Dyskusja o klimacie jest szczególnie ważna dla Polski, bo zaproponowany przez Komisję Europejską wyśrubowany cel redukcji emisji gazów cieplarnianych na 2030 rok wygląda bardzo problematycznie z punktu widzenia uzależnionej od węgla gospodarki.
"Znalezienie konsensusu w sprawie nowego celu klimatycznego na tym szczycie będzie trudne" - powiedział PAP Simone Tagliapietra z brukselskiego think tanku Bruegel.
KE przedstawiła w połowie września poprawkę do prawa klimatycznego, która zakłada podniesienie celu redukcji emisji na 2030 rok do 55 proc. w porównaniu z emisją w 1990 roku. Ustalony sześć lat temu cel po wielogodzinnych negocjacjach na szczycie UE wynosił 40 proc.
Teraz unijni legislatorzy chcą działać szybciej. W ubiegłym tygodniu Parlament Europejski przyjął stanowisko, które zakłada podniesienie celu do 60 proc. Stało się tak mimo sprzeciwu większości deputowanych Europejskiej Partii Ludowej (EPL), czyli największej frakcji w PE oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR).
Teoretycznie do tego, by pójść dalej z procesem legislacyjnym potrzebne jest stanowisko większości państw członkowskich w Radzie UE, ale sprawa ma zbyt duże znaczenie, aby pominąć szczyt unijny. Źródła dyplomatyczne wskazują, że na czwartkowo-piątkowym posiedzeniu Rady Europejskiej dojdzie jedynie do wymiany poglądów, ale nie będzie prób wypracowania jednolitego stanowiska państw członkowskich w tej kwestii.
"Kraje słusznie chcą mieć więcej czasu, aby przeanalizować i zrozumieć ocenę skutków przyjęcia nowego celu" - ocenił Tagliapietra.
KE przedstawiła swoją analizę zaledwie kilka tygodniu temu i przekonuje w niej, że osiągnięcie wyższego celu jest możliwe. Dla Polski oznacza to jednak ogromne koszty i konieczność przyspieszenia zamykania kopalń, czy transformacji całych gałęzi przemysłu. Dlatego premier Mateusz Morawiecki jeszcze w zeszłym roku domagał się na szczycie UE dokładnych wyliczeń dotyczących unijnej zgody na neutralność klimatyczną do połowy tego stulecia. Wówczas Polska jako jedyny kraj członkowski nie zobowiązała się do realizacji tego celu.
Szefowie państw i rządów UE mieli wrócić do tego tematu w czerwcu, ale przez pandemię tak się nie stało. Zdaniem ekspertów w unijnej dyskusji dotyczącej nowego celu na 2030 rok znaczącą rolę będą odgrywać pieniądze na transformację z nowego wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy.
Polska ma być największym odbiorcą środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, ale na razie nie ma porozumienia co do jego kształtu.
"W maju tego roku Komisja zaproponowała, żeby fundusz wynosił 43 mld euro, ale potem na Radzie Europejskiej w lipcu liderzy zdecydowali o jego obcięciu o połowę" - zaznaczył analityk Bruegela.
Sojusznikiem Polski w tej sprawie jest Parlament Europejski, który chciałby, aby Fundusz Sprawiedliwej Transformacji wyniósł 57 mld euro. "Negocjacje w tej sprawie są bardzo ważne. Będą one miały znaczenie dla stanowiska krajów takich jak Polska, aby wsparły one nowy cel i prawo klimatyczne. Fundusz Sprawiedliwej Transformacji powinien być znacznej wielkości" - oświadczył Tagliapietra.
Źródła w Brukseli wskazują, że po debacie szefów państw i rządów, która zaplanowana jest w tym tygodniu decyzji w tej sprawie będzie można spodziewać się na szczycie UE w grudniu.