7 tys. dwa lata temu, kilkadziesiąt sztuk rok temu – tyle preparatów zmarnowało się z powodu krótkiego terminu ważności. Teraz szczepienia idą pełną parą, by nie dopuścić do powtórki z poprzednich lat.
Szczepienia po lockdownie znów ruszyły, ale nadal nie udało się odrobić opóźnień w realizacji obowiązkowego kalendarza. Powód: wiele punktów jest wciąż zamkniętych, do tego rodzice w wakacje niechętnie szczepią dzieci. Zapytaliśmy MZ, czy nie ma obaw o to, że część preparatów przeterminuje się, zwłaszcza że już wcześniej takie sytuacje się zdarzały.
Tylko w 2018 r. zutylizowano szczepionki za ponad 0,5 mln zł. Wtedy Najwyższa Izba Kontroli w ramach analizy wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej skontrolowała Ministerstwo Zdrowia. Stwierdzono, że resort dopuścił do przeterminowania i w konsekwencji utylizacji ponad 7 tys. sztuk szczepionek o wartości 612,2 tys. zł. Chodziło o szczepionki przeciw pneumokokom, a głównym powodem tej sytuacji było to, że świadczeniodawcy nie chcieli preparatów o krótkim terminie ważności, zaś wielu rodziców płaciło z własnej kieszeni za inną szczepionkę niż ta refundowana.
W 2016 r. przeterminowało się ponad 4 tys. szczepionek. Głównie dotyczyło to produktu Polio Sabin Oral przeciw polio (3,5 tys. sztuk), który przestał być stosowany w Programie Szczepień Ochronnych w całym kraju. Za to w ubiegłym roku utylizacji poddano tylko 27 sztuk preparatów.
Problem z przeterminowanymi szczepionkami próbowano już rozwiązać. W projekcie nowelizacji ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych określono sposób postępowania ze szczepionkami, w stosunku do których istnieje ryzyko, że mogą nie zostać wykorzystane do obowiązkowych szczepień ochronnych i w związku z tym ulec przeterminowaniu. Jak stanowiły projektowane przepisy, preparaty takie „za zgodą ministra właściwego do spraw zdrowia, będą przekazywane na potrzeby wykonywania szczepień zalecanych (nieobowiązkowych) w podmiotach sprawujących opiekę nad osobami niesamodzielnymi, niepełnosprawnymi, dziećmi lub osobami starszymi”. Regulacja jednak nie weszła w życie.
Ile jest szczepionek, których termin ważności wkrótce minie? Na to pytanie MZ nam nie odpowiedziało. Poinformowało jedynie, że nie prowadzi analiz zmian lub fluktuacji „terminów ważności” podanych w postępowaniach przetargowych. Ale przekonuje, że nie ma zagrożenia, by jakieś partie się zmarnowały. – Niezależnie od wstrzymania obowiązkowych szczepień w związku z COVID-19, MZ, GIS oraz pozostałe organy państwowej inspekcji sanitarnej prowadzą nadzór nad dystrybucją szczepionek i koordynują w tym zakresie realizację szczepień z wykorzystaniem preparatów w terminie ważności – zapewnia Justyna Maletka z biura prasowego resortu zdrowia.
Na razie eksperci przekonują, że jeszcze nie grozi nam powtórka z lat poprzednich. – Lockdown musiałby trwać około sześciu miesięcy, wtedy mogłyby się pojawić jakieś problemy – mówi jeden z przedstawicieli firm farmaceutycznych.
Z kolei Andrzej Zapaśnik, prezes zarządu Przychodnia BaltiMed, wyjaśnia, że szczepionki mają zwykle kilkuletnie terminy ważności, więc na razie nie ma obaw. – Zdarzało się czasem że jakaś partia z sanepidu miała krótką ważność i wykorzystywaliśmy te szczepionki w pierwszej kolejności – dodaje.
Z naszych ustaleń w sanepidach wynika, że jest duży nacisk na to, by nadgonić realizację programu obowiązkowych szczepień, który został opóźniony w związku z COVID-19.
‒ Robimy wszystko, by nadrobić stracony czas. I na razie wszystko wskazuje na to, że strat w szczepionkach nie będzie – tłumaczy Anna Obuchowska, zastępca Pomorskiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego, rzecznik prasowy.
Podobnie mówią specjaliści. ‒ Mamy czas na wyrównanie opóźnień do połowy października. Wtedy można spodziewać się kolejnych zawirowań, choćby z tego powodu, że zaczyna się sezon grypowy. Ryzyko przeterminowania się szczepień jest więc małe – tłumaczy Pawel Grzesiowski, ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP i Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji.
Część przychodni potwierdza, że szczepi już normalnym trybem. Wiele wprowadziło też specjalne rozwiązania, które mają zwiększyć przepustowość, np. wyznaczyło całe dni dla dzieci zdrowych. Poza tym wywiad lekarski odbywa się zdalnie, co skraca pobyt dziecka w placówce i powoduje, że dziś można ich przyjmować więcej niż zwykle.
Są jednak przychodnie, które wciąż pozostają zam knięte. Poza tym niektóre informują, że z powodu wakacji frekwencja jest niższa i szykują się na tłok od września, co spowoduje, że będą kolejne opóźnienia i nie wszyscy na czas się zaszczepią.
– Są też rodzice, którzy ciągle zwlekają z decyzją, bo obawiają się zarażenia w przychodni koronawirusem – tłumaczy przedstawiciel jednej z warszawskich przychodni dla dzieci.
Jak dodają eksperci, wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądał lockdown we wrześniu.
COVID-19 opóźnił program obowiązkowych szczepień