena maksymalna.

Rząd wypowiedział porozumienia z Rosją dotyczące budowy, dostaw i tranzytu gazu przez Jamał - poinformowała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Tego samego dnia MSZ miało przekazać Rosji notę dyplomatyczną w tej sprawie.
Podjęta 10 dni wcześniej decyzja jest następstwem dywersyfikacji dostaw i sukcesywnego zwiększania kontroli nad rurociągiem jamalskim przez polskiego operatora, spółkę Gaz-System. Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na zerwanie polsko-rosyjskich umów, było wstrzymanie pod koniec kwietnia kontraktowych dostaw dla Polski przez Gazprom. - Kiedy Rosja, odcinając nas od dostaw, de facto złamała zapisy umowy, polski rząd uznał, że ze względu na naruszenie jego istotnych warunków przestało ono obowiązywać - wyjaśniła minister Moskwa.
Jak podał pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, procedurę zmierzającą do wypowiedzenia umowy wszczęto jednak już kilka miesięcy temu. Jej inicjatorem był poprzedni minister klimatu Michał Kurtyka. Zdaniem Naimskiego wypowiedzenie porozumień jamalskich to przełom. - Po 30 latach relacje gazowe między Polską i Rosją dobiegły końca. Rosyjski szantaż gazowy nie będzie więcej możliwy - ocenił.
Na mocy porozumień z 1993 r. właścicielem rury ustanowiono polsko-rosyjski EuRoPol Gaz, w którym niemal połowę akcji posiada Gazprom. 12 maja - w przeddzień przyjęcia przez rząd uchwały w sprawie wypowiedzenia porozumienia - spółka została objęta sankcjami przez Kreml, co formalnie wyłączyło możliwość realizowania tym szlakiem rosyjskich dostaw na Zachód. Kontynuowany był natomiast przesył z Niemiec do Polski w ramach rewersu fizycznego. W 10 dni na punkcie wejścia w Mallnow zanotowano przepływ ok. 266 mln m sześc. gazu, czyli niemal trzy razy więcej, niż wynosił ostatni transport gazu skroplonego odebrany w terminalu w Świnoujściu.
Kolejna decyzja sankcjonująca zerwanie relacji gazowych z Rosją następuje w czasie, gdy znaczna część UE domyka proces regulowania płatności za surowiec w ramach narzuconego przez Kreml mechanizmu wymuszającego przejście na ruble. Komisja Europejska powtórzyła stanowisko, zgodnie z którym płacenie w rublach jest niezgodne z wytycznymi i przyjętymi przez UE sankcjami. Nieoficjalnie nasi rozmówcy wskazują jednak, że wytyczne są niejasne, a za użycie rubli nie grożą żadne konsekwencje.
Wskutek sporu o opłaty Gazprom wstrzymał dostawy surowca do Polski i Bułgarii, a pod koniec zeszłego tygodnia także do Finlandii. Finowie zamierzają dochodzić praw przed trybunałem arbitrażowym. Wcześniej z rosyjskiego gazu zrezygnowały Estonia, Litwa i Łotwa. W ostatnich latach te trzy kraje kupowały surowiec za 2 mld euro rocznie. To stosunkowo niewielka część ogółu dochodów Rosji z eksportu gazu do Europy, które w zeszłym roku sięgnęły 100 mld euro. W tym roku, mimo politycznych perturbacji, najprawdopodobniej utrzymają się na tym poziomie. Według Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) tylko w ciągu trzech miesięcy od rozpoczęcia inwazji kraje UE wydały na gazowe zakupy w Rosji blisko 25 mld euro.
Unijny impas utrzymuje się także w kwestii ropy i produktów naftowych po tym, jak przyjęcie propozycji Brukseli zakładających wygaszenie rosyjskich dostaw do końca roku zablokowała koalicja państw środkowoeuropejskich na czele z Węgrami. Część państw, w tym Niemcy, Holandia i Polska, które należą do największych odbiorców rosyjskich paliw, zadeklarowała, że wdroży obostrzenia na poziomie krajowym. Sposobem na przezwyciężenie impasu mógłby być specjalny podatek lub cło na rosyjskie węglowodory. W przeprowadzonej w gronie 77 specjalistów z Europy i USA sondzie Inicjatywy ds. Rynków Globalnych prawie trzy czwarte uczestników uznało wysokie cło na gaz za rozwiązanie, które skutecznie ograniczyłoby przychody Rosji, minimalizując zarazem negatywne skutki dla Europy.
O nałożenie specjalnego podatku na rosyjskie węglowodory apelował w marcu premier Mateusz Morawiecki. Później w rządzie pojawiały się propozycje bardziej złożonego systemu wzorowanego na ETS, który obciążałby kraje wolniej odchodzące od dostaw rosyjskich nośników energii. Według zapowiedzi Anny Moskwy szczegóły polskiej propozycji mają zostać przedstawione na przyszłotygodniowym szczycie w Brukseli.
W kontekście ropy podobnego typu alternatywne formy sankcji promuje Waszyngton. Miałoby chodzić o ustanowienie maksymalnych cen dla rosyjskich produktów. - Rozbieżności w sprawie rosyjskich surowców coraz bardziej brużdżą w UE, a jednocześnie maleje skłonność Europejczyków do ponoszenia kosztów. W tym kontekście mogą wzrosnąć notowania rozwiązań, których koszty ponosić będzie przede wszystkim strona rosyjska, takich jak cło czy ceny maksymalne węglowodorów. A ich dodatkowym atutem jest to, że byłyby możliwe do stosunkowo szybkiego wprowadzenia - mówi w rozmowie z DGP Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich. Łączne dochody ze sprzedaży surowców energetycznych do Unii sięgają - według wyliczeń CREA - 54 mld euro i stanowią jedno z głównych strumieni pieniędzy zasilających rosyjski budżet. ©℗
Współpraca Mateusz Roszak

www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/