Pół miliona obywateli leczy się prywatnie – wynika z raportu analizującego rynek ubezpieczeń w Polsce i za granicą. Polska Izba Ubezpieczeń (PIU) razem ze Związkiem Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych INFARMA i firmą Sequence przeprowadziły pogłębioną analizę roli prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych w systemie zdrowia. Pokazują w niej, jak brak reformy finansowania służby zdrowia wpływa na jej nieefektywne zarządzanie. I na brak regulacji, dzięki którym mogłoby się to poprawić.
Dziś mimo publicznej i teoretycznie bezpłatnej służby zdrowia (jak donosi CBOS) blisko połowa Polaków do niej dopłaca. Są do tego zmuszeni niewydolnością systemu opieki medycznej. Kolejki do specjalistów to główna przyczyna, dla której pacjenci sięgają po usługi prywatne (aż 78 proc. jest niezadowolonych z opieki zdrowotnej). Tak musiał zrobić Adam Kozłowski, nauczyciel z Warszawy: z powodu bólu kręgosłupa nie mógł chodzić, dostał od lekarza skierowanie na intensywną rehabilitację. Ale pierwsze terminy były za pół roku, pomocy więc poszukał prywatnie. Na same masaże wydał 1400 zł. To jeden z wielu przypadków.
Zdaniem ekspertów z PIU kolejny problem to ten, że z powodu braku odgórnych regulacji prywatne firmy zawyżają ceny za usługi. – Gdyby w Polsce istniały przepisy definiujące ubezpieczenie zdrowotne, a produkt stał się masowy, ceny by spadły, na czym skorzystaliby wszyscy – mówi Dorota Fal z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Całkowite wydatki na zdrowie / DGP
Ale w Polsce rynek ubezpieczeń zdrowotnych jest słabo rozwinięty. Żaden z ubezpieczycieli nie kupił ani nie stworzył większej firmy medycznej, by w ramach zamkniętej sieci placówek obsługiwać od strony medycznej ubezpieczonych klientów.
Jedną z częściej stosowanych metod współpracy jest stała obsługa klientów ubezpieczycieli przez wybraną sieć placówek firmy abonamentowej. Polacy też często abonament wykupują na własną rękę lub robią to za nich pracodawcy.
Od niedawna istnieje możliwość ubezpieczenia szpitalnego. W zeszłym roku pojawiło się kilka prywatnych szpitali, a firmy zaoferowały dostęp do operacji planowych w 70 placówkach w Polsce. To jednak nadal zbyt mało popularna usługa, chorzy w naszym kraju korzystają przede wszystkim z publicznych szpitali. W sumie z 31 mld zł, które są przeznaczane na finansowanie tych placówek, tylko 0,6 mld zł pochodzi z prywatnych wydatków. Za to aż 30 mld zł idzie z kieszeni pacjentów na wydatki na służbę zdrowia, z czego 11,5 mld zł – na opiekę ambulatoryjną.
Zdaniem autorów raportu najpilniejsze jest prawne uregulowanie systemu prywatnych dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. To dałoby dodatkowy zastrzyk finansowy branży, pozwoliło na otwarcie nowych placówek i zaostrzyło konkurencję między firmami.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zapowiedział, że projekt regulacji dotyczących dodatkowych ubezpieczeń w połowie roku trafi do konsultacji. Jednak sam pomysł wprowadzenia tej ustawy budzi wiele kontrowersji. Jego krytycy zarzucają, że może to prowadzić do powstania grupy osób uprzywilejowanych, mających dostęp do szybszej i lepszej opieki zdrowotnej. To zaś uderzy przede wszystkim w tych najbiedniejszych.
Projekt może wzbudzić jeszcze więcej emocji, jeśli resort zdrowia zawęziłby koszyk przysługujących nam świadczeń. Wtedy musielibyśmy wykupić dodatkowe ubezpieczenie na to, czego by w nim zabrakło. Albo zaryzykować przyjmując, że pewnych usług nigdy nie będziemy potrzebować.
Autorzy analizy przyznają: prywatne ubezpieczenia zdrowotne mogą naruszyć poczucie równości dostępu do świadczeń zdrowotnych. Jednak udowadniają, że zwiększenie strumienia finansów, który by zasilił finansowanie służby zdrowia, a także zwiększenie konkurencyjności mogłyby ostatecznie przynieść korzyści wszystkim.