Teleporada to dziś bardzo dobre rozwiązanie, ale niedopuszczalne jest zamknięcie drzwi przychodni dla pacjentów, którzy wymagają osobistej wizyty - mówi Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta.
Stan epidemii wymusza na placówkach medycznych działanie w nadzwyczajnym trybie – to wyzwanie dla rzecznika praw pacjenta. Czy pańskie biuro zostało w związku z tym zasypane skargami?
Otrzymujemy ponad 5 tys. zgłoszeń tygodniowo i jest to prawie cztery razy więcej niż przed epidemią. Dlatego wprowadziliśmy dodatkowe dyżury na infolinii, która działa również w soboty i na bieżąco odpowiadamy na wiadomości e-mailowe. Około 65–70 proc. sygnałów dotyczy spraw związanych bezpośrednio lub pośrednio z COVID-19.
Artykuł 5 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta pozwala – ze względu na zagrożenie epidemiczne – ograniczyć prawa pacjenta w pewnym zakresie. Należy jednak pamiętać, że nadal powinny być respektowane. Mogą być jedynie ograniczone i tylko w uzasadnionych okolicznościach.
Najczęściej pacjenci zgłaszają naruszenia prawa do świadczeń zdrowotnych. Są to przeważnie problemy z dodzwonieniem się do przychodni POZ, do specjalistów i stomatologów. Dzwonią do nas osoby z chorobami przewlekłymi, które wymagają regularnych wizyt u specjalistów, i zaniepokojeni pacjenci oczekujący na operacje, które zostały odwołane, często bez wskazania nowego terminu. Pojawiają się też sygnały, że pacjentom odmawia się przyjęcia do przychodni w celu zdjęcia gipsu albo wizyty domowej w celu wymiany cewnika lub wykonania iniekcji.
Dużą grupę stanowią seniorzy, którym trudno odnaleźć się w sytuacji, gdy kontakt z lekarzem mogą mieć tylko przez telefon, a zdarza się, że numer w poradni nie odpowiada. Wiele spraw dotyczy stomatologii, ponieważ z dnia na dzień przestało działać około 90 proc. gabinetów. Tych problemów jest jednak znacznie mniej niż na początku epidemii.
Są również sygnały od rodziców, którym zabroniono przebywać z dziećmi na oddziałach szpitalnych, oraz od kobiet w ciąży, które zgodnie z aktualnymi zaleceniami będą musiały rodzić bez partnerów. Reagujemy na każdą informację i staramy się wyjaśnić, czy ograniczenia są zasadne i konieczne. Mamy zgłoszenia o trudnościach z wykonaniem zdjęć RTG i USG u ciężarnych, a także w sprawach związanych z uzyskaniem kopii dokumentacji medycznej niezbędnej do kontynuacji leczenia. Powszechne są też pytania o prawo rodziny do informacji o stanie zdrowia pacjenta, który przebywa w szpitalu.
Jak mogą państwo pomóc w takich sytuacjach?
We wszystkich przypadkach staramy się pacjentom udzielić niezbędnych informacji, interweniujemy i wyjaśniamy sprawę. Podejmujemy też natychmiastowe działania, gdy pacjent ze względu na stan zdrowia potrzebuje pilnej pomocy, a ma trudności z jej uzyskaniem.
Pytania dzwoniących na infolinię dotyczą również prawa pacjenta do kontaktu osobistego z innymi osobami, w związku z tym że ograniczono możliwość odwiedzin w szpitalach. Tłumaczymy, że takie wizyty mogą narazić na zachorowanie obie strony.
Szczególną opieką objęliśmy pacjentów onkologicznych, którym udzielamy wszystkich niezbędnych informacji i podejmujemy interwencje, aby stan epidemii nie wpłynął negatywnie na ich leczenie.
Co może zrobić pacjent, któremu odwołano operację lub badanie, a on mimo zapewnień lekarzy obawia się, że dłuższe czekanie mu zaszkodzi?
Zabiegi pilne i konieczne do ratowania życia są wykonywane. Odwołując planowy zabieg, placówka powinna uwzględnić indywidualne ryzyko takiego działania dla stanu zdrowia pacjenta. Pacjentowi, który mimo wszystko obawia się, że dłuższe czekanie może mu zaszkodzić, albo którego stan zdrowia się pogorszył, radzimy, aby zwrócił się do dyrektora szpitala, w którym miał mieć wykonaną operację, i poprosił o analizę dokumentacji medycznej oraz opinię, czy przesunięcie terminu operacji nie wpłynie na pogorszenie jego stanu zdrowia. W razie trudności w kontakcie z dyrekcją placówki nasi pracownicy podejmują działania w celu wyjaśnienia sytuacji.
Na co w czasie epidemii pacjenci muszą się godzić i z czym pogodzić? Które ich prawa można ograniczyć, a które muszą być przestrzegane?
Epidemia wpływa na każdy obszar życia. Priorytetem jest ograniczenie szerzenia się COVID-19, co pociąga za sobą zmiany także w zakresie realizacji praw pacjenta. Wynikać może to wprost z przepisów, jak np. obowiązek zakrywania ust i nosa także w placówkach medycznych czy też poddania się badaniu na obecność koronawirusa, co jest odstępstwem od reguły mówiącej, że leczenie następuje za świadomą zgodą pacjenta.
Ograniczenie praw pacjenta może wystąpić także na poziomie poszczególnych placówek medycznych. Kierownik ze względu na stan epidemii może wprowadzić określone ograniczenia w korzystaniu z praw pacjenta. Mówi o tym przytoczony wcześniej art. 5. Ograniczenia muszą być uzasadnione oraz proporcjonalne, uwzględniające indywidualną sytuację panującą w danym podmiocie.
Korzystanie z praw pacjenta nie może jednak zostać całkowicie wyłączone. Nie do zaakceptowania będą jakiekolwiek ograniczenia rzutujące na bezpieczeństwo pacjentów. Dobrym tego przykładem jest teleporada. Dziś jest to bardzo dobre rozwiązanie, bo zmniejsza gromadzenie się pacjentów w poczekalniach. Ma jednak pewne ograniczenia, bo nie można zbadać pacjenta. Jeśli lekarz stwierdzi na podstawie kryteriów medycznych potrzebę wizyty chorego w przychodni, musi się ona odbyć. Niedopuszczalne jest zamknięcie drzwi przychodni dla pacjentów, którzy wymagają osobistej porady lekarza. W takiej sytuacji naruszone zostanie prawo do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej. Każda tego typu sprawa będzie wnikliwie analizowana przez rzecznika praw pacjenta.
Czy brak środków ochronnych w lecznicach, nieprzestrzeganie procedur (niekiedy niemożliwych do spełnienia) to naruszenie praw pacjentów? Czy pacjenci zakażeni w placówkach medycznych powinni dochodzić swoich praw? Czy w tej nad zwyczajnej sytuacji powinniśmy na pewne kwestie przymknąć oko, czy wręcz przeciwnie – jeszcze mocniej domagać się, by prawa pacjentów były przestrzegane?
Nie można się zgodzić ze stwierdzeniem, że „procedury są niemożliwe do spełnienia”, bo w takim wypadku kierownictwo powinno zamknąć tę część szpitala, w której procedury nie mogą być zrealizowane lub – jeżeli jest to dopuszczalne na podstawie przepisów i uzasadnione względami medycznymi – dostosować je do obowiązujących warunków, np. lokalowych.
Jeżeli szpitale nie wywiązywałyby się ze swoich ustawowych obowiązków lub nie reagowały na alarmujące sygnały, pacjenci jak najbardziej będą uprawnieni do dochodzenia odszkodowania, jeżeli z tego powodu ponieśli jakaś szkodę czy krzywdę.
Wszczął pan postępowanie w sprawie szpitala w Grójcu. Jakie są pierwsze oceny tamtejszej sytuacji? Czy są inne placówki, które mają na sumieniu podobne nieprawidłowości?
Rzecznik praw pacjenta stale przygląda się sytuacji w placówkach medycznych pod kątem zagrożeń dla bezpieczeństwa pacjentów. Tak też było w przypadku szpitala w Grójcu. Od pierwszych doniesień medialnych o możliwych uchybieniach sprawa była monitorowana, jednak wobec kolejnych sygnałów o nieprawidłowościach na coraz szerszą skalę zostało wszczęte postępowanie w sprawie stosowania praktyk naruszających zbiorowe prawa pacjentów. Oczekujemy na wyjaśnienia szpitala, więc z wnioskami musimy jeszcze poczekać. Rzecznik bada, czy placówka wdrożyła odpowiednie procedury związane z COVID-19 i czy były one przestrzegane, w szczególności w jaki sposób zadbano o bezpieczeństwo pacjentów i pracowników szpitala. Istotny w tym kontekście jest wątek wypisywania pacjentów, których stan zdrowia na to nie pozwalał – osób chorych, wymagających dalszego leczenia szpitalnego, w tym osób z COVID-19. W każdym obszarze, w którym stwierdzimy nieprawidłowości, nakażemy podjęcie działań naprawczych. W przypadku niedostosowania się do decyzji RPP nakładana jest kara w wysokości do 500 tys. zł.
Obecna sytuacja jest trudna i wymagająca dla wszystkich, ale bezpieczeństwo pacjentów niezmiennie pozostaje priorytetem. Rażące przypadki muszą spotkać się z reakcją, i tak też postępuje nasze biuro – podejmowane są interwencje, wszczynane postępowania. Za naruszenie praw pacjenta placówka medyczna może ponieść odpowiedzialność cywilną. Rzecznik wspiera pacjentów przed sądami w dochodzonych roszczeniach. Jeżeli okoliczności sprawy świadczą o możliwym naruszeniu przepisów karnych, kierowane jest zawiadomienie do organów ścigania. Z zawiadomienia RPP prokuratura wszczęła już pierwsze dochodzenia w sprawie przedsiębiorców wprowadzających pacjentów w błąd przez oferowanie usług związanych z leczeniem COVID-19. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów z kolei podjął decyzję o zablokowaniu dostępu do stron internetowych zawierających nierzetelne informacje w tym zakresie.
W związku z epidemią w trudnej sytuacji znaleźli się pacjenci szpitali psychiatrycznych – często przez wstrzymanie odwiedzin zostali odcięci od świata, a są to placówki, w których przebywa się długo. Jak zabezpieczyć potrzeby tamtejszych pacjentów?
Ta grupa pacjentów wymaga teraz szczególnego wsparcia. Chodzi o zabezpieczenie zarówno tych praw, które wynikają z ustawy, jak i prawa do dokumentacji czy bycia wysłuchanym przez sąd, ale także – a może przede wszystkim – tych podstawowych: odpowiedniego wyżywienia, utrzymania kontaktu z bliskimi, dostępu do czystych ubrań i bielizny. Zebraliśmy informacje z kilkuset szpitali i oddziałów psychiatrycznych w całej Polsce. Pozwoliło nam to stworzyć bazę wiedzy o praktycznych rozwiązaniach. Jak szpitale radzą sobie z tymi problemami? Na przykład paczki dla pacjentów są poddawane kwarantannie i dezynfekowane. Rodziny mogą na specjalne konto szpitala przelewać pieniądze, które trafiają do pacjenta. W części placówek otwarte są bufety i sklepiki, w których znajdują się najważniejsze produkty. Dyrekcja obniżyła lub zwolniła z opłat administracyjnych ich właścicieli, dlatego ceny produktów nie odbiegają od tych znajdujących się w osiedlowych sklepach. W przypadku innych potrzeb zwykle to personel szpitala zobowiązuje się do kupna potrzebnych rzeczy. Rodziny mogą przekazać pacjentom sprzęt elektroniczny, pomocny do utrzymania kontaktu z bliskimi.
Monitoruje też pan sytuację podopiecznych DPS-ów, choć nie sprawuje pan bezpośredniego nadzoru nad nimi. Czy zgadza się pan, że ci pacjenci zostali zaniedbani?
Domy pomocy społecznej i zakłady opiekuńczo-lecznicze to miejsca, które powinny być pod specjalną ochroną, bo wszyscy pacjenci i pensjonariusze tych placówek są w grupie ryzyka. Są to seniorzy i osoby chore, wymagające długoterminowej opieki. Należy jednak pamiętać, że DPS-y nie są podmiotami leczniczymi i funkcjonują na innych zasadach niż ZOL-e. Dlatego sytuacja w wielu tego typu miejscach jest trudna, brak jest tam wykwalifikowanego personelu medycznego i środków ochrony.
Obecnie na bieżąco monitorujemy sytuację w ponad 20 DPS-ach, w których pojawiły się przypadki zakażenia. Współpracujemy z wojewodami i innymi organami, które mają uprawnienia nadzorcze w stosunku do tych placówek. Nie chcemy podkreślać zaniedbań i poszukiwać winnych, nie jest na to dobry moment. Sytuacja jest trudna i teraz jest czas na działania, by minimalizować jej skutki. Najważniejsi są pensjonariusze i niesiona im pomoc. Czas wyciągania wniosków przyjdzie, gdy minie pandemia.