Dariusz Piontkowski nie jest przeciwny zmianie regulacji dotyczących postępowania dyscyplinarnego wobec nauczycieli. Anna Zalewska, autorka kontrowersyjnego rozwiązania, mówi stanowcze „nie”.
Dariusz Piontkowski nie jest przeciwny zmianie regulacji dotyczących postępowania dyscyplinarnego wobec nauczycieli. Anna Zalewska, autorka kontrowersyjnego rozwiązania, mówi stanowcze „nie”.
/>
Dariusz Piontkowski, obecny minister edukacji narodowej, pod naciskiem urzędników, nauczycieli i związkowych działaczy zmienia przepisy, które podczas reformy oświatowej wprowadziła (mimo wielkiego oporu środowiska) jego poprzedniczka Anna Zalewska, a z niektórych nawet rezygnuje. W ubiegłym roku wycofał się z obligatoryjnego oceniania nauczycieli, a teraz chce złagodzić przepisy dotyczące postępowania dyscyplinarnego wobec nich. W efekcie rodzice i dzieci stracą wsparcie dyrektorów przy różnego typu konfliktach między nauczycielami a uczniami.
Zgodnie z art. 75 Karty nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2215 ze zm.) nauczyciele podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej za uchybienie godności zawodu nauczyciela lub obowiązkom, jakie są na nich nałożone. Zgodnie z tym przepisem – co do zasady – za uchybienia przeciwko porządkowi pracy (w rozumieniu art. 108 kodeksu pracy) wymierza się im kary porządkowe zgodnie z kodeksem pracy.
Od września 2019 r. do art. 75 dodano jednak ust. 2a. Przewiduje on, że wspomnianych kar porządkowych nie wymierza się za popełnienie czynu naruszającego prawa i dobro dziecka. O takim przypadku dyrektor szkoły zawiadamia rzecznika dyscyplinarnego nie później niż w ciągu trzech dni roboczych od powzięcia wiadomości o popełnieniu czynu. Jeśli taki czyn popełnił dyrektor, rzecznika zawiadamia organ prowadzący szkołę (np. gmina).
Resort edukacji przyznaje, że nowy przepis wywołuje emocje – pojawiły się także postulaty znoszące całkowicie postępowanie dyscyplinarne i zachęty do tego, aby jeszcze mocniej je uregulować.
– Z pewnością przepis, który zakłada, że dyrektor w ciągu trzech dni musi powiadomić rzecznika dyscyplinarnego nauczycieli, jeśli jego zdaniem dobro dziecka zostało naruszone, wymaga zmiany. Szef szkoły powinien mieć więcej czasu, aby przyjrzeć się sytuacji i ją wyjaśnić, a nie działać pod presją czasu i odpowiedzialności – zapowiedział Dariusz Piontkowski w rozmowie z DGP opublikowanej 7 stycznia.
Szef MEN uważa, że dobrym rozwiązaniem jest chociażby wydłużenie trzydniowego terminu, bo z uwagi na krótki czas na reakcję zgłoszenia bywają dziś zwykłą nadgorliwością dyrektorów.
Niewykluczone jednak, że resort pod presją nauczycieli i związkowców całkowicie się wycofa z tego przepisu i ograniczy się do ewentualnego wymierzania kar porządkowych. Tak właśnie było wcześniej – np. nauczycielka jednego z warszawskich przedszkoli za odepchnięcie dziecka została ukarana naganą i obniżeniem na pewien czas dodatku motywacyjnego. Dziś dyrektor placówki nie może wymierzyć samodzielnie takiej kary. Może jedynie w ciągu trzech dni powiadomić o (domniemanym) przewinieniu nauczyciela właściwego miejscowo rzecznika dyscyplinarnego.
Dariusz Piontkowski uważa, że nie powinno dochodzić do sytuacji, że nauczyciel, który się przejęzyczył lub zażartował, ma z tego tytułu postępowanie dyscyplinarne trwające wiele miesięcy.
– Większość spraw można rozwiązać w szkole, trzeba jednak poznać okoliczności wydarzenia – przekonywał w rozmowie z DGP. Minister przyznał też, że od wprowadzenia przepisu wzrosła liczba zgłoszeń od szefów placówek oświatowych.
Sonda DGP potwierdza jego słowa. Z jedną różnicą – z naszych informacji wynika, że większość spraw wcale nie dotyczy zwykłych dowcipów kierowanych przez nauczycieli w stronę uczniów.
– Od września 2019 r. do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli wpłynęło 76 wniosków, w tym 43 od dyrektorów szkół. W poprzednim całym roku szkolnym takich zgłoszeń było 47, w tym 13 od dyrektorów – wylicza Anna Kij, dyrektor wydziału jakości edukacji Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Do mazowieckiego rzecznika wpłynęło w tym roku szkolnym 61 wniosków o wszczęcie postępowania wyjaśniającego. W tym samym czasie w poprzednim roku było ich o połowę mniej. Podobnie jest w woj. wielkopolskim. Tam liczba zawiadomień o popełnieniu przez nauczycieli przewinień dyscyplinarnych zwiększyła się z 28 do 47.
– Większość, bo ok. 70 proc., prowadzonych postępowań dotyczy zarzutów mających związek z brakiem poszanowania godności osobistej uczniów. Pozostałe dotyczą nierzetelnego realizowania zadań związanych z powierzonym nauczycielowi stanowiskiem, w tym z brakiem zapewnienia uczniom bezpieczeństwa w czasie zajęć. Sporadycznie pojawiają się zarzuty związane z popełnieniem przestępstw przez nauczyciela lub mające źródło w jego niemoralnej postawie – wyjaśnia Krzysztof Marek Nowacki, warmińsko-mazurski kurator oświaty.
Rzecznicy dyscyplinarni wskazują, że większość zgłoszonych pod rządami nowych przepisów wniosków dotyczyła naruszenia przez nauczycieli praw i dobra dziecka. Precyzują, że zgłoszenia najczęściej mówią o podejrzeniach o naruszenie godności ucznia, takich jak obraźliwe sformułowania, wulgaryzmy, zwroty z podtekstem seksualnym – osobiście lub przez portale internetowe, naruszenie nietykalności ucznia, molestowanie seksualne.
Przy okazji tego typu doniesień pojawiły się także sprawy związane z konfliktami na linii nauczyciel – dyrektor i dyrektor – nauczyciel. Związkowcy najbardziej obawiali się właśnie tego, że przełożeni nauczycieli będą pod byle pretekstem nadużywać tego przepisu.
Z danych zebranych w poszczególnych województwach wynika, że nie wszystkie dotyczące takich zatargów zgłoszenia były bezzasadne.
– W tym roku szkolnym rzecznik wszczął 65 postępowań wyjaśniających. 24 z nich zakończyły się umorzeniem postępowania, a 26 wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec nauczyciela. Pozostałe sprawy są jeszcze na etapie postępowania wyjaśniającego – potwierdza Jolanta Misiak, dyrektor wydziału pragmatyki zawodowej i analiz Kuratorium Oświaty w Lublinie.
– Ten przepis jest idiotyczny i trzeba go zlikwidować – przekonuje Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych (FZZ).
Według niego rodzice uczniów z byle powodów piszą do dyrekcji skargi na nauczycieli, że naruszyli oni dobro ich dziecka, a dyrektor bezrefleksyjnie przysyła wszystkie pisma do rzecznika dyscyplinarnego. Obawia się, że jeśli nie prześle doniesienia dalej, narazi się na zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych.
– Gdyby przepis miał zostać, z pewnością trzeba zdefiniować, co należy rozumieć przez pojęcie „dobro dziecka” – podkreśla szef FZZ.
Krok naprzód poszedł Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP), który przygotował projekt nowelizacji tego przepisu. Zostanie on zgłoszony przez Lewicę.
– Trudno dyskutować z dyscyplinarkami, ale chcemy, aby wnioski przesyłane przez dyrektorów do rzeczników były wcześniej przeanalizowane pod względem ich zasadności, a dopiero wtedy (a nie w terminie zaledwie trzech dni) przesyłane dalej – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
Podkreśla, że parlamentarzyści powinni się niezwłocznie zająć tym przepisem i wskazać, kto powinien weryfikować zasadność takiego zgłoszenia.
Plany resortu edukacji i związkowców może pokrzyżować Anna Zalewska, autorka zmian, która wciąż cieszy się dużym poparciem u Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS.
– Wprowadzenie tego przepisu było przeze mnie długo analizowane. O jego pojawienie się wnioskowali m.in. rzecznik praw dziecka i stowarzyszenia rodziców. Ma on chronić dzieci i młodzież przed tzw. złym dotykiem – tłumaczy była minister edukacji narodowej, obecnie europosłanka.
Anna Zalewska deklaruje, że będzie bronić tego rozwiązania i interweniować u obecnego ministra edukacji, jeśli doszłoby do zmiany tego przepisu lub jego uchylenia.
– Jeśli nauczyciel jest niewinny, rzecznik dyscyplinarny umorzy postępowanie, a wtedy przecież nie ma żadnego śladu, że cokolwiek przeciw komukolwiek się toczyło – podkreśla.
Związkowcy są innego zdania. – Ostatnio prowadziłem sprawę, w której dopiero sąd uchylił decyzję resortowej komisji dyscyplinarnej. Ostatecznie wszystko zakończyło się umorzeniem, ale nauczyciel musiał się bronić przez dwa lata – mówi Sławomir Wittkowicz.
Uważa, że kontrowersyjny przepis przynosi więcej złego niż dobrego.
– Po bzdurnych oskarżeniach przeciwko nauczycielom, które są umarzane, rozpocznie się lawina pozwów cywilnych – uważa szef FZZ.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama