ikona lupy />
Od kilku tygodni, po całkowitej ciszy medialnej, mamy bowiem wysyp wywiadów, z których nic nie wynika. Czytam je i zastanawiam się, jaki jest cel ich udzielania? Z dosłownie żadnego nie dowiedziałam się – jako rodzic czy pacjent – nad czym resorty pracują, jaka jest ich wizja najbliższej przyszłości podległych im systemów. Co np. szefowa resortu edukacji zamierza zrobić, żeby gminy miały pieniądze na tworzenie nowych miejsc dla dzieci w żłobkach, przedszkolach, jak przekonać rodziców do posyłania sześciolatków do szkół, w końcu, jak zmienić Kartę nauczyciela. Również minister zdrowia, poza ogólnikami, sformułowaniami typu „pracujemy”, „rozważamy”, „analizujemy”, nie określa żadnego kierunku zmian. Ktoś może powiedzieć, że to wina dziennikarzy, którzy zadają złe pytania. Być może. W takim razie postuluję publikowanie wywiadów spisanych z nagrania bez żadnej obróbki. Zapewniam czytelników, że lektura byłaby o wiele ciekawsza.
Rozumiem, że nie wszystkie te osoby objęły swoje funkcję, bo chciały. Rozumiem również, że nie muszą się czuć dobrze w butach, w których muszą chodzić. Nie rozumiem natomiast, dlaczego traktują swoich potencjalnych wyborców jak wrogów numer jeden. Czy uchylenie rąbka tajemnicy, jakie ma się pomysły i zdanie, grozi ujawnieniem jakiś tajnych planów? Rząd nawołuje do debaty publicznej, tylko że część ministrów nie widzi jej sensu. O tym, jak brak dialogu ze społeczeństwem może się skończyć, rząd przekonał się w czasie protestów przeciwników ACTA. Teraz zapewne czekają go kolejne – a to w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego, a to deregulacji zawodów.