Henryk Smolarz z PSL-u przekonywał, że Polska nie będzie mieć problemu z przyjęciem dwóch roczników dzieci w 2014 roku. Obniżenie wieku szkolnego jego zdaniem przyczyni się do złagodzenia skutków niżu demograficznego. Przez to zwiększy się liczba nauczycieli, a przez zwiększenie liczby uczniów, zmniejszy się także liczba likwidowanych szkół.
Domicela Kopaczewska z Platformy zaapelowała do opozycji, aby zaprzestała walki politycznej w przypadku tak ważnej reformy.
Sławomir Kłosowski tymczasem przekonuje, że szkoły nie są przygotowane do przyjęcia młodszych dzieci. Zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości to m.in. z powodu zbyt niskiej subwencji oświatowej. To spowoduje zwiększenie liczby dzieci w szkołach i tłok w świetlicach, w których przebywają dzieci sześcioletnie. W efekcie obniży się efektywność nauczania i spadek wyników kształcenia. Kłosowski przepowiada także zmniejszenie się poziomu bezpieczeństwa w szkołach, co w szczególności odczują dzieci najmłodsze.
Marzena Wróbel z Solidarnej Polski uważa również, że nowa podstawa programowa już zdecydowanie pogorszyła jakość kształcenia dzieci. Uważa, że to co teraz przygotowało ministerstwo to jest wyścig szczurów dla najmłodszych dzieci.
Poseł Ruchu Palikota dopytuje ministerstwo , dlaczego nie ma żadnych danych na temat liczby nauczycieli potrzebnych w szkołach w związku z wprowadzaniem reformy. Zwraca uwagę, że to nie jest kwestia dołożenia kilku godzin dodatkowych nauczycielom. Tutaj będzie potrzeba wielu nowych etatów.
Sojusz Lewicy Demokratycznej dopytuje o obecne dane dotyczące sześciolatków wysłanych do szkoły. Poseł Artur Ostrowski zastanawia się, czemu liczba tych dzieci z roku na rok spada. Przypomniał, że MEN przeprowadził akcje promocyjną w mediach, a i tak zainteresowanie wcześniejszym posłaniem dzieci do szkoły zmniejsza się.
W tym roku szkolnym do pierwszej klasy poszło 17,6 procent dzieci sześcioletnich. Ministerstwo szacuje, że w przyszłym w szkolnej ławce zasiądzie co trzeci sześciolatek.