Interesujący kierunek, ale brak szczegółów dotyczących m.in. zabezpieczenia jakości świadczeń – tak eksperci i placówki medyczne komentują rządowy projekt dotyczący utworzenia tzw. sieci szpitali.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, o której pisaliśmy wczoraj, szpitale w zależności od wielkości i specjalizacji już w przyszłym roku zostaną podzielne na kilka grup. Równocześnie zmieni się system ich finansowania – większość ma dostać ryczałt, a tylko 15 proc. pieniędzy z NFZ będzie rozdzielana w konkursach i rozliczana według liczby wykonanych świadczeń. Eksperci co do zasady chwalą pomysł, bo jak twierdzą obecny system był chaotyczny i w efekcie szkodliwy dla pacjentów.
– Zawsze byliśmy za tym, żeby było wiadomo, za co dany szpital odpowiada – podkreśla mecenas Dobrawa Biadun z Lewiatana. Jej zdaniem resort zdrowia musi jeszcze określić zakres świadczeń, które na poszczególnych poziomach muszą być zabezpieczone. – Na przykład, jakie zabiegi realizowane mają być w szpitalach najniższej kategorii, a które powinny być kierowane wyżej, do specjalistycznych – zwraca uwagę ekspertka.
Wstrzemięźliwe w ocenie pomysłu resortu zdrowia są za to placówki medyczne. Powód? Projekt jest dla nich zbyt ogólny, a to od szczegółów zależy ich przyszłość. Przy czym szpitale kliniczne doceniają, że w nowym systemie wydzielono je do osobnej kategorii, co powinno przełożyć się na ich finanse. Podoba się m.in. to, że nie będą musiały co roku walczyć o kontrakt. – Z pewnością trwałość finansowania, przy uwzględnieniu inflacji, umożliwi zarządzanie długofalowe – twierdzi Jolanta Wołkowicz, rzeczniczka Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach.
Piotr Najbuk z Kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka zwraca uwagę, że sam projekt ustawy nie wspomina o nowym sposobie finansowania szpitali, można się o nim dowiedzieć dopiero z uzasadnienia. W efekcie nie wiadomo, na jakiej podstawie NFZ będzie ustalał chociażby ryczałt dla placówek z tzw. sieci. Z zapowiedzi resortu wynika za to – czego najbardziej obawiają się szefowie szpitali – że decydując się na roczny budżet, nie będą miały już prawa żądać od NFZ pokrycia kosztów świadczeń wykonanych powyżej wartości umowy.
Eksperci zwracają też uwagę, że nowe podmioty nie będą mogły szybko wejść do systemu, ponieważ ubiegające się o to placówki mają wykazać się co najmniej 2-letnim kontraktem z NFZ. Wołkowicz podkreśla, że ten sam problem mogą mieć nowo utworzone oddziały w placówkach od lat działających w ramach umów z funduszem. Z kolei Piotr Najbuk dodaje, że szczegółowe kryteria włączenia do sieci mają dopiero zostać ustalone w odrębnym rozporządzeniu. – Trudno więc teraz ocenić, jakie podmioty znajdą się finalnie w systemie podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń – zauważa Najbuk.
Specjaliści twierdzą natomiast, że placówki, które znajdą się w systemie, powinny być regularnie, na przykład co dwa lata, oceniane m.in. pod kątem dbania o jakość.
– Nie może być tak, że szpitale dostaną stałe budżety i zostaną zwolnione z konkurencji – mówi Biadun. Zwraca też uwagę, że chociażby z powodów epidemiologicznych zakłady zdrowotne w starych budynkach, w których jest wiele bakterii i trudniej spełniać standardy, powinny być zastępowane przez nowe. – Na pierwszym miejscu musi być jakość dla pacjenta, a nie stabilizacja szpitali – dodaje Biadun.
Podobnego zdania jest Jarosław Fedorowski, szef Polskiej Federacji Szpitali. Ubolewa przy tym, że projekt nie uwzględnia szpitali chirurgii jednego dnia oraz krótkoterminowych, których większość jest prywatnych.– Te placówki pełnią ważną rolę w obecnym systemie i są efektywne kosztowo. Będziemy postulować, by uwzględniono na przykład możliwość tworzenia przez nie konsorcjów z placówkami systemu zabezpieczenia i w ten sposób pośrednio włączyć je do sieci – mówi Fedorowski. Innym rozwiązaniem mogłoby być wpisanie do projektu ustawy dodatkowej kategorii placówek z mniejszymi wymogami włączenia do systemu zabezpieczenia.