Metody działania w różnych krajach są podobne, chociaż różna jest skala restrykcji oraz tempo ich wprowadzania.
Zaczyna się zawsze od izolacji pierwszych przypadków. Jeśli mimo to liczba zakażeń rośnie, wprowadzane są obostrzenia w celu ograniczenia możliwości rozprzestrzeniania się wirusa, jak zakaz zgromadzeń, zamknięcie szkół czy ośrodków kultury i sportu. Przymusowa kwarantanna całych miast, prowincji lub kraju, jak we Włoszech czy Chinach, to ostateczność. Repertuar działań jest ograniczony, ale państwa różnią się pod względem tempa ich wprowadzania.

Co i kiedy zamknąć

Na przykład w Polsce władze zdecydowały się na zawieszenie zajęć w szkołach podstawowych i średnich (zamknięte zostały także przedszkola i żłobki), kiedy liczba infekcji SARS-CoV-2 nie przekroczyła jeszcze 50 przypadków (to była połowa ubiegłego tygodnia). We Francji decyzja taka zapadła, kiedy liczba zakażeń była bliska 4 tys. (to był piątek; nad Sekwaną dzieci i młodzież siedzą w domach od dzisiaj). Podobnie było w Hiszpanii (ogłoszone w czwartek wieczorem, szkoły zamknięte od dzisiaj).
W Polsce testujemy przede wszystkim osoby wykazujące symptomy choroby
Szkoły zamknięto w Norwegii i Danii. Nie zdecydowali się na to na razie Szwedzi. Rząd argumentuje, że podstawówki muszą być otwarte, aby odciążyć pracowników służby zdrowia. Podobnego zdania jest premier Holandii Mark Rutte (oba kraje mają podobną liczbę przypadków, po ok. 950). Na szefa holenderskiego rządu zaczęto jednak w weekend wywierać naciski, aby zamknął placówki (po zamknięciu tego wydania DGP miało się odbyć spotkanie rządu z ekspertami).
Pomimo 4 tys. przypadków choroby szkoły nie są zamknięte w Niemczech. Za Odrą decyzja ta leży w gestii krajów związkowych (niektóre od tego tygodnia nakazały dzieciom zostać w domach).
Szkoły są czynne także w Wielkiej Brytanii, gdzie pomimo tysiąca przypadków nie zakazano na razie również zgromadzeń publicznych. Patrick Vallance, główny doradca naukowy rządu, oraz Chris Witty, główny lekarz kraju (dwóch urzędników, którzy na Wyspach dowodzą walką z epidemią) powołują się na symulacje komputerowe, uznając, że takie kroki na chwilę obecną nie są nad Tamizą potrzebne.
Czesi działają podobnie jak Polacy. Pierwsze zdiagnozowane przypadki pojawiły się tam w podobnym czasie jak u nas. I mniej więcej w tym samym momencie zdecydowano się na zamknięcie placówek edukacyjnych. W czwartek został tam wprowadzony stan wyjątkowy – od piątku są wprowadzone kontrole graniczne i do Czech będą wpuszczeni jedynie obywatele tego kraju (przyjezdnych obowiązuje dwutygodniowa kwarantanna).

Włochy daleko od Korei

Uwagę zwracają także inne różnice między krajami w walce z pandemią. Szczególnie widoczny jest kontrast między Włochami a Koreą Południową. W obu krajach epidemia wybuchła w podobnym czasie. Mimo to Seul zdaje się mieć sytuację pod kontrolą, a Rzym wciąż walczy z rozprzestrzenianiem się wirusa. W Korei Południowej udało się to osiągnąć bez obejmowania miast czy prowincji kwarantanną (chociaż obejmowano nią budynki mieszkalne). Natomiast cała Italia od ubiegłego tygodnia znajduje się pod przymusową kwarantanną (podobnie jest w Hiszpanii).
Na południu Europy znacznie wyższa jest też śmiertelność z powodu COVID-19. Wskaźnik ten we Włoszech sięga niemal 7 proc. (na 21 tys. zdiagnozowanych chorych zmarło już 1,4 tys. osób). W Korei Południowej na 8 tys. chorych zmarły 72 osoby – czyli mniej niż 1 proc.
Koreański sukces prawdopodobnie bierze się z udostępniania możliwie dużej ilości informacji dotyczących zakażonych (płeć, wiek, miejsce pobytu). Mieszkańcy na własną rękę mogą przekonać się, czy są w grupie ryzyka (chociaż niektórzy uważają, że stanowi to zbyt duże pogwałcenie prywatności). W połączeniu z szerzej dostępnymi testami miało to w miarę szybko pozwolić na wychwycenie potencjalnych nosicieli wirusa. Niebagatelne znaczenie miał też fakt, że duża część zakażonych pochodziła z religijnej sekty, silnej szczególnie w jednym mieście.
We Włoszech testy koncentrowano głównie na grupach ryzyka. Podstawową metodą walki z rozprzestrzenianiem się wirusa miały być ograniczenia w mobilności, które nie zawsze zdawały egzamin (np. po objęciu kwarantanną Lombardii wielu turystów wciąż jeździło tam na nartach). Wyższą śmiertelność po części tłumaczy też starsza populacja. W Korei Południowej 10,6 proc. ludności ma 70 i więcej lat. We Włoszech jest ich 17,5 proc.

Racjonalne podejście

− Nasze podejście do testowania na obecność koronawirusa z punktu widzenia zdrowia publicznego jest bardzo racjonalne. Testujemy przede wszystkim osoby, które wykazują symptomy choroby, tych, którzy mieli z nimi kontakt, oraz znajdujących się w okresie kwarantanny. Znaczne poszerzenie tych grup mogłoby doprowadzić do zablokowania systemu diagnostycznego (bo testów takich nie mogą wykonywać wszystkie laboratoria) i wydłużenia czasu oczekiwania na wyniki. Wprowadzenie na masową skalę szybkich testów, jak to zrobiono w Korei Południowej, mogłoby z kolei doprowadzić do wzrostu fałszywych wyników, bo nie są one tak dokładne – tłumaczy dr hab. Adam Fronczak, kierownik Zakładu Zdrowia Publicznego na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.