Nie każda choroba – nawet u dziecka czy osoby starszej – wymaga bezpośredniego kontaktu – przekonują lekarze rodzinni, odnosząc się do planowanego wyłączenia możliwości udzielania teleporad w przypadku najmłodszych i najstarszych pacjentów.

Wczoraj opublikowano projekt kolejnej nowelizacji rozporządzenia w sprawie standardu organizacyjnego teleporady w ramach podstawowej opieki zdrowotnej (o poprzednich jego zmianach dostosowania pisaliśmy m.in. w tekście „Łagodzone warunki teleporady wciąż nierealne”, DGP nr 18/2021). Regulacja pokrywa się z wcześniejszymi zapowiedziami resortu zdrowia. Zgodnie z projektem utworzona zostaje kategoria porad realizowanych wyłącznie w bezpośrednim kontakcie z pacjentem. Obejmie ona świadczenia na rzecz dzieci w wieku do sześciu lat oraz osób, które ukończyły 65. rok życia. Wyjątek stanowić będą wizyty związane z wydawaniem zaświadczeń, recept na kontynuację leczenia oraz zleceń na wyroby medyczne – te nawet w przypadku dzieci i seniorów będzie można, pod pewnymi warunkami, załatwić przez telefon.
Zdaniem autorów projektu dzieci i seniorzy stanowią najbardziej wrażliwe grupy pacjentów, o szczególnie zróżnicowanych i intensywnych potrzebach zdrowotnych. Z tego względu w ich przypadku konieczny jest bezpośredni kontakt z personelem medycznym.
– Wydaje mi się, że nowe rozporządzenie ma na celu rozwiązanie problemu nadużywania teleporad. Ja co prawda nie spotkałem się z takim zjawiskiem, natomiast skoro resort podejmuje takie kroki, to pewnie takie sygnały były. Rozumiem, że tę kwestie należy regulować, natomiast uważam, że rozwiązanie zaproponowane przez resort to wylanie dziecka z kąpielą – komentuje Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego.
Wskazuje, że dotychczasowy standard teleporady pozwalał na jej zastosowanie wyłącznie tam, gdzie mogła być przydatna. Natomiast jeżeli była taka potrzeba, i tak należało odbyć wizytę osobistą. – Naprawdę, nie każda choroba – nawet u dziecka czy osoby starszej – wymaga bezpośredniego kontaktu – argumentuje ekspert. Tym bardziej że – jak przekonuje – decydentom zdaje się wymykać część sytuacji, w których teleporada naprawdę świetnie się sprawdzała. – Już w tym momencie mogę wskazać przypadek, w którym dziecko noszące okulary zaczyna gorzej widzieć. Zgodnie z nowymi zasadami będzie ono musiało przyjść razem z rodzicem tylko po to, żebym mógł wydać e-skierowanie – podkreśla ekspert.
Wskazuje, że nawet najdokładniejsza regulacja nie uchroni przed patologiami. W przeciwieństwie do promowania dobrych wzorców. – Jestem zwolennikiem edukacji. Stąd zamiast prób ograniczania możliwości zastosowania teleporady, skupiłbym się na opracowaniu standardów wywiadu, jak i kampanii informacyjnych dla pacjentów – by przekazywali objawy lekarzowi w trakcie rozmowy – kończy Tomasz Zieliński. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia w konsultacjach