Zgodnie z zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego resorty edukacji narodowej oraz nauki i szkolnictwa wyższego mają zostać połączone, a na czele nowego ministerstwa ma stanąć poseł PiS Przemysław Czarnek.
We wtorek po południu w ogrodach Pałacu Prezydenckiego odbyła się uroczystość zaprzysiężenia nowych ministrów rządu Mateusza Morawieckiego, m.in. z wyjątkiem Czarnka, który w poniedziałek poinformował, że ma dodatni wynik testu na obecność SARS-CoV-2 i jest w izolacji.
W ramach postępowania epidemiologicznego ze względu na spotkania z Czarnkiem w ostatnich dniach na kwarantannę zostali skierowani: wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin, minister edukacji Dariusz Piontkowski, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk oraz wiceminister klimatu Jacek Ozdoba.
Piontkowski pytany był we wtorek w wywiadzie dla WP.pl jak się czuje, odpowiedział: "W porządku, nie ma problemu, oby nie było gorzej". Pytany zaś, czy miał już zrobiony test na obecność koronawirusa, odpowiedział, że jeszcze nie. "Zgodnie z zaleceniami inspekcji sanitarnej na początku nie ma sensu robienia testu, ponieważ choroba może się rozwinąć od 5 do 7 dni. Ja pana ministra Czarnka widziałem dopiero w piątek, tak więc nie upłynął jeszcze ten czas. Robienie więc w tej chwili testu nie ma sensu" - zauważył.
Szef MEN odniósł się do kwestii tego, do kiedy formalnie będzie pełnił obecną funkcję. "Nie wiem, kiedy pan prof. Czarnek zostanie mianowany, to zależy od pana prezydenta i rozwoju choroby. Ja jak rozumiem w ciągu kilku dni, kiedy będzie już zdrowy pan prof. Czarnek, będzie mogło dojść do formalnego jego powołania, a wcześniej do mojego odwołania" - powiedział. Dodał, że z pracownikami resortu edukacji pożegnał się w piątek.
Odniósł się też do pomysłu połączenia ministerstw edukacji z ministerstwem nauki i szkolnictwa wyższego. "Ci, którzy podjęli decyzję, uznali, że warto całą edukację od przedszkola, przez szkołę podstawową, średnią, studia wyższe i doktoranckie, samą naukę, a także kształcenie dorosłych - wszystko, było w jednym ministerstwie. Ma to pewne uzasadnienie, w części państw europejskich tak rzeczywiście jest. Można było sobie wyobrazić także inne łączenie ministerstw. Ja na przykład uważałem, że można by połączyć ministerstwo edukacji ze sportem, bo ogromna część działań skierowanych do sportu amatorskiego kierowana jest do młodzieży, do szkół, także duża część inwestycji. Miało to uzasadnienie, ale decyzja została podjęta inna. Przypomnę, że były już takie sytuacje w Polsce, że edukacja, nauka, a nawet sport były w jednym ministerstwie" - powiedział Piontkowski.
Pytany, czy nie ma żalu o to połączenie i o to, że nie stanie na czele nowego resortu odpowiedział: "W przypadku łączenia edukacji i szkolnictwa wyższego, nauki, wydaje się oczywiste, że na czele ministerstwa powinien stać człowiek, który ma jakieś osiągnięcia naukowe, pracował na uczelni i stąd wybór pana prof. Czarnka jest tutaj dosyć naturalny - jest to człowiek z tytułem naukowym, ma pewne doświadczenie w pracy na uczelni, wydaje się więc, że to był dobry wybór. Ma także za sobą pracę administracyjną, był wojewodą. Także powinien pod względem formalno-prawnym, a także przygotowania merytorycznego, myślę, że to jest dobry wybór. A polityk zawsze musi się liczyć z tym, że jego misja, choćby ministerialna, wojewody, czy pełnienia jakiegokolwiek urzędu trwa tylko przez jakiś czas".
Piontkowski pytany był też, czy będzie w jakimś innym charakterze w resorcie edukacji, czy pełniąc jakąś inną funkcje, będzie wpływał na kształt edukacji. Zaznaczył, że w przypadku posad ministerialnych, czy funkcji wiceministrów decyzje podejmuje premier i minister. "Poczekajmy kilka dni, kiedy pan minister Czarnek zostanie formalnie powołany na ministra edukacji i nauki. Niech to on komunikuje, jakie będą dalsze losy i kto będzie z nim współpracował" - zaznaczył. "Uzbrójmy się jeszcze troszkę w cierpliwość" - dodał.
Piontkowski odniósł się też do listu otwartego podpisanego przez blisko 100 ludzi nauki i kultury w sprawie powołania Czarnka na ministra edukacji i nauki, w którym podnieśli, że "jedną z kluczowych kompetencji, jakie powinny charakteryzować osobę odpowiedzialną za system edukacji, jest poszanowanie ludzkiej godności i różnorodności". Ocenili oni, że "kandydat na to stanowisko wielokrotnie w publicznych wypowiedziach okazywał brak szacunku dla godności człowieka w odniesieniu do osób należących do mniejszości, w szczególności osób LGBT".
Minister pytany też był, czy stanąłby w obronie Czarnka. "Tak, uważam, że to był dobry wybór. Pan prof. Czarnek dał się poznać jako wyrazisty parlamentarzysta, który potrafi precyzyjnie wyrażać swoje poglądy, miał także bardzo dobrą opinię jako wojewoda. Wydaje się być człowiekiem zdecydowanym, energicznym, podejmuje decyzje - przynajmniej tak było, gdy był wojewodą. Więc wydaje się, że także tutaj powinien być odpowiednia osobą na odpowiednim stanowisku" - ocenił.
Według niego, Czarnek potrafi jasno wypowiadać poglądy, które nie wszystkim się podobają, "ale myślę, że przeciwko takiej propagandzie i działaniom niektórych środowisk i organizacji w szkołach jest zdecydowana większość rodziców". "Niektóre wypowiedzi pana profesora Czarnka dosyć jasno mówią jaki jest jego osobisty stosunek do tych organizacji" - dodał.
Jednocześnie Piontkowski wskazał, że Czarek wyraźnie mówi, że chce przestrzegać prawa w polskiej szkole. "Nie widzę tu żadnego zagrożenia" - podkreślił.
Odniósł się też do pytania, czy jemu, jako ministrowi edukacji, podobają się słowa Czarnka o karach cielesnych i osobach LGBT.
"Każdy z polityków ma nieco inny temperament. To wyraźnie chyba widać, że mam nieco inny temperament niż pan prof. Czarnek. Natomiast każdy ma prawo do wypowiadania swoich sądów. Natomiast co do generalnego spojrzenia na polską edukację to mamy bardzo podobne spojrzenie. Rozmawiałem z panem prof. Czarnkiem w ubiegły piątek. Rozmawialiśmy troszkę o tym, co się dzieje w polskich szkołach, jak powinny funkcjonować w przyszłości i nie zauważyłem jakichś poważniejszych różnic" - powiedział.