Minister zdrowia zapowiada, że każda rodząca kobieta będzie mogła liczyć na pomoc łagodzącą ból. Dla pacjentek będzie ona na życzenie i zawsze za darmo. Ma być wliczona w cenę porodu, za który płaci NFZ.
Znieczulenia dla wszystkich rodzących – taki rewolucyjny pomysł znajduje się w programie, nad którym prace kończy właśnie resort zdrowia. Lada chwila zaakceptuje go kierownictwo ministerstwa. W efekcie zmian każdy oddział położniczy będzie musiał w praktyce stale korzystać z usług anestezjologów. Poszerzone zostaną również kwalifikacje położnych. Powstanie szeroki wachlarz sposobów łagodzenia bólu – od masaży przez gaz rozweselający i opioidy po znieczulenie zewnątrzoponowe. To niektóre z propozycji, które znalazły się w przygotowywanym projekcie.
Prace nad kodeksem zasad łagodzenia bólu podczas porodu zaczęły się w 2010 r. Teraz minister Bartosz Arłukowicz chce je wprowadzić w życie. – Zależy mi na jak najbardziej powszechnym dostępie do znieczulenia przy porodzie – mówi DGP.

W części szpitali znieczulenie kosztuje nawet 500 złotych

I wskazuje jako przykład dobrej praktyki Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny PUM nr 2 w Szczecinie. Tutaj dwa lata temu wprowadzono usługę znieczulenia dla każdej rodzącej. – Za zgodą dyrekcji dokładnie ustaliliśmy zasady współpracy między ginekologami-położnikami a anestezjologami. Kiedy rodząca pojawia się w szpitalu, pytamy, czy będzie chciała znieczulenie. Jeżeli chce, musi podpisać dokument, w którym potwierdza, że jest świadoma możliwych powikłań – mówi Rafał Rzepka, adiunkt w szczecińskim szpitalu.
Z szacunków placówki wynika, że liczba kobiet, które decydują się na znieczulenie na życzenie, jest niewielka: nie przekracza 15 proc. Dlaczego więc nie wszystkie szpitale wprowadziły taką możliwość? Problemem są przede wszystkim, jak zwykle, pieniądze.
Co zrobić żeby rozwiązania nie stały się martwym prawem
Jak wynika z rozmów z lekarzami ze szpitali, które już takie praktyki wprowadziły, aby rozwiązania proponowane przez ministra Arłukowicza nie stały się martwym prawem, musi być spełnionych kilka warunków. Z jednej strony dobra organizacja w szpitalu, a z drugiej lepsza wycena porodów. Trzeba opłacić anestezjologa, a kosztów tych nie zwraca Narodowy Fundusz Zdrowia. Za poród, bez względu na to, czy jest naturalny, czy jest cesarką, czy trwa dwie godziny, czy kilka dni – wycena jest identyczna: 33 punkty, czyli 1700 zł.
Jak twierdzi Rzepka, w związku z niemal automatycznym wyrażaniem zgody na znieczulenia jego szpital finansowo traci. Uważa on jednak, że wskazaniem do leczenia bólu jest jego występowanie, więc szpital ma obowiązek taką usługę świadczyć. Tymczasem w niektórych klinikach w ogóle nie istnieje taka możliwość (znieczulenie jest tylko przy wskazaniach medycznych, czyli konkretnych chorobach u rodzących), jednak w wielu placówkach szpitale pobierają za taką usługę wysokie opłaty. W warszawskim Szpitalu im. Księżnej Anny Mazowieckiej za eliminację bólu w czasie porodu trzeba zapłacić 500 zł.
Zdaniem szpitala, gdyby nie opłaty od decydujących się na znieczulenie, rodzące, które z powodów medycznych muszą zostać znieczulone, ale np. ich na to nie stać, musiałyby zawsze rodzić w bólu. Szpital nie udźwignąłby takiego obciążenia finansowego.



Do porodów bez bólu potrzebne są pieniądze

Największy problem, z którym będą musiały się uporać szpitale, to brak anestezjologów. – Choć coraz więcej młodych lekarzy szkoli się w tej specjalizacji, to nie przekłada się to jeszcze na liczbę specjalistów na oddziałach – mówi Dariusz Kuśnierski, przewodniczący Związku Zawodowego Anestezjologów. Roczny dopływ do zawodu jest niewielki – nieco ponad 100 osób.

Kłopotem mogą się okazać też koszty. Jak wynika z wyliczeń lekarzy, zabezpieczenie opieki anestezjologicznej na oddziale położniczym oznaczałoby miesięczne wydatki rzędu 50 – 60 tys. zł. Czy w związku z tym NFZ podniesie wycenę porodów lub też zostaną przeznaczone specjalne fundusze na znieczulanie – tego nie wiadomo. Ale przykład Dolnego Śląska wskazuje, że bez dodatkowych pieniędzy projekt nie ma szans. W połowie 2011 r. marszałek tego województwa wprowadził program, który umożliwia rodzącym bez ponoszenia opłat skorzystanie ze znieczulenia. Projekt okazał się sukcesem dzięki specjalnym grantom, jakie otrzymują szpitale, które przystąpiły do programu. Ich wysokość umożliwia pokrycie kosztów ponoszonych na wdrożenie porodów ze znieczuleniem i stworzenie szkół rodzenia. Na same znieczulenia 13 szpitali, które wzięły udział w akcji, otrzymuje 1 – 2 mln zł rocznie.

Wprowadzenie standardu dla całego kraju będzie przełomem

Plusem tego programu jest nie tylko możliwość bezpłatnego znieczulenia, lecz także podniesienie wiedzy kobiet. Niektóre placówki wymagają, aby pacjentka, która chce dostać znieczulenie, udokumentowała, że przeszła szkołę rodzenia i jest świadoma swojego wyboru. – To bardzo istotne. Istnieje bowiem wiele możliwości znieczulania, tylko trzeba o nich wiedzieć i umieć je stosować, takie jak masaże czy umiejętne oddychania. Należy też wiedzieć o możliwych zagrożeniach znieczulenia zewnątrzoponowego – mówi położna Leokadia Jędrzejewska, konsultantka krajowa do spraw pielęgniarstwa ginekologiczno-położniczego.

Jej zdaniem wprowadzenie nowych standardów dla całego kraju, nad którymi pracuje resort zdrowia, będzie przełomem i na pewno poprawi organizację na oddziałach położniczych. Ważną zmianą jest także rozszerzenie uprawnień położnych – zgodnie z projektem miałyby pełnić podobne funkcje jak do tej pory pielęgniarki anestezjologiczne. Aby do tego doszło, musiałyby ruszyć kursy skierowane do tego środowiska, tak by mogło ono nabyć nowe umiejętności.

O tym, jak istotna jest sprawa bezpłatnych znieczuleń, świadczy także liczba skarg wnoszonych przez kobiety: jak wynika z naszych informacji, do biura rzecznika praw pacjenta wpłynęło w ciągu ostatnich dwóch lat blisko 300 zapytań i skarg kierowanych w sprawie obciążania pacjentek opłatą za znieczulenie zewnątrzoponowe przy porodzie. – Pacjentki, które zgłaszały problem nienależnie pobranej opłaty, proszone były o podanie numerów PESEL, które przekazałam do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, aby podjął działania wyjaśniające. NFZ prowadził postępowania w celu zweryfikowania, czy w określonych placówkach nie doszło do tzw. podwójnych płatności, tj. czy za to samo świadczenie szpital otrzymał pieniądze z NFZ i od pacjentek – mówi rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska. Z danych biura wynika, że w wielu przypadkach szpitale zwracają nienależnie pobrane opłaty. Sprawy te są wynikiem postępowań wyjaśniających prowadzonych przez NFZ.