Z Jarosławem Fedorowskim, prezesem Polskiej Federacji Szpitali rozmawia Agata Szczepańska.
Jarosław Fedorowski prezes Polskiej Federacji Szpitali / DGP
Jak podczas epidemii należałoby zabezpieczyć personel medyczny, również z prawnego punktu widzenia?
Po pierwsze, trzeba objąć pracowników dodatkowymi ubezpieczeniami, apelujemy o to do dużych ubezpieczycieli. Pracujący najbardziej obawiają się dziś tego, że się zarażą, ale także tego, że będą wtedy dłużej niezdolni do pracy albo z uwagi na objęcie kwarantanną nie będą mogli pracować w innych miejscach. Warto też podjąć kroki legislacyjne, które personel szpitali, pracujący coraz częściej ponad siły, zwolni z odpowiedzialności karnej w określonych przypadkach. Potrzebna jest klauzula dobrego samarytanina dla pracowników ochrony zdrowia.
Co to takiego?
To klauzula, która ma zastosowanie w medycynie katastrof i dotyczy raczej personelu niemedycznego. Stosuje się ją w nagłych przypadkach, gdy ktoś z dobrej woli, spontanicznie rzuca się do pomocy, ale z racji tego, że jest to pole walki, pomoc ta nie jest w pełni profesjonalna. Może to być na przykład lekarz (ale nie tylko), który widząc wypadek samochodowy, gołymi rękami próbuje zatamować krwawienie, ale mu się to nie udaje.
Dziś klauzulę tę warto stosować szerzej, bo w sytuacji gdy personel medyczny jest przeciążony, mogą pojawiać się błędy, niedopatrzenia, niepożądane sytuacje – w większej liczbie niż w normalnych warunkach. Weźmy taki przypadek: pacjent trafia do szpitala z jakąś inną chorobą i zostaje tam zakażony koronawirusem. Za jakiś czas będzie miał roszczenia wobec placówki albo lekarza prowadzącego. Należałoby już o tym mówić i tak się przygotować, żeby takie sytuacje nie miały miejsca. Nawet przy najlepszych zabezpieczeniach w sytuacji dużego napływu pacjentów nie jest bowiem możliwe wykluczenie takiego ryzyka – źródłem zakażenia może być inny pacjent albo rodzina. Dlatego naszym zdaniem – taka jest też opina dyrektorów szpitali, którzy dbają o swój personel – należy już o tym rozmawiać.
Czy ta klauzula będzie mogła mieć zastosowanie w sytuacji, gdy trzeba będzie selekcjonować pacjentów i wybierać, komu udzielić pomocy w pierwszej kolejności? Dokonywać triage’u w kolejce do respiratora?
Triage jest wykonywany cały czas. My w tej chwili praktykujemy pryncypia medycyny zdrowia publicznego. One są nieco inne niż w medycynie klinicznej. Niemniej jednak wszystkie prognozy – zarówno te opracowane przez sztuczną inteligencję, jak i te oparte na porównaniach ze strategiami zastosowanymi w innych krajach – wskazują na to, że do takich sytuacji u nas nie dojdzie. Nasz model – izolacja, kwarantanna, dystansowanie socjalne – daje nam duże prawdopodobieństwo uniknięcia takiej katastrofy, jaka jest we Włoszech i w Hiszpanii. Nawet przy 10 tys. zakażonych (a przyjęty model pozwala sądzić, że będzie to maksymalna liczba chorych, która nie będzie znacząco rosła) mamy wystarczającą liczbę łóżek w szpitalach – zarówno zwykłych, jak i intensywnej terapii. Bo na 10 tys. potwierdzonych zakażeń ok. 600 pacjentów będzie wymagać intensywnej terapii, a mamy 4,5 tys. łóżek i 10 tys. respiratorów. Będzie to oczywiście duży stres i duża presja, ale wszystko wskazuje na to, że zachorowania będą wzrastać stopniowo, a nie wybuchną w jednej chwili.