Sprowadzenie roli lekarzy do nieobowiązkowej konsultacji w procesie tworzenia map transformacji może w sposób realny zagrozić pacjentom – ostrzegają eksperci
Nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych ma – zdaniem jej autorów – służyć lepszej i bardziej przemyślanej strategii planowania w ochronie zdrowia (o założeniach projektu pisaliśmy w DGP nr 172/2020 „Mapy potrzeb zdrowotnych nadal w gestii ministra”). „Jej celem jest umożliwienie funkcjonowania systemu, w którym działania są planowane z należytym wyprzedzeniem, a także jest przewidziany horyzont czasowy oraz środki finansowe na ich realizację” – czytamy w uzasadnieniu projektu. Jak jednak wskazują eksperci, może on doprowadzić do sytuacji, w której o problemach i wyzwaniach ochrony zdrowia będą decydować wszyscy – z wyjątkiem lekarzy.
Przypomnijmy, system map potrzeb zdrowotnych wprowadzono w 2014 r. w celu prowadzenia długoterminowej polityki zdrowotnej opartej na potrzebach pacjentów. Mapy nie spełniły jednak pokładanych w nich nadziei z uwagi na ograniczenie analiz do świadczeń finansowanych ze środków publicznych. Nie stanowią one jednoznacznej rekomendacji i nie przekładają się na rzeczywiste działania. Projekt ma to zmienić.

Któż, jak nie lekarz?

Do tej pory wojewoda, w porozumieniu z wojewódzką radą ds. potrzeb zdrowotnych, ustalał priorytety dla regionalnej polityki zdrowotnej. W skład rady wchodzili m.in. konsultanci wojewódzcy. Zdaniem resortu to rozwiązanie się nie sprawdziło. „Obecnie priorytety mogą stanowić w najgorszym przypadku wyłącznie swego rodzaju „listę życzeń”, gdzie są wpisywane różne postulaty poszczególnych konsultantów wojewódzkich, niezależnie od oceny ich celowości, możliwości wdrożenia czy priorytetyzacji” – czytamy w uzasadnieniu projektu. Stąd pomysł, by zostały one zastąpione przez mapy transformacji. Miałyby być bardziej sformalizowane, tworzone na siedem lat i określać problemy oraz wyzwania opieki medycznej na danym terenie.
Problem w tym, że oprócz zmian w samym dokumencie zreorganizowano również organy odpowiedzialne za ich tworzenie – w szczególności skład wojewódzkiej rady ds. potrzeb zdrowotnych. W konsekwencji wykluczono z niej konsultantów wojewódzkich. – Aktualnie działająca rada ma ok. 100 członków (...). W tak szerokim składzie podjęcie jakiejkolwiek decyzji co do konkretnych działań jest trudne do osiągnięcia – tłumaczy powody tej zmiany resort zdrowia, w przesłanym nam stanowisku.
Wraz ze zmniejszeniem liczby członków właściwie wyłączono społeczność lekarską z udziału w tworzeniu map, bo zgodnie z art. 8 projektu rada „może zasięgać opinii konsultantów wojewódzkich w ochronie zdrowia”. Oznacza to, że wcale nie musi.
– Fakt, że rada, która ma się zajmować tworzeniem, monitorowaniem i aktualizacją wojewódzkich planów ochrony zdrowia, nie będzie miała w składzie konsultantów, a wręcz żadnych lekarzy, jest niezrozumiały – podnosił marszałek województwa lubuskiego. Wskazywał, że trudno sobie wyobrazić, żeby urzędnicy mieli większą wiedzę i lepsze rozeznanie w tych sprawach niż lekarze specjaliści.
Równie sceptycznie o pomyśle wypowiadają się lekarze. – Wyeliminowanie konsultantów wojewódzkich, którzy mają najlepszą wiedzę o funkcjonowaniu placówek opieki zdrowotnej, zarówno pod względem ich poziomu merytorycznego, jak i zasobów kadrowych, to poważny błąd, który pogorszy funkcjonowanie systemu – podkreśla Lech Kucharski, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie. Tym bardziej że – jak wskazuje – w obliczu trwającej pandemii widać, że zjawisko odcinania się organizatorów opieki zdrowotnej od opinii lekarzy praktyków jest bardzo groźne, a wręcz niebezpieczne dla życia pacjentów.

Nieobowiązkowa konsultacja lepsza?

Resort broni się, że furtka dla konsultacji ze specjalistami pozostaje otwarta. – Wojewódzka rada może zasięgać opinii konsultantów wojewódzkich. Nieuwzględnienie ich w jej składzie wynika z tego, że w obszarze ich zainteresowania znajdują się wąskie i wzajemnie rozłączne wycinki systemu, podczas gdy wskazani do „nowej” rady reprezentanci różnych interesariuszy działają w interesie poprawy stanu zdrowia obywateli w całym zakresie – przekonuje ministerstwo.
Wskazuje przy tym, że zdanie konsultantów wojewódzkich będzie brane pod uwagę – zarówno poprzez korzystanie z możliwości zasięgnięcia przez radę opinii, jak i bezpośrednio, w związku z pełnionymi funkcjami. – Nic nie stoi na przeszkodzie, by przedstawicielem danego interesariusza była osoba o wykształceniu medycznym – argumentuje resort.
Nie przekonuje to jednak środowiska medycznego. – Przy tworzeniu krajowych planów powinno się uwzględniać zdanie organizacji reprezentujących świadczeniodawców jako praktyków znających realia systemu. Podobnie dla wojewódzkich planów należy brać pod uwagę opinie organizacji wojewódzkich, zrzeszających świadczeniodawców – podkreśla Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. Wskazuje przy tym, że w skład rady wojewódzkiej powinno się włączyć minimum dwóch przedstawicieli organizacji świadczeniodawców, w tym co najmniej jednej reprezentującej POZ.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy po konsultacjach