Dziś kolejny dzień protestu aptekarzy. Może przystąpić do niego więcej aptek. Bo wczorajszy strajk farmaceutów nie okazał się bardzo uciążliwy dla pacjentów. A to dlatego, że nie wszystkie placówki przystąpiły do akcji protestacyjnej zapowiedzianej przez Naczelną Radę Aptekarską, choć do uczestnictwa w niej wzywali na stronach internetowych prezesi okręgowych rad aptekarskich. Wczoraj spora część aptek między 13.00 a 14.00 była po prostu otwarta.
– Popieramy postulaty farmaceutów, jednak ze względu na dobro pacjenta podjęliśmy decyzję o normalnym funkcjonowaniu naszych placówek – mówi Barbara Niebisz-Nowak, doradca ds. farmaceutycznych Aptek Mediq.
Co więcej nie dotyczy to tylko aptek położonych na terenie centrów handlowych, którym warunki funkcjonowania narzuca zarządca obiektu, ale też tych usytuowanych w centrach miast czy na osiedlach mieszkaniowych. Wyjątkiem było Świętokrzyskie, tu na godzinę w ciągu dnia zamkniętych zostało niemal 70 proc. aptek. Na Śląsku, jak informuje dr farmacji Piotr Brukiewicz, prezes Rady Śląskiej Izby Aptekarskiej, spośród 1,3 tys. aptek w akcji uczestniczyło około 800. Nie oznacza to, że obsługa pacjentów w aptekach, które były otwarte, przebiegała bez zakłóceń. Duża część realizowała tylko pilne recepty, czyli te na ciężkie choroby przewlekłe. Zatem o zakupie w nich leków bez recepty czy dermokosmetyków nie było mowy.
Inne apteki, choć obsługiwały wszystkich klientów, to drobiazgowo sprawdzały recepty, odrzucając te nieprawidłowo wystawione lub opatrzone pieczątkami protestujących lekarzy.
Dziś liczba zamkniętych aptek może się zwiększyć. Wielu aptekarzy przyznało bowiem, że wczoraj miało ochotę wziąć udział w proteście, ale tego nie zrobili ze względu na okoliczną konkurencję, która deklarowała, że utrzyma otwarte placówki przez cały dzień. Dla nich oznaczałoby to odpływ od kilku do nawet kilkudziesięciu klientów i obroty mniejsze przynajmniej o kilkaset złotych. Akcja protestacyjna aptekarzy potrwa do odwołania. Naczelna Rada Aptekarska domaga się zniesienia kar dla farmaceutów, którzy realizują niewłaściwie wypisane recepty. Zgodnie z przyjętą w piątek przez Sejm nowelizacją ustawy refundacyjnej odpowiedzialności za błędnie wystawione recepty nie ponoszą tylko lekarze.