Duży szpital może zaoszczędzić nawet 10 tys. zł miesięcznie potrącając pielęgniarkom z ich wynagrodzeń należności z tytułu przynależności do izby, ale nie przekazując tych pieniędzy. Tak właśnie robi dyrekcja dwóch warszawskich zakładów. Problem dotyczy prawie 400 pielęgniarek. Placówki nie dokonały żadnego przelewu za ubiegły rok, w tym robiły to wybiórczo.

Problem z długiem

Robert Tomasz Krawczyk, dyrektor Samodzielnego Publicznego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie, tłumaczy, że jego szpital ma 100 mln zł długów. Sama jego obsługa kosztuje rocznie kilka milionów złotych. Kontrakt z NFZ jest zbyt niski, aby na bieżąco regulować wszystkie zobowiązania, dlatego co jakiś czas placówka boryka się z zajęciami komorniczymi.
Obowiązki pielęgniarek i położnych związane z przynależnością do izby / DGP
– Wtedy muszę głowić się, jak uzbierać pieniądze na wynagrodzenia dla pracowników. Pensje i składki do ZUS są dla mnie priorytetem. Na odprowadzenie należności do samorządu nie starcza już pieniędzy – podkreśla Krawczyk.
Konsekwencje ponoszą pielęgniarki. Otrzymują niższe wynagrodzenie, ale przez izbę są traktowane jak osoby, które nie płacą swoich zobowiązań.
– Zgodnie z uchwałą okręgowej rady nie korzystają z ubezpieczenia OC, które zapewniamy wszystkim innym pielęgniarkom. Są pozbawione dofinansowania do nauki oraz zapomóg losowych – tłumaczy Ewa Przesławska, przewodnicząca Warszawskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych (WOIPiP).
Straty ponosi także samorząd. Warszawskie szpitale zalegają mu z płatnościami w wysokości prawie 200 tys. zł. Cały roczny dochód izby ze składek członkowskich to 4 mln zł. Dlatego sprawa trafiła do prokuratury. Ta ją jednak umorzyła, argumentując, że brak jest znamion czynu przestępczego, bo dyrekcja szpitala nie przywłaszczyła sobie tych kwot, lecz przeznaczyła je na bieżącą działalność. Sprawa została umorzona także przez sąd, do którego izba złożyła zażalenie na decyzję prokuratury. Ten wskazał na winę NFZ, który nie zapewnił szpitalowi wystarczającego finansowania.

Placówka łamie prawo

Z tą argumentacją nie zgadza się Wojciech Matecki, adwokat i pełnomocnik WOIPiP.
– To jest przestępstwo przeciwko prawom pracownika. Szpital pobiera jeden procent wynagrodzenia pielęgniarki. Jeżeli nie odprowadza tych pieniędzy do izby, to powinien te środki pracownikowi zwrócić – podkreśla.
Innego zdania była jednak Państwowa Inspekcja Pracy (PIP), do której również skargę skierowała WOIPiP. Ta została oddalona.
– Kwestia odprowadzania składek przez szpital wykracza poza nasze kompetencje. Nie podlega to kontroli i nadzorowi inspekcji – podkreśla Aleksandra Zagajewska, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu PIP w Warszawie.

Skuteczny monitoring

Z podobnymi praktykami pielęgniarki i ich samorządy mogą spotykać się coraz częściej, bo sytuacja finansowa szpitali pogarsza się. Niedawno składki do samorządu przestał przekazywać jeden z dużych pracodawców z Małopolski. Tutejsza izba pielęgniarek i położnych prowadzi jednak ewidencję wpłat i na bieżąco je monitoruje. Dosyć szybko ustaliła więc, że szpital zalega z wpłatami. Wystarczył jeden telefon do księgowego z zapowiedzią wniesienia sprawy do prokuratury i szpital szybko wpłacił zaległe kwoty.
Podobne problemy miała już kilkukrotnie gorzowska OIPiP. Na jej terenie znajduje się najbardziej zadłużona placówka w Polsce – Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim, którego dług przekracza 250 mln zł. Kilkakrotnie już zdarzało się, że nie przekazywał składek, ale zawsze uzgadniał to z samorządem. I właśnie takie rozwiązanie może być najkorzystniejsze dla wszystkich stron.
– Odbywało się to zawsze na zasadzie porozumienia między dyrekcją placówki a izbą. Składki były spłacane w ratach, albo z miesięcznym opóźnieniem. Ponieważ 0byliśmy o tym informowani, pielęgniarki nie były pozbawiane dofinansowania do nauki, ani ubezpieczenia OC – podkreśla Teresa Ziółkowska, wiceprzewodnicząca gorzowskiej OIPiP.