Placówki medyczne unieważniają przetargi na leki. Wszystko przez niejasne przepisy ustawy refundacyjnej. Tracą na tym pacjenci.
W szpitalach rozpoczęły się pierwsze w tym roku przetargi na leki. Część z nich już musiała zostać unieważniona. Ustawa refundacyjna uniemożliwia bowiem kupowanie drogich medykamentów, mimo że potrzebują ich chorzy. Ci są więc skazani na gorsze leczenie, ponieważ do szpitala nie mogą przyjść z własnymi lekami. Teraz dyrektorzy stają przed jeszcze jednym problemem. Placówki medyczne otrzymują właśnie aneksy do umów zawartych z dostawcami w ubiegłym roku. Hurtownie mogłyby wówczas stosować zabronione obecnie rabaty i oferowały szpitalom w przetargach tanie leki. Po wejściu w życie ustawy refundacyjnej hurtownicy stracili na obniżce marż. Próbują więc wymóc na szpitalach podwyższenie cen leków do poziomu cen urzędowych, czyli tych, które wynikają z ustawy refundacyjnej, ale obowiązują dopiero od 1 stycznia.
Zmiany w refundacji leków / DGP

Nierówne traktowanie

Dyrektorzy szpitali nie chcą jednak płacić więcej, zwłaszcza że musieliby zmieniać rozstrzygnięcia przetargów.
– Nie możemy się na to zgodzić, ponieważ byłoby to nierówne traktowanie oferentów. Jeśli do przetargu stanęło pięć firm, wygrała właśnie ta jedna, ponieważ zaproponowała najniższą cenę – podkreśla Renata Ruman-Dzido, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.
Jej zdaniem aneksując umowy z dostawcami, szpital naruszyłby prawo zamówień publicznych.
– Z drugiej strony, gdybyśmy mieli obowiązek stosowania wyłącznie cen urzędowych, to jaki sens miałoby w ogóle organizowanie przetargów na zakup leków. Uważam, że na gruncie prawa nie ma podstaw do tego, aby aneksować umowy i podwyższać cenę do poziomu cen urzędowych – dodaje Renata Ruman-Dzido.
Wszystkie problemy biorą się z ustawy refundacyjnej. Nowymi zasadami refundacji objęła ona nie tylko apteki, ale także szpitale. Te, dokonując zakupów leków refundowanych dla pacjentów, muszą uwzględnić ceny urzędowe.
– Sprzedaż leków po cenach niższych niż urzędowe dokonywana na takich zasadach nie stanowi naruszenia ustawy o refundacji – zapewnia Jakub Szulc, wiceminister zdrowia.
Na obniżenie ceny leku poniżej urzędowej muszą się jednak zgodzić inni gracze na rynku: firmy farmaceutyczne i hurtownicy. Ci ostatni podkreślają, że firmy farmaceutyczne nie chcą im sprzedawać leków taniej, więc oni również nie zamierzają kredytować szpitali. Niektórzy producenci leków mówią zaś, że obniżki nie są możliwe ze względów biznesowych.
– Nasz produkt ma status leku ratującego życie, więc dostosowaliśmy jego cenę do limitu wyznaczonego przez Ministerstwo Zdrowia, aby móc się wywiązać ze zobowiązań wobec szpitali. Dalsze obniżki nie będą możliwe – zapowiada Marynika Woroszylska-Sapieha, dyrektor generalny grupy Sanofi, jednego z producentów leków przeciwzakrzepowych.



Tylko tanie leki

Wszystko dlatego, że resort zdrowia pogrupował leki w tzw. grupy limitowe i stworzył dla nich limity finansowania. W grupie może być kilka medykamentów o różnej cenie. Na dodatek nie wszystkie są dla siebie dokładnymi odpowiednikami, bo mogą mieć różny skład chemiczny. Szpitale musiałyby je wszystkie kupować nie drożej niż wynosi cena, którą wyznacza jeden lek w danej grupie, zwykle generyczny (czyli tańszy). W praktyce nie mogłyby się więc zaopatrywać w produkty droższe niż ten, który wyznacza limit. Problem dotyczy przede wszystkim insulin, dla których limit został określony na poziomie 100 zł, a urzędowe ceny niektórych leków dla chorych na cukrzycę sięgają 140 zł. Podobnie jest z lekami przeciwzakrzepowymi, które są w jednej grupie limitowej, choć ich ceny wahają się od kilkunastu do kilkuset złotych.
W aptece różnicę między limitem a ceną urzędową dopłaca pacjent. Szpitalom nie wolno pobierać od chorych żadnych opłat, więc nie wiadomo, kto powinien pokryć tę różnicę, jeśli dostawcy leków nie chcą obniżyć cen.
Resort zdrowia w marcu pilnie wydał komunikat, w którym dowodzi, że szpitale są ograniczone limitem tylko wtedy, gdy kupują leki, które są odpowiednikami tego produktu, który go wyznacza.
– Niestety taki wniosek nie wynika wprost z ustawy refundacyjnej. Niektórzy dyrektorzy szpitali boją się więc kupować leki na zasadach opisanych w komunikacie – podkreśla Ewa Rutkowska, adwokat, partner w kancelarii Baker & McKenzie Krzyżowski i Wspólnicy.
Jej zdaniem może to niedługo doprowadzić do sytuacji patowej, kiedy ze szpitali znikną droższe leki refundowane. Problem w tym, że placówki medyczne mają obowiązek zapewnić je chorym, a ci nie mogą do szpitala zgłaszać się z własnymi. Placówka stanie się więc miejscem, gdzie pacjenci będą skazani na gorsze leczenie. Dodatkowo trzeba będzie ich przestawiać na tańsze terapie, nawet jeśli jest to niewskazane ze względów medycznych .

Bez insuliny w szpitalu

Problemy szpitali z kupowaniem leków na nowych zasadach ujawniły nowe przetargi. NZOZ Szpital Powiatowy w Wieruszowie już trzykrotnie w tym roku próbował kupić zagraniczne insuliny oraz paski do glukometrów i za każdym razem musiał unieważnić postępowanie przetargowe.
– Nikt nie złożył żadnej oferty. Limity cenowe są ustalone na poziomie polskiego leku generycznego, a inne insuliny są droższe. Prawdopodobnie firmom nie opłaca się startować do przetargu – mówi Barbara Sawicka z NZOZ Szpitala Powiatowego w Wieruszowie. Placówka ma tylko polską insulinę pochodzącą z ubiegłorocznych zapasów.
Także duże szpitale mają problemy z realizacją ustawy.
– Unieważniliśmy już dwa przetargi, bo nie możemy kupować leków zaproponowanych przez hurtownie, ponieważ przewyższały limit wynikający z ustawy – mówi Marek Balicki, dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie.
Dodatkowym utrudnieniem przy organizacji przetargów na zakup leków są częste zmiany na listach leków refundowanych. Ich wykazy mają być zmieniane co dwa miesiące. Równie często mogą zmieniać się limity refundacji. Jak podkreśla Michał Pietrzykowski, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, te zapisy ustawy refundacyjnej są w ewidentnej sprzeczności z prawem zamówień publicznych.
– Procedura przetargowa trwa długo. Szpitale zgodnie z nią muszą określić kwotę, jaką zamierzają przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia.
– Reguły gry zmieniają się jednak w trakcie przetargu, ponieważ zanim zostanie on rozstrzygnięty, z mocy ustawy zmieniają się ceny urzędowe leków. Szpital ma do wyboru albo ogłosić nowy przetarg, albo dokonać korekty cen – podkreśla Michał Pietrzykowski.
Niektórzy dyrektorzy przyznają, że mając do wyboru, postępować literalnie zgodnie z ustawą refundacyjna czy przestrzegać prawo zamówień publicznych, wybierają to drugie.
– Kupuję leki po cenach wynikających z przetargów, a nie po cenach urzędowych. Jestem odpowiedzialny za to, aby pacjentom zapewnić leczenie. Nie będę stosował innego prawa jak prawo zamówień publicznych i ustawę o prawach pacjenta – mówi Marek Nowak, dyrektor Szpitala im. Biegańskiego w Grudziądzu.