Firmy energetyczne nie zamierzają obniżyć cen prądu i to pomimo nawet 20-proc. spadku cen energii na giełdach. Mało tego są takie, które rozsyłają już do klientów informacje, że od nowego roku zamierzają stawki podnieść.
Firmy energetyczne nie zamierzają obniżyć cen prądu i to pomimo nawet 20-proc. spadku cen energii na giełdach. Mało tego są takie, które rozsyłają już do klientów informacje, że od nowego roku zamierzają stawki podnieść.
„Cała nadzieja” w nadzorcy rynku, który deklaruje, że do podwyżek nie dopuści. I tu rodzi się pytanie, czy polski rynek energetyczny powinien już być zliberalizowany i wolny od nadzoru, czy jeszcze powinniśmy z tymi zmianami poczekać, pamiętając przy tym, że prędzej czy później i tak trzeba będzie je wprowadzić, bo zmusi nas do tego Bruksela.
Na pierwszy rzut oka odpowiedź wydaje się jasna – trzymamy koncerny w ryzach tak długo jak się da, gdyż inaczej zafundują nam takie podwyżki, że nasze portfele będą chudnąć, jakby były na superskutecznej diecie kapuścianej. Ale to droga prowadząca donikąd. Uwolnijmy nareszcie ten rynek, niech się raz a porządnie uzdrowi – nawet kosztem przejściowych dalszych wzrostów cen energii dla odbiorców końcowych.
Zdaję sobie sprawę, że to teza kontrowersyjna. Wiem, że sektor energetyczny wciąż w dużej mierze kontrolowany jest przez państwo, że to swoisty skansen z wieloletnimi gwarancjami zatrudnienia. A konieczność utrzymywania rzeszy w wielu wypadkach niepotrzebnych pracowników jest argumentem przeciw obniżaniu cen i w razie uwolnienia rynku te firmy teoretycznie mogą mieć problem, by powalczyć z rywalami. Pamiętam, że firmy energetyczne dostarczają miliardów złotych do budżetu w postaci dywidendy (co swoją drogą w chorej sytuacji stawia państwowy przecież Urząd Regulacji Energetyki, który każdym naciskiem na obniżkę stawek chce też uszczuplić dochody swojego właściciela)
Z drugiej strony patrzę choćby na przykład uwolnionego rynku telekomunikacyjnego, gdzie –każdy chyba to przyzna – poziom obsługi klienta jest o dziesięć lat świetlnych do przodu w porównaniu z energetyką – i co do konieczności liberalizacji jestem przekonany.
Zwłaszcza że tak jakoś dziwnie się dzieje, że energetyczni potentaci co roku narzekają na to, że nadzór zbyt mocno ich ciśnie, a potem na koniec roku wykazują miliardowe zyski. Pole do elastycznej polityki cenowej mają więc, delikatnie mówiąc, spore.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama