Lekarze domagają się od ministra środowiska zmiany przepisów, które zobowiązują samorządy do ostrzegania przed zanieczyszczeniem powietrza zagrażającym zdrowiu Polaków. Pod apelem w tej sprawie podpisało się wczoraj pięć towarzystw medycznych (chorób płuc, kardiologii, neonatologii, neurologii, pediatrii), a także Polska Liga Walki z Rakiem, Polska Federacja Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP.
Lekarze i ekolodzy podkreślają, że w Polsce stan alarmowy jest ogłaszany dużo rzadziej niż w innych krajach UE. Wynika to z dużo wyższych norm dopuszczalnych stężeń rakotwórczych substancji. Przykładowo w Czechach poziom alarmowy wynosi 100 mikrogramów pyłu PM10 na 1 m sześc., a w Wielkiej Brytanii i we Francji 80 µg/m sześc.
Tymczasem w Polsce dolna granica, która zmusza wojewodów do ogłaszania alarmów, a samorządy do podjęcia natychmiastowych i doraźnych działań na rzecz ochrony zdrowia mieszkańców, wynosi 300 µg/m3
– W efekcie, kiedy w Paryżu stężenie rakotwórczych pyłów utrzymuje się na poziomie takim jak każdego dnia w Warszawie, to nad Sekwaną ogłasza się stan alarmowy – podkreślają eksperci Polskiego Alarmu Smogowego.
Autorzy listu nie domagają się zmiany norm, ale chcą wprowadzenia przepisów, które będą pozwalały ogłaszać stan alarmowy nie tylko po przekroczeniu w powietrzu dopuszczalnych stężeń rakotwórczych pyłów. Podkreślają, że obecnie samorządy ostrzegają mieszkańców o niebezpieczeństwie dopiero wówczas, gdy zanieczyszczenie jest ponad 6-krotnie wyższe, niż przewidują to normy uznawane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO).
Zdaniem prezesa Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Piotra Hoffmana resort powinien jak najszybciej znowelizować przepisy. – Okresy, w których utrzymuje się podwyższony poziom zanieczyszczenia powietrza, są szczególnie niebezpieczne nie tylko dla osób starszych i cierpiących na choroby układu oddechowego, ale również kobiet w ciąży i dzieci. W takich dniach wzrasta śmiertelność i częściej dochodzi do udarów mózgu, zawałów mięśnia sercowego czy zatorowości płucnej – dodaje prof. Piotr Hoffman.
Wpływ zanieczyszczeń widać również po statystykach Europejskiej Agencji Środowiska. Z jej analiz wynika, że z powodu smogu co roku przedwcześnie umiera w Polsce ok. 47 tys. osób. Z kolei z danych WHO wynika, że na 50 najbardziej zanieczyszczonych europejskich miast aż 33 to miejscowości leżące w Polsce. Gorsze powietrze od Polaków mają tylko Bułgarzy. I szybko to się nie zmieni, jeśli Polacy nie przestaną używać do domowych pieców opału niskiej jakości, który jest odpowiedzialny za emisję rakotwórczego pyłu PM10. Na złą jakość powietrza wpływa także ruch samochodowy, co potwierdza ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli. NIK podaje, że sama tylko emisja spalin z pojazdów w Warszawie odpowiada za ponad 63 proc. wszystkich zanieczyszczeń w stolicy.