Ministerstwo Zdrowia dostrzegło w sposobie przeprowadzania szkoleń ciągłych dla farmaceutów nieprawidłowości, o których DGP pisał miesiąc temu. Część rynku szkoleń została bowiem opanowana przez firmy farmaceutyczne. Resort oczekuje wyjaśnień od szkół wyższych i okręgowych izb aptekarskich.
Farmaceuci zatrudnieni w aptece lub hurtowni mają obowiązek stałego podnoszenia kwalifikacji. Uprawnienia do przeprowadzania szkoleń mają przy tym jedynie wybrane uczelnie. Te zaś często nawiązują współpracę z koncernami farmaceutycznymi, które są faktycznymi organizatorami treningów. W efekcie w trakcie wykładów promowane są produkty danej firmy. Koncerny w ten sposób docierają do klientów, uczelnie mają pieniądze od uczestników kursu, a farmaceuci – punkty, które muszą zbierać w ramach szkoleń.
– Wprowadzenie zmian dotyczących takich szkoleń wiązałoby się z nowelizacją przepisów. Podjęcie prac w tym zakresie musi być poprzedzone szczegółową analizą – mówi Krzysztof Bąk, rzecznik resortu zdrowia. Podczas jednej z ministerialnych narad zastanawiano się nad sposobem reakcji na ujawnione praktyki. Efekt: resort poprosił o wyjaśnienia uczelnie, a Naczelna Izba Aptekarska ma zrobić to samo w stosunku do okręgowych izb aptekarskich, które potwierdzają zdobycie punktów.
Nie wyklucza się też, że Skarb Państwa mógłby pokrywać koszty obowiązkowych szkoleń. Obecnie płacą za nie sami farmaceuci. – Zmiana rozwiązań w zakresie ich finansowania jest uzależniona od sytuacji finansowej budżetu państwa – podkreśla Bąk.