Lekarze przez dwa miesiące mogą mieć problemy z uznawaniem kwalifikacji w UE. Winny jest rząd, który zmieniając przepisy, nie poinformował Brukseli.
Nowe zasady kształcenia lekarzy / Dziennik Gazeta Prawna
Resort zdrowia zmienił nazwę egzaminu, na podstawie którego medycy uzyskują prawo wykonywania zawodu w UE. Nie zdążył jednak na czas powiadomić o tym Komisję Europejską. Dopiero na przełomie czerwca i lipca ukaże się jej komunikat informujący o nowej nazwie egzaminu państwowego lekarzy.
Ten organizowany jest od tego roku jako lekarski egzamin końcowy (LEK). Do ubiegłego roku obowiązywała nazwa lekarski egzamin państwowy (LEP). LEK jest równoważny z LEP, ale pod starą nazwą został wpisany do załącznika dyrektywy 2005/36/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 7 września 2005 r. (Dz.Urz. UE L 255/22). Na podstawie tego dokumentu kraje członkowskie UE oraz państwa Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Szwajcaria uznają kwalifikacje polskich lekarzy. Dotychczas wystarczyło zdać egzamin i uzyskać odpowiednie zaświadczenie z polskiej izby lekarskiej. O ten dokument wystąpiło do okręgowych izb lekarskich już prawie 1,5 tys. młodych medyków. Lekarz, który dopełnił tych formalności, bez problemu mógł podjąć pracę lub rozpocząć naukę wybranej przez siebie specjalizacji w innych państwach UE.

Spóźniona procedura

Teraz jest to utrudnione. O zmianie nazwy egzaminu Polska powinna poinformować Komisję Europejską. Zrobiła to, ale za późno. Procedura notyfikacji jest czasochłonna, a została uruchomiona dopiero kilka miesięcy temu.
Resort zdrowia zwlekał z przygotowaniem rozporządzenia w sprawie lekarskiego egzaminu końcowego. Dopiero 21 lutego tego roku krajowy koordynator ds. dyrektywy 2005/36/WE przekazał stosowną informację do swoich odpowiedników we wszystkich państwach UE (oraz EOG i Szwajcarii). Dwa dni później odbywał się już pierwszy LEK. W efekcie komunikat Komisji Europejskiej, który zakończy procedurę notyfikacji, ukaże się dopiero za dwa miesiące.
– Zmiany nie wpłyną na przebieg procesu uznawania kwalifikacji lekarzy i lekarzy dentystów w państwach członkowskich UE (oraz EOG i Szwajcarii) – twierdzi jednak Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.

Inna nazwa

Jak sprawdził DGP, nie do końca jest to prawdą. Nazwa egzaminu, który ukończyli lekarze, nie jest bowiem tożsama z tą, która jest wpisana do załącznika dyrektywy. Instytucje państw członkowskich UE, które zajmują się potwierdzaniem kwalifikacji, są więc zdezorientowane.
– Mieliśmy pytanie od niemieckiego odpowiednika izby lekarskiej o sposób postepowania z lekarzami, którzy zgłosili się z nienostryfikowanym dokumentem. Organ musi kierować się tym, co ma zapisane w załączniku, a tam jest wpisana nazwa LEP – wskazuje Mariusz Przybycień-Szczęsny z Naczelnej Izby Lekarskiej. Taki problem do lipca mogą mieć lekarze, którzy zdawali LEK, a posiadają już pełne prawo wykonywania zawodu. Zmiana nazewnictwa nie odbije się natomiast negatywnie na sytuacji osób, które przystąpiły do egzaminu w trakcie stażu.
– Nie mają jeszcze pełnego prawa wykonywania zawodu. Zanim je uzyskają procedura notyfikacji zostanie ukończona i nie powinni mieć problemu z potwierdzeniem kwalifikacji – podkreśla Maciej Hamankiewicz, prezes NRL.
Jednak zmiana nazwy może mieć dalsze konsekwencje. Po zakończeniu procedury notyfikacji, kiedy oficjalnie zostanie uznana nazwa LEK, problemy za granicą mogą mieć ci specjaliści, którzy zdali lekarski egzamin państwowy.
– Będą musieli pobrać zaświadczenie w Polsce, że nazwa LEP jest równoznaczna z LEK. To kolejne utrudnienie administracyjne – uważa Grzegorz Napiórkowski, prezes Stowarzyszenia Młodych Lekarzy.
Dodaje, że całe zamieszanie jest całkowicie niepotrzebne, bo poza nazwą w lekarskim egzaminie nic się nie zmieniło.