Infrastruktura medyczna często jest zupełnie niedostosowana do potrzeb w regionach – wynika z mapy zdrowia Polaków opracowanej przez DGP.

Najwyższe nakłady na leczenie na jednego mieszkańca, największe skupienie lekarzy, relatywnie krótki czas oczekiwania na wizytę do specjalisty, jeden z lepszych dostępów do tomografu pozytronowego – tak wygląda ochrona zdrowia w województwie łódzkim. Raj dla pacjentów? Nic podobnego.

Ważniejszy styl życia

Na podstawie danych o przeciętnej długości trwania życia, niższej niż w innych województwach, stan zdrowia mieszkańców województwa łódzkiego należałoby uznać za najgorszy w kraju. Umieralność osób dorosłych jest tutaj najwyższa w Polsce. Wysoka jest również umieralność niemowląt. O złym stanie zdrowia mieszkańców województwa świadczy też jedna z najwyższych w kraju liczba orzeczeń o niepełnosprawności na 100 tys. osób. Region cechuje wysoka umieralność z powodu chorób układu krążenia. Problem stanowią również nowotwory złośliwe, z powodu których umiera ponadprzeciętnie dużo osób w wieku przedprodukcyjnym i produkcyjnym – w tej grupie wartość współczynnika zgonów jest najwyższa w Polsce.

– Specjaliści od zdrowia publicznego oceniają, że na długość życia wydolność systemu ochrony zdrowia wpływa w niewielkim stopniu. Dużo ważniejsze są pozostałe czynniki: warunki społeczne, styl życia, sposób odżywiania, wskaźnik bezrobocia – przekonuje Wojciech Kuta, redaktor naczelny „Rynku Zdrowia”.

Pod względem jakości zdrowia Polaków wśród liderów jest woj. podkarpackie, gdzie z kolei dostęp do lekarzy jest wyraźnie poniżej średniej krajowej. Z kolei wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia na leczenie szpitalne w przeliczeniu na mieszkańca są tam najniższe w Polsce. Tak samo jest w przypadku wydatków na ambulatoryjne leczenie specjalistyczne.

Zdaniem socjologa Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego na stan zdrowia oprócz odpowiedniej diety wpływają również wykształcenie oraz regularny tryb życia. Właśnie dlatego jego zdaniem najlepiej wypada Podkarpacie, bo tu życie płynie wolniej i bez stresu.

Podobnie jest w Małopolsce, która również należy do regionów o wyższej od przeciętnej dla całego kraju długości życia. Tymczasem czas oczekiwania do specjalistów i do szpitali jest tam wyjątkowo długi.

Niedostosowany rynek

Chociaż „chore” Łódzkie ma dużo lekarzy, a „zdrowe” Podkarpacie i Małopolska relatywnie mniej, to analiza zaplecza medycznego oraz dostępności do leczenia pokazuje, iż wszędzie brakuje planowania, a rynek publicznych usług medycznych nie jest dostosowany do potrzeb mieszkańców. Wskazują na to zebrane przez DGP dane na temat sytuacji zdrowotnej Polaków oraz istniejącego zaplecza medycznego: dostępu do lekarzy specjalistów, a także możliwości leczenia szpitalnego w takich specjalizacjach, jak kardiologia czy onkologia.

Na przykład w województwie pomorskim, w którym rodzi się najwięcej dzieci (rocznie jest 11 noworodków na tysiąc mieszkańców), jest też najmniejsza liczba miejsc na oddziałach położniczych: 3,7 na 10 tys. mieszkańców. O wiele więcej jest ich np. w województwie opolskim, w którym liczba urodzeń spada radykalnie.

Braki widać także w woj. warmińsko-mazurskim. Przeciętnie żyje się tam dłużej tylko niż w Łódzkiem, tymczasem z dostępem do lekarzy jest marnie. Tak samo może niepokoić fakt, że choć największa liczba zgonów z powodu nowotworów jest w woj. kujawsko-pomorskim (o 40 proc. więcej niż na Podkarpaciu) i w pomorskim, to dostępność do łóżek w oddziałach onkologicznych należy tam do najniższych w kraju.

– W Polsce infrastruktura medyczna niekoniecznie odzwierciedla faktyczne zapotrzebowanie na usługi zdrowotne. Często duże ośrodki powstają, bo jest akurat dobry specjalista w tym zakresie, który tworzy prężną placówkę. Popyt kreuje się potem sam – podsumowuje dr Piotr Szukalski. Tyle że dla pacjentów oznacza to nierzadko konieczność dalekich podróży do specjalisty.

Ustawa nakaże przygotowywanie map wojewodom

Przygotowana przed Ministerstwo Zdrowia ustawa, która ma skrócić kolejki oraz poprawić dostępność do onkologów, przewiduje stworzenie map potrzeb zdrowotnych. Analiza potrzeb musi objąć prognozowaną sytuację demograficzną oraz dostępność pacjentów do anestezjologii, intensywnej terapii, chirurgii ogólnej, chorób wewnętrznych, pediatrii oraz ginekologii i położnictwa. Ma być przeprowadzona na poziomie poszczególnych powiatów. Zajmować się tym będą wojewodowie. Mają przygotowywać mapy raz na trzy lata we współpracy m.in. z Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego. Ich aktualizacja ma się odbywać raz na rok.

Efektem ma być bardziej racjonalne finasowanie opieki zdrowotnej w regionie. Jak tłumaczą autorzy ustawy, w Polsce obserwuje się duże różnice w takich potrzebach na poziomie województw i powiatów. I tak np. w jednych ujawnia się większa zapadalność na konkretny typ raka, w innych jest więcej chorób związanych z układem oddechowym, jeszcze gdzie indziej jest większe zapotrzebowanie na położnictwo. Dlatego sieć usług powinna być zindywidualizowana.

Dzięki porównaniu tych map będzie można też diagnozować problemy ponadregionalne, wymagające współpracy kilku województw.

Nowe podejście ma pozwolić na bardziej transparentne i racjonalne zawieranie umów przez NFZ z podmiotami leczniczymi. Obecnie wszystkie placówki, które spełniają konkretne wymagania co do kadry czy posiadanego sprzętu są rejestrowane przez wojewodów. A każda zarejestrowana placówka może brać udział w konkursach ogłaszanych przez NFZ, który ma obowiązek wziąć pod uwagę wszystkie oferty spełniające kryteria formalne. Teraz Fundusz będzie mógł odmówić przydzielenia kontraktu, jeżeli wskaże, że zgodnie z mapą nie ma zapotrzebowania na kolejny gabinet kardiologiczny czy też do radioterapii, bo rynek jest już nasycony.

Mapy to także efekt oczekiwań i wskazań Komisji Europejskiej. Szacowanie indywidualnych potrzeb inwestycyjnych w sektorze zdrowia przez tworzenie wyżej opisanych map jest podnoszone przez Komisję Europejską w odniesieniu do spełniania tzw. warunków ex-ante (czyli analizy określającej zapotrzebowanie na dane wdrożenie) w zakresie możliwości wsparcia infrastruktury ochrony zdrowia ze środków unijnych w perspektywie finansowej 2014-2020.

Projekt ustawy jest w trakcie konsultacji społecznych. Nowe przepisy mają obowiązywać od 1 stycznia 2015 roku.

OPINIA:

Pewne ogólne prawa nie zawsze da się zastosować w Polsce. Dla przykładu – niby wiadomo, że bogaci żyją dłużej. A przecież Podkarpacie nie jest jako region najbogatsze, odsetek bezrobotnych też nie należy tu do najniższych, tymczasem jeśli chodzi o długość życia, to właśnie tu jest najlepsza sytuacja. Co ciekawe, na jakość życia nie ma przełożenia dostępność do zaplecza medycznego. W latach 70. kanadyjski minister zdrowia Marc Lalonde stworzył paradygmat, zgodnie z którym za stan zdrowia społeczeństwa odpowiada w 50 proc. styl życia. Wtedy też szacował, że zaledwie w ok. 10–15 proc. na długość życia i jego jakość ma wpływ ochrona zdrowia. Teraz ten ostatni współczynnik jest wyższy – ze względu na szybki rozwój technologii medycznych – jednak nadal pewnie nie przekracza 20 proc. Dlatego niższe spożycie alkoholu oraz mniejsza liczba palaczy, prawdopodobnie zdrowsza dieta, a także silne więzy społeczne (życie w rodzinach wielopokoleniowych) w woj. podkarpackim wpływają lepiej na zdrowie niż dostęp do łóżek szpitalnych.

Prof. Bogdan Wojtyniak Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego –Państwowy Zakład Higieny



Im mniej lekarzy, tym Polak zdrowszy

Podkarpackie i Małopolskie to regiony, gdzie żyjemy najdłużej. Tu najrzadziej zapada się na najpoważniejsze schorzenia – nowotwory i choroby układu krążenia. Na przeciwległym biegunie są takie regiony jak województwa łódzkie i lubelskie.

Ten obraz uzyskaliśmy w oparciu o dane z poszczególnych województw zbierane przez wojewodów oraz na bazie ustaleń GUS i Ministerstwa Zdrowia.

Paradoksalnie tam, gdzie żyje się najkrócej, dostęp do opieki medycznej jest na wysokim poziomie. Tym samym liczba lekarzy oraz nowoczesnego sprzętu diagnostycznego nie wpływa na kondycję mieszkańców.

Najszybciej w Polsce umierają łodzianie – średnio w wieku 70 lat i jednego miesiąca – chociaż pracuje tu najwięcej lekarzy: ponad 24 na 10 tys. ludności. Opieka kardiologiczna również jest bardzo rozwinięta. Na 10 tys. mieszkańców przypadają ponad 3 łóżka. Dla porównania: najniższy wskaźnik wynosi 1,3, notuje się go w województwie lubuskim. W Łodzi jest także jeden z krótszych czasów oczekiwania na wizyty szpitalne czy ambulatoryjne.

Na drugim, najzdrowszym krańcu znajduje się Podkarpacie, gdzie żyje się najdłużej – panowie statystycznie do 73 lat i siedmiu miesięcy, czyli o prawie trzy lata dłużej niż w Łódzkiem. Tymczasem na Podkarpaciu brakuje lekarzy – jest ich tylko 19,4 na 10 tys. mieszkańców. Zdaniem Wojciecha Kuty, redaktora naczelnego branżowego „Rynku Zdrowia”, klucz do długowieczności jest prosty: decyduje przede wszystkim styl życia, a nie dostęp do usług medycznych.

Od przyszłego roku Ministerstwo Zdrowia chce, by województwa tworzyły własne mapy zapotrzebowania zdrowotnego. Zgodnie z nimi w regionie liczba lekarzy oraz usług ma być dostosowana do realnego zapotrzebowania mieszkańców.