Wprowadzanie danych do systemu, pobieranie wymazów, przewożenie i przenoszenie sprzętu, a nawet pomoc na oddziałach – to niektóre z prac, które wykonują żołnierze w szpitalach. Ci, którzy z wojskowej pomocy już korzystają, chwalą sobie tę współpracę.
Z zeszłotygodniowej wypowiedzi ministra zdrowia wynika, że wojsko będzie kontrolować liczbę łóżek w szpitalach. – Często mamy do czynienia z pewnym niezrozumiałym ukrywaniem łóżek, które faktycznie są dostępne, a niekoniecznie dyrektor czy kierujący jednostką chce tego pacjenta przyjmować – argumentował Adam Niedzielski, zapowiadając skierowanie Wojsk Obrony Terytorialnej na oddziały covidowe. Takie przedstawienie sprawy wywołało zrozumiale oburzenie. Dyrektorzy szpitali wystosowali nawet list do ministra, w którym sprzeciwiają się odgórnemu narzucaniu zadań wojskowym.
Zgodnie z zapowiedzią ministra żołnierze mają zajmować się pracami administracyjnymi związanymi z aktualizacją ewidencji dostępnych miejsc. Realia niefortunnego zwrotu wyjaśnia płk Marek Pietrzak, rzecznik prasowy WOT. – Z tego co wiem, do tej pory zgodnie z wytycznymi ministerstwa baza danych łóżek musiała być aktualizowana raz na dobę. Jednak w momencie, w którym wprowadzono obowiązek aktualizacji co trzy godziny, okazało się, że personel medyczny w ciągu dyżuru musi odrywać się od pracy osiem razy. Stąd pomysł na obecność żołnierza, który wprowadzałby do systemu przekazywane mu dane, tak by pielęgniarki mogły zająć się wyłącznie opieką nad chorymi – podkreśla.

WOT-owy pełen serwis

Zakres pomocy żołnierzy jest jednak zdecydowanie szerszy. – Nasze wsparcie obejmuje zarówno pobieranie wymazów w punktach przyszpitalnych, wsparcie administracyjne oraz logistyczne w postaci dostarczania butli z tlenem, przewożenia i przenoszenia sprzętu, jak i pomoc na oddziałach – wskazuje Monika Krasińska-Ligejka, rzecznik prasowy 13 Śląskiej Brygady OT. Potwierdza to Anna Ginał ze Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach. – Żołnierze wspierają nas zarówno w wypełnianiu dokumentacji, jak i organizacji tymczasowych izb przyjęć. Są również bardzo pomocni przy przekazywaniu przesyłek dla pacjentów od ich rodzin. Jest to pomoc doraźna, ale bardzo istotna, bo u nas każda para rąk do pracy się przydaje – podkreśla.
Co istotne, WOT jest obecne również na pierwszej linii walki z pandemią. – W przypadku osób utrzymywanych w śpiączce farmakologicznej staramy się wspierać personel szpitala choćby poprzez zmianę pozycji nieprzytomnych pacjentów co kilka godzin po to, by mogli uniknąć odleżyn – wskazuje Monika Krasińska-Ligejka. Zaś płk Marek Pietrzak dodaje, że jest to możliwe dzięki temu, że część żołnierzy ma za sobą kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy. – Obecnie mamy 2293 takie osoby – podkreśla.

Jak dobrze naoliwiona maszyna

Okazuje się, że mimo negatywnego wydźwięku zapowiedzi ministra dyrektorzy szpitali chętnie zwracają się o pomoc. – Na dziś tylko trzy placówki w Polsce odmówiły naszego wsparcia. 154 dyrektorów podjęło pozytywne decyzje i na dniach wchodzimy na oddziały, zaś jeszcze w sześciu województwach prowadzimy rozmowy – mówi płk Pietrzak.
Jak to wygląda w praktyce? – W ramach szpitala mamy osobę, która koordynuje i wyznacza żołnierzom zadania na dany dzień – wyjaśnia Anna Ginał. Zaś Monika Krasińska-Ligejka wskazuje, że dowództwo jej jednostki jest w stałym kontakcie z wojewodą, bierze również udział w odprawach z jego udziałem, gdzie rozdzielane są zadania i podejmowane kluczowe decyzje. – Dzięki bezpośredniej współpracy z wojewodą możemy natychmiast reagować na najpilniejsze potrzeby – podkreśla.

Walka z COVID-em nie dla pieniędzy

Pomimo pracy w bezpośrednim kontakcie z wirusem, żołnierze WOT nie otrzymują żadnych specjalnych dodatków. Stawka za dzień powołania wynosi 117,14 zł – tak samo, jak w czasie powołań na szkolenia przed pandemią. Mogą również liczyć na dodatek za gotowość w wysokości 411 zł. – Te stawki regulują oczywiście odpowiednie akty prawne MON – podkreśla płk Pietrzak.
– Nasi żołnierze nie są nastawieni na gratyfikację finansową. Nikt z nich nie jest zmuszany do działania, szczególnie w miejscach, gdzie jest bezpośredni kontakt z zakażonymi. Tam zgłaszają się wyłącznie ochotnicy, których – co cieszy – również nie brakuje – przekonuje Monika Krasińska- Ligejka.
Jedyną formą wynagrodzenia ochotnikom pracy na rzecz zwalczania pandemii jest nagroda od dowódcy brygady za wybitną służbę. Wiąże się ona bowiem również z gratyfikacją finansową. Jednak ciągle są to kwoty rzędu maksymalnie kilkuset złotych. – Na wiosnę, po zaangażowaniu żołnierzy w trakcie pierwszej fali epidemii, ministerstwo przekazało dodatkowe środki na fundusz, by mogły one zostać rozdysponowane ochotnikom. Do tej pory jeszcze korzystamy z tej puli – wskazuje płk Pietrzak.
Czy tym razem też tak będzie? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do Ministerstwa Obrony Narodowej, jednak do zamknięcia wydania nie uzyskaliśmy odpowiedzi.