Rząd chce uregulować zawód ratownika medycznego. Obecnie prawie 14 tys. osób wykonuje tę profesję bez unormowań prawnych dotyczących uzyskiwania kwalifikacji.
Ratownicy medyczni chcieli osobnej ustawy dla swojego zawodu. Ta na razie nie powstanie. Resort zdrowia wpisał jednak nowe regulacje dotyczące tej grupy zawodowej do projektu nowelizacji ustawy z 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym (Dz.U. nr 191, poz. 1410 z późn. zm.).
Przepisy trzeba zmienić, bo za dwa lata zostanie wygaszone kształcenie ratowników medycznych w szkołach policealnych. Od 2015 r. nowe osoby wchodzące do zawodu będą musiały mieć wykształcenie wyższe co najmniej na poziomie licencjatu. Rząd chce także, aby warunkiem wykonywania tego zawodu było przystąpienie do państwowego egzaminu ratownictwa medycznego (PERM). Według wstępnych propozycji resortu miałby być obowiązkowy dla wszystkich osób, które ukończą studia na kierunku ratownictwo medyczne po 1 października 2015 r. Jego zdanie będzie jednoznaczne z uzyskaniem kwalifikacji zawodowych.
Pomysł chwalą eksperci, bo zmiana doprowadzi do ujednolicenia kształcenia w tej profesji. Obecnie jest ono zróżnicowane w zależności od wybranej przez ratownika ścieżki edukacyjnej. Absolwenci szkół policealnych uczą się zawodu przez dwa lata i 2100 godzin. Nabywają głównie umiejętności manualne. Dużo większą wiedzę teoretyczną zdobywają osoby kończące licencjat, bo studia trwają 3 lata i składa się na nie 3800 godzin zajęć. Poziom wiedzy pracowników zależy także od ukończonej uczelni.
– Niektóre uruchamiały te studia ze względu na duże zainteresowanie kandydatów, mimo że nie prowadziły innych kierunków medycznych. Nie miały ani doświadczenia, ani kadry. Wprowadzenie egzaminu państwowego wymusi na nich ujednolicenie programów – podkreśla Mateusz Komza, przewodniczący zarządu Polskiej Rady Ratowników Medycznych.
Po zmianie prawa absolwenci szkół policealnych nadal będą obecni w systemie państwowego ratownictwa medycznego. Resort zdrowia nie zamierza cofać im uprawnień, ale musi rozwiązać problem nadmiaru chętnych do pracy w karetkach. Zawód wykonuje prawie 14 tys. osób, a na rynek pracy wciąż wchodzą kolejne. Od 2007 r. prawie 2 tys. osób uzyskało tytuł licencjata, a ponad 3,2 tys. kolejnych świadectwo ukończenia szkoły policealnej dla ratowników. Tymczasem w systemie jest około 1450 zespołów ratownictwa medycznego i niewiele ponad 230 szpitalnych oddziałów ratunkowych.
Dlatego resort zdrowia chce poszerzyć ustawowe kompetencje przedstawicieli tego zawodu. Obecnie poza karetkami i szpitalnymi oddziałami ratunkowymi ich umiejętności są wykorzystywane w ratownictwie górskim, narciarskim i wodnym. Ratownicy mogą też uczestniczyć w zabezpieczaniu medycznym imprez masowych. W projekcie nowelizacji ustawy o PRM resort zdrowia zapisał, że oprócz medycznych czynności ratunkowych będą mogli wykonywać także inne zadania.
– Rozwiązałoby to m.in. problem kobiet ratowników medycznych, którym przepisy zabraniają dźwigania więcej niż 15 kg, a więc nie powinny nosić noszy – podkreśla Jarosław Gucwa, autor pierwszej ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym.
Z tego powodu wiele stacji pogotowia ratunkowego nie chce zatrudniać kobiet w karetkach. W oddziałach szpitalnych mogłyby one uzupełnić braki w obsadzie pielęgniarskiej. Po zmianie prawa ratownicy mogliby być zatrudniani także w innych oddziałach szpitalnych, do których trafiają pacjenci w stanach nagłego zagrożenia życia.
Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, podkreśla, że wskazywanie katalogu przyszłych miejsc pracy ratowników medycznych jest przedwczesne, ponieważ prace nad projektem nie zostały zakończone. Jest on obecnie w uzgodnieniach wewnątrzresortowych.