Niełatwo jest zniknąć z listy czerwonych i żółtych powiatów. Jednak na najnowszej, którą dziś przedstawi resort zdrowia, zajdą zmiany.
Dziś o godz. 14 zostanie ogłoszona nowa lista żółtych i czerwonych powiatów – resort zdrowia po raz trzeci pokaże miejsca, które muszą być objęte większymi restrykcjami ze względu na zagrożenie epidemiczne.
Tym razem w grę wchodzą już nie tylko małe i średnie miejscowości: na listę trafić mogą tak duże miasta jak Kraków i Katowice.
– Z taką możliwością musi liczyć się każde miasto – przyznaje wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig. Wie, że sytuacja może się jeszcze zaostrzyć i liczba zakażeń jeszcze wzrośnie ze względu na powroty mieszkańców Krakowa z wakacji.
Władze Krakowa i Katowic twierdzą, że większa liczba zakażonych na ich terenach bierze się z większej liczby przeprowadzonych testów. Katowice zakupiły wartą milion złotych maszynę do testów, która trzykrotnie zwiększyła przepustowość śląskiego sanepidu.
Samorządowcy boją się, że wpisanie ich miast do żółtej strefy (z którą też wiążą się obostrzenia) oznaczać będzie problemy m.in. dla branży gastronomicznej, sportowej, eventowej, hotelarskiej czy weselnej. Obawy dotyczą też funkcjonowania oświaty.
Wczoraj na posiedzeniu Komisji Wspólnej stronę samorządową uspokajał główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas. Stwierdził, że dzieci muszą wrócić do szkół, a doświadczenia europejskie pokazują, że nie musi to powodować dużego zagrożenia. – W Polsce tylko 6 proc. zakażonych to dzieci. Spodziewamy się wzrostu liczby osób zakażonych w momencie, gdy nastąpi pełen powrót do szkół, ale będziemy reagować dynamicznie, jesteśmy przygotowani – zapewnił.
Zaliczenie do strefy żółtej grozi też Koszalinowi. – Samorząd może tylko apelować do mieszkańców, by zachowali ostrożność i dystans społeczny – przyznaje Grzegorz Śliżewski z urzędu miejskiego. Wzmożono kontrole policji i straży miejskiej, które sprawdzają, czy w zamkniętych miejscach publicznych ludzie używają maseczek.
Zapewne nadal na liście będzie „świecił” na czerwono powiat nowosądecki. W Nowym Sączu kilka dni temu wykryto ognisko choroby w DPS – u jednego z pensjonariuszy przed pójściem do szpitala wykonano test, wyszedł dodatni. Wtedy zbadano wszystkich mieszkańców i okazało się, że 16 pracowników i 70 pensjonariuszy ma SARS-CoV-2. Urząd gminy w Nowym Sączu zlecił badania przesiewowe w kolejnych dwóch domach pomocy. Nawet jeżeli nie będzie aż tak wielu zakażonych jak w pierwszej placówce, i tak nie ma szans, żeby powiat wyszedł z czerwonej strefy. Na liście jest od pierwszej edycji.
– Przestrzegamy wytycznych sanitarnych, co więcej możemy zrobić? – rozkłada ręce Mariusz Smoleń, kierownik Referatu Komunikacji Społecznej Wydziału Komunikacji Społecznej i Kultury Urzędu Miasta Nowego Sącza.
Na wyjście z „morderczej” dla przedsiębiorców (jak to określa jeden z urzędników) czerwonej strefy liczy za to Rybnik. Gmina trafiła na listę głównie z powodu dodatnich wyników testów przesiewowych wśród pracowników kopalń. – Od kilku dni te testy nie są już wykonywane na taką skalę, co ma przełożenie na wyraźny spadek liczby zakażeń w mieście. W okresie od 6 do 18 sierpnia (branym pod uwagę przy wyznaczaniu czerwonej strefy) w Rybniku wykrytych zostało 178 zakażeń – mówi Lucyna Tyl z urzędu miasta. O tym, czy Rybnik pozostanie w czerwonej strefie, zdecyduje liczba zakażeń w dniach 13–26 sierpnia. Do 25.08. było ich 60. – To pozwala mieć nadzieję, że albo w ogóle wyjdziemy z listy, albo znajdziemy się w strefie żółtej – dodaje Tyl. Byłaby to spora ulga dla firm. Przedsiębiorcy ledwo podnieśli się po wiosennym lockdownie i z powrotem zostali poddani ograniczeniom, które negatywnie przełożyły się na ich kondycję finansową.
Gminy, choć nie jest to proste, próbują wprowadzać rozwiązania, które przyspieszyłyby wyjście ze strefy zagrożenia. W Rybniku zwiększono wspólne kontrole policji i sanepidu. – Obejmują one szczególnie małe i średnie placówki usługowo-handlowe oraz parki i dostępne miejsca rekreacji. Także placówki oświatowe zostaną objęte nadzorem, będą też wykorzystane do popularyzacji zasad ochrony przed epidemią – tłumaczy Lucyna Tyl.
W Muszynie przeprowadzono w mediach społecznościowych kampanię informacyjną o obostrzeniach. Zrezygnowano z wydarzeń plenerowych i kulturalno-rekreacyjnych. I zwiększono dezynfekcję miejsc szczególnie narażonych w sferze publicznej.