Procedury kardiologii zachowawczej mają być od przyszłego roku lepiej opłacane przez NFZ. Projekt taryf, jaki skierowano do konsultacji, przewiduje podwyżkę średnio o 35 proc. A w przypadku zaawansowanej niewydolności krążenia aż o 75 proc. Procedury te są obecnie wyceniane tak nisko, że ich realizacja przynosi szpitalom straty. Zauważyła to już nawet NIK, która w opublikowanym kilka dni temu raporcie wskazywała, że strata na pacjencie sięga tu 2–4 tys. zł.
Nowe taryfy skonstruowano na podstawie danych przekazanych przez szpitale do Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. – Z naszych symulacji wynika, że nakłady NFZ na realizację tych świadczeń wzrosną o blisko 241 mln zł – mówi Katarzyna Jagodzińska-Kalinowska, rzeczniczka AOTMiT.
Wcześniej, bo pod koniec kwietnia, agencja opublikowała propozycje innych zmian w kardiologii. Zaproponowała ścięcie średnio o 30 proc. wycen dla zabiegów inwazyjnych, np. wszczepienia stentów. Specjalizują się w tym zwłaszcza prywatne kliniki, które wybierają z procedur tylko te najlepiej płatne. Z kolei szpitale realizujące kompleksową opiekę z tych zyskownych zabiegów pokrywały straty na deficytowych.
Czy dzięki zaproponowanym zmianom w kardiologii zachowawczej coś się zmieni? – Świadczenia były tak niedoszacowane, że podwyżki zaproponowane przez AOTMiT, choć wysokie, nie spowodują, że szpital zacznie się na tych procedurach bilansować – twierdzi prof. Krystian Wita, wicedyrektor Górnośląskiego Centrum Medycznego w Ochojcu. W jego placówce roczna strata z wykonywania świadczeń kardiologii zachowawczej wynosiła 5 mln zł. Po zmianach będzie to już „tylko” 3,7 mln zł. Jak podkreśla Wita, szpital jest dobrze zbilansowany, a straty nie wynikają np. z przerostu zatrudnienia, lecz z rodzaju wykonywanych procedur medycznych, stosowanej farmakoterapii, a czasami konieczności dłuższych hospitalizacji z uwagi na złożoność problemu zdrowotnego.