Dofinansowanie specjalizacji ze środków publicznych, płatny urlop szkoleniowy, minimalne normy zatrudnienia w laboratoriach – to niektóre ze zmian wprowadzanych ustawą o medycynie laboratoryjnej.
Jej projekt jest obecnie w konsultacjach. Ma ona zastąpić dotychczasową ustawę o diagnostyce laboratoryjnej i przewiduje szereg zmian, które mają kompleksowo uregulować m.in. zawód diagnosty oraz działanie laboratoriów.
– Diagnosta laboratoryjny zaczyna być traktowany na równi z innymi zawodami medycznymi – zauważa prof. dr hab. Wojciech Kamysz, dziekan elekt Wydziału Farmaceutycznego Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Jego zdaniem to dobrze, że postanowiono zająć się tą grupą zawodową, której praca w obecnych czasach epidemii okazała się być nieoceniona.
Środowisko z zadowoleniem przyjęło ten długo oczekiwany projekt i zgadza się z jego założeniami. Jak jednak podkreśla Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, wiele przepisów wymaga doprecyzowania lub nawet zmiany.

Kim jest diagnosta?

Projekt rozszerza zakres osób uznawanych za diagnostę. Jak tłumaczy Alina Niewiadomska, chodzi o osoby, które aktualnie nie pracują w laboratorium diagnostycznym, a pełnią funkcje w organach samorządu zawodowego lub administracji publicznej związanej z organizacją ochrony zdrowia. W myśl nowych przepisów nie traciłyby one prawa wykonywania zawodu po pięciu latach i nie wymagałyby przeszkolenia po tym okresie. Prezes KRDL zastrzega jednak, że wymagają one doszczegółowienia – jakie funkcje i jakie stanowiska pracy uprawniają do skorzystania z tych zapisów.
16 565 liczba diagnostów laboratoryjnych
Tymczasem, jak zauważa prof. Kamysz, mówiąc o diagnoście, na myśl przychodzi wykwalifikowana osoba wykonująca czynności diagnostyczne. Trudno umieścić w tej samej szufladzie osoby, które np. od początku swojej kariery zawodowej spędzają czas przy biurku. Jego zdaniem rozszerzenie pojęcia diagnosty może okazać się bardzo kontrowersyjnym pomysłem. – Obiektywnie patrząc, trudność może powodować także porównywanie kompetencji i umiejętności tych osób. Kim w takim razie będzie diagnosta laboratoryjny według nowej ustawy? – zastawia się profesor.

Kwestia wykształcenia

Ważną zmianą jest dofinansowywanie specjalizacji diagnostów przez ministra zdrowia. Alina Niewiadomska podkreśla, że to zdecydowany postęp w porównaniu do obecnej sytuacji, bo aktualnie diagności z własnej kieszeni muszą płacić za kształcenie specjalizacyjne, a jego koszt może sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych.
– Każdemu pracodawcy powinno zależeć, aby jego zespół stanowili ludzie o dużej wiedzy i praktyce, a dodatkowe wsparcie materialne na ten cel na pewno to ułatwi – mówi prof. Kamysz. I przypomina, że na diagnostów nałożony został odgórnie obowiązek kształcenia ustawicznego, co wiąże się z koniecznością uczestnictwa w szkoleniach i konferencjach, a co za tym idzie z wyjazdami, pokryciem kosztów przejazdu i noclegu. – Nie każdego stać na taki wydatek, dlatego warto pomyśleć nad rozszerzeniem wsparcia finansowego – dodaje.
Projekt zakłada też wprowadzenie sześciu dni płatnego urlopu szkoleniowego. To kolejny postęp w porównaniu z aktualną sytuacją. – Dotychczas diagności mieli problem, bo ministerstwo wprowadziło przepisy o ustawicznym kształceniu, ale żeby korzystać ze szkoleń, często musieli wykorzystywać urlopy wypoczynkowe lub bezpłatne – wskazuje Alina Niewiadomska. Profesor Kamysz zauważa, że w perspektywie całego roku sześć dni to niewiele, ale z pewnością jest to ukłon w kierunku ułatwienia diagnostom rozwoju osobistego. Jednak podobne zasady obowiązują w innych zawodach medycznych (np. pielęgniarek, które również tym uprawnieniem cieszą się od niedawna).
Kolejnym wyczekiwanym przez środowisko rozwiązaniem jest wprowadzenie przepisu umożliwiającego diagnoście legitymującemu się dorobkiem naukowym lub zawodowym w danej dziedzinie medycyny laboratoryjnej uznanie go za równoważny ze zrealizowaniem programu szkolenia specjalizacyjnego. Osoby te będą mogły od razu przystąpić do egzaminu specjalizacyjnego, a po uzyskaniu pozytywnego wyniku otrzymają tytuł specjalisty.
W opinii prof. Kamysza ten pomysł wymaga dopracowania. – Wydaje się słuszne, że aby traktować daną osobę jako specjalistę, jej dorobek naukowy musi zawierać konkretne elementy, być ściśle związany z daną specjalizacją i dawać gwarancję, że osoba ta, pracując naukowo, miała szansę zdobyć wiedzę na tym samym poziomie, co osoba odbywająca szkolenie – dodaje.
Jak zaznacza Alina Niewiadomska, obecnie liczba specjalistów jest niewystarczająca, dlatego jest to zapis pożądany. Tym bardziej że kierownikiem laboratorium może być wyłącznie osoba legitymująca się tytułem specjalisty, a zgodnie z projektem będzie mogła pełnić taką funkcję wyłącznie w jednym laboratorium (to nowy wymóg).

Normy zatrudnienia w laboratoriach

Nowością w projekcie jest obowiązek stosowania minimalnych norm zatrudnienia diagnostów. W medycznym laboratorium diagnostycznym w pełnym wymiarze czasu pracy będzie kierownik oraz co najmniej dwóch diagnostów. Zdaniem Aliny Niewiadomskiej przyczyni się to do podniesienia jakości wyników badań. Ważnym zapisem jest również wspomniane wyżej ograniczenie pełnienia funkcji kierownika – w pełnym wymiarze godzin w jednym laboratorium. Jak podkreśla prezes KRDL, dotychczas zdarzały się sytuacje, że jedna osoba była kierownikiem w kilku placówkach. Wprowadzenie norm zatrudnienia spowoduje, że w każdym laboratorium w momencie wykonywania badań będzie obecny diagnosta, który oprócz tego, że sam wykonuje badania, również nadzoruje pracę innych osób oraz interpretuje i autoryzuje uzyskane wyniki.
Zdaniem prof. Kamysza doprecyzowania wymaga m.in. to, czy funkcja kierownika wyklucza bycie jednocześnie osobą, która wykonuje czynności diagnostyczne w laboratorium.
Jednak Wojciech Młocek, radca prawny z Kancelarii TPG, ocenia, że zmiany te nie spowodują poprawy jakości wykonywanych badań, przynajmniej w stosunku do dużych sieci laboratoryjnych. – Wprowadzony minimalny poziom zatrudnienia kierownik i dwóch diagnostów to dalej niewystarczający poziom – podkreśla. I dodaje, że w przypadku małych laboratoriów, gdzie pracują w sumie trzy, cztery osoby, spowoduje to konieczność zmiany całego personelu (są tam zazwyczaj diagnosta/kierownik oraz technicy laboratoryjni i obsługa sekretariatu), zwiększy koszty stałe i nie zmieni nic w jakości badań. Zwraca uwagę, że rynek laboratoryjny w Polsce dzieli się na dwa rodzaje laboratoriów: duże, sieciowe, które wykonują badania dla kilku tysięcy pacjentów dziennie, oraz na małe, lokalne jednostki obsługujące po 100–200 pacjentów. – W mojej ocenie kryterium liczby zatrudnionych w laboratorium nie ma żadnego związku z jakością wykonywanych badań, a wielkość personelu powinna być raczej powiązana z ilością pacjentów/ badań – przekonuje.

Praktyka jedną z opcji

Projekt umożliwić ma również wykonywanie zawodu diagnosty w formie indywidualnych i grupowych praktyk zawodowych. Taką możliwość, obok lekarzy i pielęgniarek, uzyskali kilka lat temu fizjoterapeuci. To analogiczne rozwiązanie jak w przypadku wszystkich pozostałych zawodów medycznych. Alina Niewiadomska podkreśla, że to odpowiedź na oczekiwania środowiska. Profesor Kamysz zwraca natomiast uwagę, że poszerza to pola manewru zarówno dla pracodawców, jak i samych diagnostów.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy w konsultacjach