Status zaszczepionego, kto pierwszy do wkłucia, w ilu placówkach będą podawane zastrzyki – zaczęły się konsultacje Narodowego Programu Szczepień.
DGP
Do 15 grudnia strategia ma zostać przyjęta. Projekt, przedstawiony wczoraj publicznie, jeszcze tego samego dnia otrzymał pierwsze polityczne recenzje. Jako pierwsza zajęła się nim senacka komisja zdrowia. Parlamentarzyści dopytywali m.in., czy do grupy szczepionych w pierwszym etapie nie powinno się włączyć nauczycieli. Pytano o kampanię informacyjną, odpowiedzialność za „zdarzenia niepożądane” po zaszczepieniu, kwestię szczepień ozdrowieńców czy opracowanie procedury potwierdzania autentyczności preparatu.

Pół miliona w tydzień?

Dziś rząd chce skonsultować program z samorządowcami. Jak mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, włodarze chcieliby przedyskutować ich rolę w zakresie akcji informacyjnej oraz udostępniania zasobów m.in. lokalowych na potrzeby szczepień. Samorządowców martwi niewielka ich zdaniem liczba podmiotów leczniczych do szczepień. Do tej pory jest ich około tysiąca, a deklarowana wydajność to 180 tys. dawek tygodniowo w skali kraju. – To może oznaczać, że są powiaty, w których nie ma żadnego punktu. Tygodniowo powinniśmy szczepić 500 tys. ludzi, a nie 180 tys. Inaczej szczepienie zakończy się w 2022 r., a chyba nie o to chodzi – mówi Marek Wójcik.
Podobne wątpliwości cały czas zgłasza środowisko lekarzy rodzinnych. Ich zdaniem przekaz jest niejednoznaczny – z jednej strony NFZ żąda formalnej gotowości do podawania co najmniej 180 dawek tygodniowo przez jedną placówkę. Z drugiej nieformalnie dopuszcza, że może być ich mniej. – Wolimy, żeby przepisy były jasno sprecyzowane – mówi Tomasz Zieliński z Porozumienia Zielonogórskiego. Zdaniem Porozumienia powinno się dopuścić więcej małych placówek, które będą mogły odebrać preparat i szybko zaszczepić taką partię osób, jaka jest w zasięgu ich możliwości.
Michał Dworczyk z kancelarii premiera przypomina, że między 11 a 15 grudnia rząd podejmie dalsze decyzje dotyczące dodatkowych punktów, np. w szpitalach rezerwowych, lub rozpisania kolejnego postępowania na podmioty chętne do wykonywania szczepień, tyle że ze zmienionymi warunkami (docelowo rząd chciałby powstania ok. 8 tys. punktów).

Do serca i do rozumu

Jednym z większych wyzwań może się okazać komunikacja programu szczepień. Od połowy miesiąca ma ruszyć strona internetowa, a później kampania społeczna. Jak podkreśla Norbert Maliszewski, szef Centrum Analiz Strategicznych w KPRM, rządzący chcą trafić i do rozumu, i do serca – będą racjonalnie namawiać, ale i odwoływać się do emocji. Rząd też zlecił badania, które mają pokazać, jakie są lęki i nadzieje związane ze szczepionką.
Sondaże także publikowane przez DGP pokazują, że chętni do zaszczepienia to mniejszość. Ponad połowa nie ma takiego zamiaru. – Już dziś widać formułowane obawy, że szczepionka to ściema czy spisek firm farmaceutycznych. Problemem jest także małe zaufanie do rządu w kontekście danych o epidemii – zauważa specjalista do spraw marketingu Mirosław Oczkoś. Dlatego jego zdaniem rząd powinien unikać podawania nierealistycznych dat, unikać zakazów, a komunikacja w tej sprawie powinna być skierowana do trzech różnych typów odbiorców. – Do tych, co wierzą innym i których przekona przykład szczepiących się celebrytów czy autorytetów, np. prezydenta, który mówił, że się nie szczepi na grypę i nie wiedział, czy zaszczepi się na koronawirusa. Po drugie do tych, co wierzą w dane przekonujące o skuteczności szczepionki, których trzeba im dostarczyć. Wreszcie trzecia grupa to ci, którzy zawsze wiedzą najlepiej i których można skłonić perswazją, oferując benefity czy podkreślając, że będą mieli wybór – dodaje dr Oczkoś.

Starsi przodem

Szczepienia mają zacząć się w styczniu. Preparaty zostaną sfinansowane z budżetu państwa, który wyłoży na ten cel ok. 2,4 mld zł. Polska, w ramach puli unijnej, zamówiła ponad 62 mln dawek od pięciu producentów.
W logistyce kluczowe jest skolejkowanie chętnych. W pierwszych etapach pierwszeństwo będą miały wybrane grupy. Najpierw pracownicy sektora ochrony zdrowia (m.in. personel medyczny, pracownicy DPS), następnie pensjonariusze, osoby powyżej 60. roku życia (od najstarszych) oraz służby mundurowe. W kolejnym etapie przyjdzie czas na „kluczowe grupy zawodowe”. Rząd wymienia tu pracowników edukacji, infrastruktury krytycznej, transportu publicznego i urzędników bezpośrednio zaangażowanych w zwalczanie epidemii (np. pracowników stacji epidemiologiczno-sanitarnych). Na ostatnim etapie zaszczepić się będą mogli przedsiębiorcy i pracownicy sektorów zamkniętych na mocy rozporządzeń́ wprowadzających ograniczenia covidowe. Równolegle uruchomione zostanie powszechne szczepienie pozostałej części populacji dorosłej. W grupie młodszych (czyli tych poniżej 60. r.ż.) pierwszeństwo będą miały osoby z chorobami współistniejącymi, a potem będzie decydował PESEL – od najstarszego do najmłodszego.
Rząd planuje też uruchomienie Centralnej Bazy Zaszczepionych, która ma ułatwić koordynację działań. Związany z tym będzie też tzw. status osoby zaszczepionej. System informatyczny ma umożliwić weryfikację tego, że jest już po wkłuciu (np. poprzez kod QR). Wszystko po to, by po uodpornieniu mógł korzystać z pewnych „benefitów”. O czym mowa? Między innymi o możliwości korzystania bez dodatkowych testów z usług zdrowotnych w publicznej służbie zdrowia. Zaszczepieni nie będą uwzględniani w limitach dotyczących spotkań́ towarzyskich, a po kontakcie z zakażonym nie będą musieli odbywać kwarantanny.

Odpowiedzialność

Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że w tej wersji strategii nie ma zapisów dotyczących odpowiedzialności karnej lub cywilnej za niepożądane odczyny poszczepienne czy też powikłania. Umowa zakupowa zawarta przez UE przewiduje, że ceduje się tę odpowiedzialność na państwa członkowskie. Ewentualne roszczenia będą więc kierowane pod adresem Skarbu Państwa. Dodał, że w przypadku szczepień i ewentualnych powikłań będzie działała klauzula „dobrego samarytanina”, ograniczająca odpowiedzialność prawną w przypadku leczenia COVID-19.
Artur Zawolski, partner, radca prawny kancelarii MKZ Partnerzy, zwraca uwagę, że lekarz będzie kwalifikował na podstawie aktualnego „protokołu przeciwskazań – skutków niepożądanych”, który będzie na bieżąco aktualizowany. – Stąd ewentualna odpowiedzialność w części dotyczącej aktualizacji protokołu będzie spoczywać na właściwych instytucjach publicznych – tłumaczy.
Wątpliwości zdaniem prawnika mogą dotyczyć tego, że jeżeli szczepienie nie jest obowiązkowe, można przyjąć, że osoba zgadzająca się na nie bierze na siebie ryzyko skutków niepożądanych. To mogłoby zwalniać państwo z odpowiedzialności. I dodaje, że KE zwalnia z odpowiedzialności firmy farmaceutyczne za znane skutki niepożądane, ale wiele zależy od decyzji państwa. Pytanie, czy państwo polskie w jakikolwiek formalny sposób „zaakceptowało” zgodę KE na zwolnienie z odpowiedzialności za skutki niepożądane szczepionki? Rząd dopiero zapowiada dopełnienie strategii o analizy prawne w tym obszarze, na razie w strategii nie ma o tym mowy.
Zachód już się szczepi; najpierw Wielka Brytania, potem USA, a następnie – Europa
Szczepienia przeciw koronawirusowi rozpoczęły się wczoraj w Zjednoczonym Królestwie. Pierwszą osobą, której podano preparat, była 90-letnia Margaret Keenan. Następny w kolejce był 81-latek, niejaki William Shakespeare.
Na razie akcja szczepień nad Tamizą jest ograniczona do osób najstarszych, w wieku 80 i więcej lat, oraz pracowników służby zdrowia. Seniorzy nie muszą stać w kolejkach – terminy konsultowane są z nimi telefonicznie. Na razie zastrzyki podawane są w ok. 50 szpitalach, ale w przyszłym tygodniu do tej listy dojdą kolejne punkty – przychodnie i gabinety lekarzy rodzinnych.
Brytyjczycy otrzymują preparat firm Pfizer i BioNTech, który został dopuszczony do użytku w Królestwie w ubiegłym tygodniu. Zielone światło na jego użycie mogą niebawem zapalić również Amerykanie, w związku z czym akcja szczepień mogłaby zacząć się w Stanach pod koniec tego tygodnia. Eksperci Europejskiej Agencji Leków mają podjąć decyzje odnośnie do preparatu do 29 grudnia.
Problemy z dostawami i logistyką sprawiają, że z początku akcja będzie miała ograniczony charakter. Brytyjczycy na razie są w posiadaniu 800 tys. dawek, co wystarczy dla 400 tys. osób. Do końca roku mają otrzymać jeszcze kilka milionów dawek.
W USA sytuacja wygląda nieco inaczej, ponieważ za szczepienia odpowiedzialne są poszczególne stany; preparat będzie więc podawany w miksie publicznych i prywatnych zakładów opieki zdrowotnej. Priorytet w Ameryce mają takie same grupy jak w Wielkiej Brytanii. W Europie tylko kilka krajów ma już gotowe strategie szczepień, chociaż we wszystkich trwają przygotowania do operacji.