Na leczenie onkologiczne czeka się o 1,3 tygodnia dłużej niż w styczniu 2015 r. Tak wynika z najnowszego „OnkoBarometru” Fundacji Watch Health Care. Podkreśla ona, że zmiany związane z wprowadzeniem pakietu onkologicznego i szybkiej ścieżki leczenia najdotkliwiej odczuli pacjenci bez zielonej karty (uprawnia ona do przyspieszonego trybu). Czekają oni w kolejkach nawet trzy razy dłużej.
Jeżeli chodzi o same operacje to najdłuższe kolejki (dla pacjentów bez karty) są w chirurgii onkologicznej – średnio wynoszą ponad 7 tyg. Słabo wypada również diagnostyka – tutaj czas oczekiwania od stycznia 2016 r. wydłużył się o 3 tyg. – do 8 tyg. Ale są i skrajne przypadki, np. na rezonans magnetyczny mózgu dziecko musi czekać obecnie średnio 7,4 mies. – to o 1,2 mies. dłużej niż jeszcze w styczniu 2016. Z kolei biopsja guzków tarczycy możliwa jest po 6,4 mies. czekania – to o ponad 4 mies. dłużej. Choć są i wyjątki: np. o 3,2 tyg. krócej się czeka na USG węzłów szyjnych.
Aby pokazać, jak cała ścieżka leczenia onkologicznego (od wykrycia, przez diagnozę aż po leczenie) wygląda w konkretnych przypadkach, autorzy raportu wzięli pod lupę cztery najczęściej występujące nowotwory: płuca, piersi, stercza oraz białaczkę. Okazało się, że łączny czas od wizyty u lekarza pierwszego kontaktu do rozpoczęcia leczenia za pomocą radioterapii paliatywnej raka płuca w maju 2016 r. wyniósł ponad 7 mies. To o ponad miesiąc więcej niż jeszcze w styczniu. W przypadku pacjentów z kartami DILO to już „tylko” 3 mies. Ale i tak znacznie więcej niż zakładany limit 8 tyg.
Znacznie gorzej jest w przypadku raka piersi. Pacjentki bez zielonej karty od momentu wykrycia zmiany do rozpoczęcia leczenia czekają blisko rok (jeszcze w styczniu było to pół roku). Z kolei chore z „szybkiej ścieżki” 3 mies. – o tydzień dłużej.
Głównym powodem tak długich kolejek jest – zdaniem autorów – etapowość leczenia. Przy każdej z procedur pacjent stoi w kolejce, tracąc cenny czas. W raku płuc (jest on jedną z najczęstszych przyczyn zgonów w Polsce) pacjent idący tradycyjną ścieżką leczenia, na pierwszą wizytę u pulmonologa czeka blisko 2 mies. Kolejne 3 mies. spędza w kolejce na tomografię klatki piersiowej, a do specjalisty od chirurgii klatki piersiowej ma szansę dostać się po kolejnym miesiącu. To daje już pół roku. 2 tyg. oczekiwania na operację wydaje się przy tym okresem bardzo krótkim. Ale jest jeszcze kolejka na radioterapię paliatywną – 1,4 mies.
Kłopot polega na tym, że – jak przekonują eksperci – nawet jedna trzecia chorych nie otrzymuje zielonej karty. Zdaniem autorów raportu pacjenci są zmuszani do czekania w normalnych kolejkach do specjalistów, bowiem lekarze podstawowej opieki zdrowotnej nie zawsze uważają, że wydanie karty przyspieszającej ten czas oczekiwania jest zasadne. Często wysyłają chorych na dodatkowe badania, wydłużając cały proces.
– Lekarze nie informują chorych, że istnieje możliwość wystawienia karty – przyznaje Szymon Chrostowski z Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych. Dodaje, że placówki np. nie mają podpisanego kontraktu albo lekarze przekonują chorych, że dzięki zielonej karcie ich sytuacja się nie polepszy.
Jacek Siwiec, wiceprezes Zarządu Fundacji WHC, podkreśla, że nie tylko kolejki, ale także dostępność do leczenia bólu czy profilaktyki dzięki badaniom genetycznym przedstawia się nie najlepiej. Średni czas oczekiwania w Polsce na przyjęcie pacjenta do poradni leczenia bólu wynosi 3 tyg. Ale są placówki, w których kolejki są trzy razy dłuższe. Do badań profilaktycznych w kierunku wykrycia mutacji w genie odpowiedzialnym za zachorowania na nowotwór piersi i jajnika rekordowy czas, jaki odnotowano, wynosił 13 mies.
Pielęgniarki nie wracają do chorych
Centrum Zdrowia Dziecka zamknęło wczoraj cztery kliniki. Dzieci z klinik immunologii, endokrynologii, diabetologii oraz urologii zostały przeniesione na inne oddziały. To kolejna odsłona trwającego od ponad dwóch tygodni strajku pielęgniarek w szpitalu. Zmniejszenie liczby pacjentów to strata dla szpitala na poziomie 0,5 mln zł dziennie.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł podkreśla, że jeżeli nie dojdzie do kompromisu, Centrum może grozić nawet zamknięcie. Jednym z powodów jest narastający dług – obecnie wynosi ponad 330 mln zł.
Pielęgniarki nie przyjęły ostatniej propozycji ministerstwa. Chciałyby, aby ich wynagrodzenie brutto wzrosło o 400 zł. Wyższe o 5 proc. miałyby być dodatki za pracę w nocy i w święta.