- Jest duże prawdopodobieństwo, że chorzy na COVID-19 w pierwszej kolejności nie spotkają się z lekarzem czy urzędnikiem, lecz właśnie z farmaceutą - mówi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej fot. Wojtek Górski / DGP
Czy rządzący właściwie wykorzystują potencjał aptek i farmaceutów w przygotowaniach do epidemii koronawirusa?
Zaczynają to robić. Jeszcze wiele nam brakuje do sytuacji we Włoszech czy Wielkiej Brytanii, ale należy docenić to, że w ostatnich dniach przedstawiciele władzy dostrzegli, iż niezagospodarowany potencjał farmaceutów należy zagospodarować. Nie ma zresztą innego wyboru. Pacjenci w pierwszym rzędzie trafiają do aptek, z faktami się nie dyskutuje. Zresztą z korzyścią dla wszystkich.
W tym dla samych farmaceutów. Gdy mówiłem szefowi, że umawiam się z panem na wywiad, to się zaczął zastanawiać, co chcecie „wylobbować na koronawirusie”.
Tu nie ma umowy handlowej. Nie ma także żadnych sporów wewnątrzbranżowych. Zabrzmi patetycznie, ale po prostu wiemy, że odpowiednie wykorzystanie farmaceutów w kryzysowej sytuacji jest nieuniknione i może być korzystne dla pacjentów. Mówi pan o lobbingu... To, co może zyskać środowisko farmaceutyczne na tej sytuacji, to pokazanie, że jesteśmy jednym z kluczowych elementów systemu opieki zdrowotnej. Proszę pamiętać, że jesteśmy na pierwszej linii frontu. Jest duże prawdopodobieństwo, że chorzy na COVID-19 w pierwszej kolejności nie spotkają się z lekarzem czy urzędnikiem, lecz właśnie z farmaceutą. Coraz częściej postrzega się apteki niczym sklepy z lekami. Takie sytuacje jak obecna pokazują, że apteka to coś znacznie więcej. To – w skali kraju – 14 tys. placówek pierwszego reagowania, 30 tys. fachowców, do których codziennie przychodzi ok. 2 mln pacjentów.
Mówi pan, że władza zaczyna dostrzegać potencjał farmaceutów. To zacznijmy od tego, czego jeszcze brakuje w kontekście boju z koronawirusem.
Materiałów dla pacjentów. W aptekach wiszą już plakaty informacyjne. Sami farmaceuci są dobrze przeszkoleni, są w stanie udzielać wyczerpujących informacji na temat koronawirusa. Ale warto, by do placówek trafiły ulotki z najważniejszymi informacjami, które moglibyśmy dawać pacjentom. Politycy doskonale wiedzą, że ulotka jest ważna – nie bez powodu rozdają je przed wyborami. Dlaczego by więc nie stworzyć ulotki z najważniejszymi informacjami na temat koronawirusa, które byłyby rozdawane pacjentom przychodzącym do aptek? To się przyda nawet przy zwykłej grypie.
Ludzie, którzy chodzą do apteki, narzekają na brak maseczek, a nie ulotek.
Ich też brakuje. Oraz żeli antybakteryjnych. Abstrahując od skuteczności masek jednorazowych, dobrze by było, gdyby były dostępne w aptekach. U części pacjentów to, że czegoś nie ma, wywołuje przekonanie, że zaraz może zabraknąć jeszcze bardziej potrzebnych produktów. Dobrym rozwiązaniem jest to, że w razie konieczności apteki będą mogły wydawać leki i wyroby medyczne z Agencji Rezerw Materiałowych. Ale tylko w przypadku już realnego, namacalnego wręcz zagrożenia epidemicznego.
Czegoś jeszcze wam brakuje?
Przydałoby się określenie procedur dotyczących wytwarzania tzw. leków aptecznych. W większości aptek bez trudu można wytworzyć środki odkażające. Potrzebujemy jedynie określenia procedury oraz surowców. Wiem, że obecnie rzadko kiedy mówi się o wytwarzaniu leków w aptekach, ale pamiętajmy o tej możliwości.
Jak pan ocenia specustawę dotyczącą koronawirusa?
Z punktu widzenia aptecznego – dobrze. Wprowadzono istotną zmianę dotyczącą tzw. recepty farmaceutycznej. Ogólnie w przepisach jest bowiem tak, że farmaceuta może wydać jedno opakowanie leku bez recepty lekarskiej, gdy mamy do czynienia z nagłym zagrożeniem dla zdrowia lub życia ludzkiego. Kłopotem jest słowo „nagłe”. Niestety, przez wiele lat było to interpretowane skrajnie restrykcyjnie przez inspekcję farmaceutyczną, przez co przepis o recepcie farmaceutycznej stał się niemal martwy. W specustawie wskazano, że w przypadku COVID-19 lek będzie mógł być wydany po prostu w przypadku zagrożenia dla zdrowia lub życia, niekoniecznie nagłego. To dobra zmiana. W ramach lobbowania, o którym pan wspomniał, gdy uspokoi się już sytuacja z koronawirusem, będziemy chcieli przekonać ustawodawcę do usunięcia przesłanki nagłości także w odniesieniu do innych chorób. Przypadki nadużywania przepisu o recepcie farmaceutycznej nam nie grożą, bo raz, że tak wydawany lek jest pełnopłatny, a dwa – jednak cały czas zdaniem farmaceuty musi być zagrożenie dla zdrowia lub życia pacjenta. Dobrym rozwiązaniem jest też przepływ leków wyłącznie przez apteki, a nie np. przez pocztę czy stacje benzynowe.
Za coś jeszcze można pochwalić rządzących?
Udało się Naczelnej Izbie Aptekarskiej przy znacznej pomocy Ministerstwo Zdrowia opracować bardzo szczegółowy informator dla farmaceutów. To chyba najlepsze dostępne w Polsce praktyczne opracowanie dotyczące koronawirusa. Teraz w rękach samych farmaceutów jest to, by dobrze się z nim zapoznać. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że w aptece będzie można otrzymać informację nie gorszą niż u lekarza.
Powinniśmy się obawiać epidemii? W ostatnim wydaniu DGP napisaliśmy, że ludzie masowo wykupują leki z aptek.
Niestety, rzeczywiście wiele osób przychodzi do aptek i kupuje ogrom leków, których nie potrzebują. Farmaceuci tłumaczą, że naprawdę ibuprofen czy paracetamol nie pomoże na koronawirusa. A już na pewno nie należy zażywać leków „profilaktycznie”.