100 proc. dodatku do wynagrodzenia dla pracowników medycznych, którzy uczestniczą w leczeniu zakażonych koronawirusem – tę senacką poprawkę do ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19 zaakceptował Sejm w nocy z wtorku na środę. A już w środę wieczorem się z tego wycofał.
Najpierw dość niepodziewanie posłowie poparli poprawkę – zgodnie z rekomendacją komisji, mimo negatywnego stanowiska rządu – a potem wnieśli projekt nowelizacji uchwalonych przepisów, wprost pisząc w uzasadnieniu, że „celem jest konwalidacja błędu, który miał miejsce podczas rozpatrywania w Sejmie poprawek Senatu”. – Wnioskodawcy uznali, że, zamiast korzystać z procedury reasumpcji, właściwe będzie znowelizowanie uchwalonej ustawy. Jest to konieczne nie tylko z uwagi na potrzebę zapewnienia równowagi budżetowej, ale także z powodów sprawiedliwościowych. W przekonaniu wnioskodawców słuszny był zamiar przedstawiony w pierwotnym przedłożeniu zawartym, który przewidywał wyższe świadczenia dla tych pracowników służby zdrowia, którym polecono realizowanie świadczeń w związku z epidemią COVID-19. Osoby do bezpośredniego konfrontowania się z medycznymi skutkami pandemii powinny być szczególnie docenione, także finansowo – przekonywali. Do takiej argumentacji odwoływał się również poseł Jacek Żalek (PiS), który projekt prezentował. Przekonywano, że byłoby to zbyt kosztowne dla budżetu.
Przypomnijmy, ustawa ma m.in. poprawić skuteczność kierowania do pracy przy zwalczaniu epidemii. Taką możliwość mają już obecnie minister zdrowia i wojewodowie na podstawie art. 47 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (t.j. Dz.U. 2020 r. poz. 1845). Osobom oddelegowanym w tym trybie przysługuje wynagrodzenie w wysokości nie niższej niż 150 proc. przeciętnej płacy przewidzianej na danym stanowisku. W ustawie podwyższono tę kwotę do 200 proc. Wywoływało to kontrowersje, ponieważ osobom pracującym z zakażonymi pacjentami przysługuje 50-procentowy dodatek, i to na mocy polecenia ministra wydanego prezesowi NFZ (tymczasem umocowanie ustawowe jest pewniejsze). Prowadzi to to sytuacji, gdy – przykładowo – lekarz, którego macierzysty oddział został przekształcony w zakaźny, dostanie 150 proc. wynagrodzenia, a lekarz, którego na ten sam oddział oddelegował wojewoda, otrzyma 200 proc.
Środowisko medyczne zabiegało o to, by zapewnić wszystkim (a nie tylko tym skierowanym do pracy) pracownikom ochrony zdrowia zaangażowanym w leczenie chorych na COVID-19 100-procentowy dodatek do wynagrodzenia. Zapowiadał to zresztą resort zdrowia (choć, jak tłumaczył wczoraj minister Adam Niedzielski, ustawa miała regulować tylko wynagrodzenie osób skierowanych przez wojewodów, osoby nieskierowane ale walczące z COVID-19 w jednostkach wskazanych przez wojewodów otrzymają 100 proc. dodatku na podstawie polecenia wydanego NFZ – na razie jednak jest to wspominane 50 proc.). Taką poprawkę Sejm zaakceptował, rozpatrując sprawozdanie Senatu, choć na wcześniejszym etapie posłowie ją odrzucili.
Tym samym w ustawie pozostał zapis o 200-procentowej płacy dla oddelegowanych i dodano do niej przepisy wprowadzające dodatek w wysokości 100 proc. (kwoty miesięcznego wynagrodzenia z umowy o pracę albo innej) dla osób, które nie zostały skierowane w trybie ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych, ale uczestniczą w wykonywaniu świadczeń chorym na COVID-19 lub osobom z podejrzeniem zakażenia. Jak się okazało – nie na długo.
W nocy z wtorku na środę posłowie zaakceptowali również m.in. poprawkę obligującą prezesa NFZ do zmiany planu finansowego na 2020 r. w celu podwyższenia co najmniej o 15 proc. opłaty ryczałtowej przeznaczanej na finansowanie świadczeń wykonywanych w związku z przeciwdziałaniem COVID-19. Z niej również wycofano się w błyskawicznej nowelizacji.
Rzecz jasna wywołało to sprzeciw opozycji, a także wzburzenie w środowisku. – Sejm bije kolejny poziom absurdu – skomentowała Naczelna Rada Lekarska. – Tak stanowi się obecnie prawo. W pośpiechu, w którym gubią się nawet posłowie obozu rządzącego. W tempie, w którym uchwalone ustawy zmienia się kilka godzin po ich przegłosowaniu. Ta sytuacja jest smutnym zwieńczeniem całego procesu legislacyjnego (…) prowadzonego w szaleńczym tempie, bez uwzględniania głosu środowiska lekarskiego i innych środowisk medycznych – napisał Andrzej Matyja, prezes NRL. Lekarze przypominają też, że wielu pracowników wciąż nie otrzymało nawet obowiązujących obecnie 50–procentowych dodatków.
Ustawa wprowadza również m.in. ułatwienia w zatrudnianiu lekarzy cudzoziemców oraz tzw. klauzulę dobrego samarytanina, czyli zwolnienie lekarzy z odpowiedzialności za błędy, obwarowaną jednak licznymi warunkami.