Nowy sondaż US dla DGP i RMF FM pokazuje, że większa część Polaków pozytywnie ocenia skuteczność wprowadzonych obostrzeń, ale sceptycznie to, jak rząd panuje nad epidemią.

Dziś wieczorem do Polski ma dotrzeć 145 tys. szczepionek firmy AstraZeneca, co oznacza, że jeszcze w tym tygodniu mogą się rozpocząć szczepienia nauczycieli. Być może w odróżnieniu od preparatu Pfizera, który ma być podawany medykom oraz osobom po 60. roku życia, pedagogom zostaną podane wszystkie dawki, bez odkładania połowy z nich na potrzeby drugiego szczepienia.
– Liczymy na to, że preparatu AstryZeneki nie zabraknie, tym bardziej że przerwa między pierwszą a drugą dawką może być dłuższa niż w przypadku Pfizera – tłumaczy nasz rozmówca. Preparat będzie podawany w szpitalach węzłowych, których jest 500. Obecnie dyrektorzy zbierają dane, które zostaną przekazane do szpitali, a te podadzą terminy. We wtorek chętnych było 215 tys. z 454 tys. nauczycieli.
W przypadku szczepionki Pfizera druga dawka powinna być przyjęta do trzech tygodni od przyjęcia pierwszej. W przypadku preparatu AstryZeneki, jak się dowiedział DGP, rząd planuje znacznie dłuższą przerwę między dawkami. Może ona wynosić nawet 10–12 tygodni. To oznacza, że pierwsi nauczyciele drugą szczepionkę otrzymają dopiero na przełomie maja i czerwca.
Rząd uzasadnia odmienną niż w przypadku stosowanych już preparatów strategię wynikami badań prowadzonymi nad skutecznością szczepionki AstryZeneki. Badanie opublikowane w „The Lancet” wykazało, że po podaniu pierwszej dawki skuteczność tej szczepionki wynosi 76 proc. w okresie trzech miesięcy. Po podaniu drugiej dawki skuteczność ta wzrasta do 82,4 proc. Jeśli zaś drugą dawkę poda się szybciej – np. po sześciu tygodniach – skuteczność wynosi zaledwie 54,9 proc.
Rząd obawia się, jaka będzie reakcja nauczycieli. Nie tylko na fakt podania im preparatu od AstryZeneki, ale i na to, że drugą dawkę otrzymają znacznie później niż osoby szczepione szczepionką Pfizera lub Moderny.
– Nauczyciele to trudna grupa zawodowa, jeśli chodzi o takie rzeczy, najbardziej nieufny zawód po prokuratorach w zakresie tego, co im podadzą. Działa na nich kampania antyszczepionkowa. Obawiamy się też, że część z nich nie pójdzie na drugą dawkę – przyznaje osoba z rządu.
Szefowa Komisji Europejskiej publicznie pochwaliła Polskę za organizację szczepień, wymieniając ją jako jeden z krajów UE, obok Danii i Włoch, które poradziły sobie z zaszczepieniem przeciw COVID-19 znacznej liczby obywateli. Z kolei z danych zbieranych przez ourworldindata.org wynika, że jesteśmy na 7. miejscu w UE, jeśli chodzi o liczbę szczepień na 100 osób. Jednak najnowszy sondaż United Surveys dla DGP i RMF FM pokazuje dosyć sprzeczne wyniki.
Zadaliśmy dwa pytania, które dotyczą zbliżonych kwestii. Z jednej strony na pytanie, czy rząd panuje nad pandemią, 43 proc. odpowiadających twierdzi, że tak. Przeciwnego zdania jest 49 proc. pytanych. W tym przypadku widać wyraźnie polityczny podział w odpowiedziach. 95 proc. wyborców PiS jest przekonanych, że rząd panuje nad sytuacją, odwrotnie jest wśród wyborców opozycji. W podziale na wiek widać natomiast, że działania rządu najlepiej są przyjmowane wśród osób w wieku 50–70 lat. Ale już na przykład wśród tych 70 plus, które są najbardziej zagrożone, przeważa przeciwna opinia.
– Słowo „rząd” jest wartościujące. Wyborca opozycyjny, gdy słyszy „rząd”, natychmiast reaguje emocjonalnie – mówi Marcin Duma z United Surveys.
W drugim pytaniu nie pojawia się już kwestia oceny pod kątem politycznym. Zapytaliśmy, jak Polacy oceniają skuteczność dotychczasowych obostrzeń przeciwko COVID-19 w Polsce. W tym przypadku relacja jest odwrotna. 48 proc. ocenia je pozytywnie, przeciwne zdanie ma 40 proc. Wyniki szczegółowe wskazują, że także najlepiej oceniają je osoby w wieku między 50 a 70 lat. Pozytywne oceny przeważają w elektoracie PiS, ale w przeciwieństwie do poprzedniego badania jest ich także sporo wśród wyborców opozycji.
Polska jest jednym z niewielu państw, w których chęć szczepień w okresie od października do grudnia wzrosła. W większości krajów UE, ale i np. Japonii, odnotowano spadki. W Japonii z 70 do 60 proc., w Niemczech z 70 do 65 proc. – Nasz wzrost to również efekt dobrej organizacji, gdyby była zła, nie byłoby tak pozytywnego nastawienia – mówi nasz rozmówca.
Największym kłopotem są dostawy. Moderna ciągle dostarcza mniej niż deklarowała. Również i inne firmy nie realizują swoich obietnic. W efekcie pojawiają się problemy z dostawami do punktów szczepień, a wizyty pacjentów są odwoływane. – Na firmy zwaliła się fala krytyki, teraz są bardzo powściągliwe w informowaniu – mówi nasz rozmówca.
Powodem do zmartwień jest jednak stan epidemiczny. Resort zdrowia podał wczoraj, że liczba nowych przypadków koronawirusa wyniosła 6,9 tys. To najwyższa liczba od ponad dwóch tygodni. Jednocześnie nadal wysoka jest liczba zgonów. Wczoraj resort poinformował o śmierci 360 osób. Niepokojące jest zestawienie tych danych z prognozą ICM. Z jednej strony wczorajsza liczba nowych przypadków jest blisko dwukrotnie wyższa niż wynika z prognozy (codziennie wykonywanych jest około 50 tys. testów). Jednocześnie od kilku dni liczba hospitalizacji spada znacznie wolniej niż spodziewali się twórcy modelu. Wczoraj zajętych było blisko 12,5 tys. łóżek, podczas gdy zgodnie z prognozą powinno ich być ponad 7 tys.
Belfrzy w centrum dyskusji o szczepieniach
Nie tylko w Polsce nauczyciele mają wątpliwości co do szczepień preparatem firmy AstraZeneca. Analogiczna sytuacja jest we Włoszech, gdzie szczepionka brytyjsko-szwedzkiego koncernu także nie trafi do seniorów – ma być podawana tylko osobom w wieku od 18 do 55 lat. To oznacza, że pierwsze partie mogą otrzymać członkowie innych grup priorytetowych, np. nauczycieli (ale też służb mundurowych). Największy związek zawodowy skupiający tę grupę zawodową w poniedziałek wyraził jednak niezadowolenie z faktu, że nie skonsultowano z nim decyzji o szczepieniach preparatem AstryZeneki i zażądał spotkania z osobami odpowiedzialnymi za politykę w tym względzie.
We Francji z kolei związki zawodowe starają się przekonać rząd, aby jak najprędzej rozpoczął szczepienia nauczycieli. Nad Sekwaną sytuacja jednak jest inna: póki co rząd nie zdecydował o zamknięciu szkół, w związku z czym nauczyciele codziennie narażeni są na zakażenie. Związkowcy wskazują też na szczególną sytuację pracowników przedszkoli, bowiem dzieci do lat 6 nie mają obowiązku noszenia maseczek.
Dyskusja o priorytecie dla nauczycieli trwa również w Wielkiej Brytanii, ale tam sytuacja wygląda jeszcze inaczej: akcja szczepień posuwa się tam w wyjątkowym tempie, skutkiem czego spora część najbardziej narażonej populacji może być zaszczepiona już latem. To odkłada konieczność priorytetyzowania wybranych grup zawodowych. Nie zmienia to jednak faktu, że niektórzy nauczyciele głośno domagają się przesunięcia na przód kolejki: sieciowa petycja jednego z nich w tej sprawie zdobyła pół miliona podpisów, skutkiem czego musiała się na jej temat odbyć debata w parlamencie.
Z dostępem do szczepionek nie ma również problemu w Stanach Zjednoczonych, gdzie decyzja odnośnie do kalendarza szczepień leży w gestii poszczególnych stanów (władze federalne wydały w tym zakresie tylko rekomendację). Coraz więcej samorządów decyduje się jednak przesunąć belfrów na przód kolejki, tuż po seniorach i pracownikach służby zdrowia – zrobiło tak już 26 stanów oraz Dystrykt Federalny. To z kolei umotywowane jest wielką dyskusją na temat otwarcia szkół, która od dłuższego czasu toczy się w Stanach.
Izraelscy eksperci z kolei rozważają wprowadzenie przepisu, który nakładałby wręcz na nauczycieli obowiązek zaszczepienia się przeciw koronawirusowi. Rozwiązanie jest kontrowersyjne pod względem prawnym, ale nauczyciele z inny krajów mogą tylko pozazdrościć kolegom znad Morza Martwego, którzy korzystają na wyjątkowym tempie szczepień: na początku miesiąca już ponad połowa nauczycieli otrzymała pierwszą dawkę preparatu.