Na Euro 2012 spodziewamy się około miliona kibiców. Większość z nich ściągnie do Polski na kilka godzin przed wybranym meczem, a po kilku godzinach od jego zakończenia opuści nasz kraj. Te kilkanaście szczytowych godzin w dniach rozgrywek meczowych może się więc okazać najtrudniejszą próbą nie dla hotelarzy, ale dla służby zdrowia.
Szpitale w miastach, w których odbywać się będą mecze, nie mogą jednak liczyć na dodatkowy, poważny zarobek. Za gotowość służby zdrowia do niesienia pomocy ani też za samą pomoc nikt nie kwapi się płacić. Placówki medyczne nie mogą też liczyć na większe kontrakty z Narodowego Funduszu Zdrowia, jeśli okaże się, że pomocy trzeba będzie udzielić wielu osobom. Fundusz z okazji mistrzostw dodatkowych wydatków ponosić raczej nie zamierza. Budżet państwa także nie przewiduje żadnej rezerwowej puli. Ministerstwo Zdrowia na potrzeby Euro 2012 przekazało 23 karetki pogotowia. Nic dziwnego, że szefowie szpitali, którzy liczą się z potrzebą udzielenia pomocy większej liczbie pacjentów, wykazują – nieoficjalnie – sporą nerwowość. Te zadłużone mogą bowiem popaść w jeszcze większe długi.
Oficjalnie jednak wszystko gra. UEFA jasno stwierdziła, że za gotowość niesienia pomocy VIP-om płacić nie zamierza. Euro 2012 jest dla wybranych szpitali tak wielką reklamą, że związane z tym koszty zwrócą im się z nawiązką. Tej zasady UEFA przestrzegała skrupulatnie w czasie wszystkich imprez w różnych krajach. Nie uchyla się natomiast od finansowej odpowiedzialności za zorganizowanie opieki medycznej dla kibiców podczas meczów na Stadionie Narodowym. W czasie rozgrywek będzie tam zorganizowane dziesięć punktów pomocy medycznej, w pogotowiu – na potrzeby stadionu – ma też czuwać dziewięć karetek. Ale już za punkty medyczne w strefach kibiców płacić będą miasta gospodarze.

NFZ nie zamierza przeznaczyć dodatkowych środków dla szpitali na czas Euro. Ubezpieczeni kibice też mogą się okazać dla służby zdrowia zmorą

Najwięcej ma być „punktów krótkoterminowej opieki medycznej”, w których pobyt pacjentów przewiduje się na kilka, kilkanaście godzin. Będą to namioty z łóżkami, z zapewnioną opieką lekarską. Brzmi tajemniczo, a chodzi po prostu o to, aby uchronić szpitale przed nawałą nietrzeźwych kibiców. Lepiej i z pewnością taniej, żeby trzeźwieli w namiotach i nie blokowali szpitalnych łóżek. Poważnym wydatkiem dla budżetu miasta stołecznego Warszawy będą 3 mln zł, które podzielone zostaną między szpitale stołeczne, by w czasie rozgrywek trzymały w pogotowiu 300 wolnych łóżek. W innych miastach wybrane szpitale za gotowość pieniędzy nie dostaną, ponieważ blokować łóżek nie będą. Nauczyły się bardziej nowoczesnego zarządzania kryzysowego, polegającego na opanowaniu systemu zwalniania łóżek dopiero wtedy, kiedy staje się to rzeczywiście potrzebne. Elżbieta Lipska, koordynatorka opieki medycznej podczas Euro 2012, podkreśla, że opanowanie systemu zarządzania kryzysowego przyda się szpitalom nie tylko podczas mistrzostw, ale także podczas innych imprez. W przyszłości przydadzą się też przepisy o zabezpieczaniu imprez masowych, których do tej pory w Polsce w ogóle nie było. Gdyby nie Euro, pewnie nie zdążylibyśmy też z przygotowaniem najważniejszych polskich portów lotniczych do spełnienia kryteriów WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), dotyczących zapobiegania przenoszeniu chorób wysoce zakaźnych.
Za sprawność opieki medycznej podczas Euro odpowiada aż czterech ministrów – sportu, zdrowia, obrony narodowej i spraw wewnętrznych. Żaden jednak nie wyjmie ani złotówki, jeśli okaże się, że zbyt wielu kibiców, którzy będą potrzebowali pomocy naszej służby zdrowia, nie wykupiło polisy ubezpieczeniowej, a nie zostało to ujawnione przy przekraczaniu granicy. Najmniej ryzykowni są kibice z innych krajów unijnych, legitymujący się europejską kartą ubezpieczenia zdrowotnego. Szpital czy przychodnia bez większych komplikacji odzyska należne za nich pieniądze od naszego NFZ, który potem rozliczy się ze swoim odpowiednikiem w danym kraju. Problem w tym, że – jak podkreślają dyrektorzy placówek – kibice ci zjadają nasze kontrakty, są bowiem leczeni w ramach corocznej puli zakupionej przez NFZ. Z okazji Euro 2012 kontrakty te nie są wcale większe. Gdyby takich przypadków było dużo, zmniejszyłaby się liczba procedur dla krajowców.
Zupełnie inne problemy wiążą się z przyjazdem kibiców mających ubezpieczenia komercyjne. Dotychczasowa praktyka pokazuje, że z odzyskaniem pieniędzy za ich leczenie mogą być wielkie problemy, zwłaszcza od obywateli Ukrainy. Polisy, które wykupują u siebie, są często sprzedawane przez niewiarygodne firmy, od których nie sposób wyegzekwować należności. Już teraz polskie szpitale mają sporo takich złych długów. W przypadku polis komercyjnych w odzyskiwaniu pieniędzy od zagranicznych towarzystw nie pośredniczy bowiem nasz NFZ. Dlatego ambasada polska w Kijowie już dawno temu opublikowała listę ubezpieczycieli ukraińskich, których polisy będą u nas honorowane. Problem w tym, że podczas Euro służby graniczne mogą po prostu nie mieć czasu, by każdego sprawdzić.
Dla polskich przychodni i szpitali Euro 2012 będzie więc jak ruletka. Jeśli udzielą podczas igrzysk pomocy wielu kibicom z dobrymi polisami komercyjnymi, mogą sporo do chudego kontraktu z NFZ dorobić. Jeśli jednak z odzyskaniem należności będą mieć kłopoty, mistrzostwa okażą się gwoździem do finansowej trumny. Gdyby zaś z usług polskiej służby zdrowia masowo korzystali ubezpieczeni obywatele UE, stanie się to problemem dla polskich pacjentów. Polacy po mistrzostwach na poratowanie własnego zdrowia będą bowiem czekać dłużej.