Pacjenci po 1 stycznia mogą mieć problemy z kupnem tanich leków. NFZ nie podpisuje umów z aptekami, bo minister zdrowia nie przygotował jej wzoru.
Dopiero co resortowi zdrowia udało się zażegnać konflikt z lekarzami, którzy nie chcą płacić wysokich kar za wypisywanie recept osobom bez ubezpieczenia, a już szykuje się kolejny.
Ustawa refundacyjna, która wchodzi w życie 1 stycznia, radykalnie zmienia warunki pracy aptek. Każda z tych placówek, chcąc zachować prawo do sprzedawania pacjentom leków ze zniżką, również musi podpisać z funduszem odpowiednią umowę.
Inne ważne zmiany w aptekach w 2012 roku / DGP

Bez wzoru kontraktu

Na zawarcie umów na realizacje recept refundowanych NFZ i apteki mają już tylko dwa miesiące. Nie zanosi się na to, aby udało się im to zrobić do 1 stycznia 2012 r. Wciąż brakuje rozporządzenia ministra zdrowia, które określi wzór tego dokumentu. Bez niego NFZ nie może rozpocząć skomplikowanego logistycznie przedsięwzięcia. Jacek Paszkiewicz, prezes NFZ, tłumaczy, że w Polsce działa 13,67 tys. aptek.
– Musimy więc przygotować 26 tys. umów, bo po dwa egzemplarze dla każdej. Nie wiem, czy uda się je podpisać w ciągu dwóch miesięcy – podkreśla.
Jak ustaliliśmy, projekt rozporządzenia ministra zdrowia w tej sprawie był rozpatrywany w piątek podczas spotkania kierownictwa resortu zdrowia.
– Jest to już ostatni etap prac nad nim, w ciągu kilku dni zostanie podpisane – zapewnia Piotr Olechno, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
Nie zmieni to jednak faktu, że na podpisywanie umów z NFZ nie ma zgody w środowisku aptekarzy. Taki wymóg krytykują także prawnicy. Jak podkreśla Ewa Rutkowska, adwokat, partner Baker & McKenzie Krzyżowski i Wspólnicy Sp.k, umowa ta daje NFZ dużo większą kontrolę nad aptekami niż w obecnie obowiązującym systemie.
– Może ona zostać rozwiązana przez fundusz ze skutkiem natychmiastowym w przypadku uniemożliwiania lub utrudniania czynności kontrolnych, a także niewykonania w terminie zaleceń pokontrolnych – podkreśla.
Skutkiem rozwiązania umowy będzie zaś utrata uprawnień do wydawania leków z refundacją NFZ. Dla apteki w praktyce oznacza to bankructwo.

Obawy aptekarzy

Dotychczas NFZ za błędną refundację mógł ukarać aptekę tylko w ten sposób, że nie zwracał jej kosztów zakwestionowanej refundacji. Na przykład w 2010 roku pozbawił farmaceutów refundacji na łączną kwotę 3,8 mln zł. W 2009 roku wartość zakwestionowanej refundacji była ponaddwukrotnie wyższa (8,7 mln zl). Wiadomo jednak, że w ubiegłym roku fundusz skupił się przede wszystkim na kontrolach w gabinetach lekarskich, a w mniejszym stopniu na dyscyplinowaniu aptekarzy.
Po wejściu w życie ustawy refundacyjnej może się to zmienić. NFZ zyska dodatkowe uprawnienia. Oprócz zakwestionowania refundacji będzie mógł na aptekarzy, którzy podpiszą z nim umowę, nakładać kary umowne za niedopełnienie obowiązków związanych z refundacją, np. zrealizowanie błędnej lub sfałszowanej recepty.
– Konsekwencje finansowe naruszenia zasad refundacyjnych staną się więc nieporównywalnie bardziej poważne niż obecnie – podkreśla Ewa Rutkowska.



Ministerstwo Zdrowia w pierwotnej czerwcowej wersji rozporządzenia w sprawie wzoru umowy proponowało, by kara stanowiła równowartość 10 proc. zakwestionowanej refundacji. Naczelna Rada Aptekarska zgodziła się, ale maksymalnie na 2 proc. W zamian domaga się jednak karania urzędników NFZ, gdy podejmą błędną decyzję.
– Chcemy, żeby został wprowadzony do umowy zapis o możliwości nakładania kar na urzędników NFZ za źle przeprowadzoną kontrolę – mówi Grzegorz Kucharewicz, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Ten postulat tylko zaostrza konflikt. Na to rozwiązanie nie godzi się bowiem NFZ.
– Jeżeli wzór umowy określony w rozporządzeniu będzie przewidywać taki zapis, to na to nie ma zgody funduszu – potwierdza Jacek Paszkiewicz.
Prezes NRA odpowiada na to, że rozporządzenia ministra zdrowia muszą być respektowane przez wszystkie strony.
Wątpliwości co do umów z NFZ jest jednak więcej. Farmaceuci zwracają uwagę na to, że w przeciwieństwie do lekarzy nie będą mieli możliwości odwoływania się od decyzji NFZ.
– Zgodnie z propozycjami Ministerstwa Zdrowia od decyzji pracowników funduszu należy odwoływać się do dyrektora oddziału NFZ. Naszym zdaniem powinien to rozstrzygać sąd – uważa Stanisław Piechula, prezes śląskiej okręgowej rady aptekarskiej.
Ponadto umowę na realizację recept mają podpisywać kierownicy aptek, a nie ich właściciele. Problem w tym, że często nie jest to ta sama osoba.
– Kierownicy apteki to pracownicy najemni, którzy się zmieniają. Co ma zrobić apteka, której kierownik odejdzie z pracy z końcem roku czy straci uprawnienia do wydawania refundowanych leków – zastanawia się Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska.

Ustawa do trybunału

Konsekwencje zamieszania wokół podpisywania umów z NFZ mogą być dotkliwe dla pacjentów. Jeśli NFZ, Ministerstwo Zdrowia i farmaceuci nie porozumieją się lub NFZ nie zdąży podpisać umów z aptekami, te po 1 stycznia nie będą mogły wydawać chorym leków ze zniżką. Jeśli farmaceuta taki lek posiada w swojej ofercie, będzie go mógł wydać pacjentowi tylko ze 100-proc. odpłatnością, ponieważ NFZ nie zwróci mu pieniędzy za jego refundację.
Dlatego zdaniem Ireny Rej, żeby zagwarantować bezproblemowy dostęp do leków, pierwszą decyzją nowego parlamentu powinna być pilna nowelizacja ustawy refundacyjnej.
– Termin jej wejścia w życie powinien być przesunięty o kilka miesięcy – podkreśla.
Inicjatywę ustawodawczą w tej sprawie rozważa PiS.
– Ustawa jest fatalna i nie uda się jej poprawić w tak krótkim czasie, jaki został do końca roku. Bardzo prawdopodobne , że wystąpimy z inicjatywą wydłużenia vacatio legis o pół roku, ale wcześniej musi zostać zaprzysiężony Sejm – deklaruje Bolesław Piecha, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Ministerstwo Zdrowia nie widzi jednak potrzeby przesunięcia w czasie terminu wejścia w życie ustawy refundacyjnej i nie zamierza jej nowelizować. Niektórymi jej przepisami zajmie się jednak na pewno Trybunał Konstytucyjny. Naczelna Rada Aptekarska zamierza złożyć w tej sprawie wniosek.
– Decyzja w tej sprawie już zapadła. Wniosek będzie gotowy na grudniowy zjazd Naczelnej Rady Aptekarskiej – mówi Stanisław Piechula.