Seria wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego wydanych w ostatnich dniach wskazuje, że nie ma mowy o szybkim zamknięciu kilkuset aptek należących do największych sieci, które przekraczają dozwolony prawem limit posiadania 1 proc. placówek w województwie. A to oznacza, że koniec z marzeniami o powrocie do rozdrobnionego rynku.
okładka TGP 14 lutego 2020 / Dziennik Gazeta Prawna
Konflikt między indywidualnymi farmaceutami, których reprezentuje samorząd aptekarski, a sieciami, które są reprezentowane przez duże organizacje pracodawców, trwa od wielu lat. Pierwsi mówią, że nie można dopuścić do monopolizacji na rynku (przejęcia go przez wielkie sieci), bo byłoby to niebezpieczne dla pacjentów. Drudzy – że pacjentom zależy na jakości usług, a ta jest najwyższa w placówkach sieciowych, a przy okazji jest w nich taniej niż w lokalnych małych aptekach.
Gra idzie o wielkie pieniądze. W 2020 r. wartość rynku farmaceutycznego w Polsce może przekroczyć 40 mld zł. Dziś sieci – choć mają niewiele ponad 40 proc. aptek działających na rynku – to odpowiadają za 60 proc. wartości sprzedaży leków. Z roku na rok ich udział w tym gigantycznym torcie do podziału wzrasta.

Historia limitu, o którym (niektórzy) urzędnicy „zapomnieli”

W 2004 r. ustawodawca postanowił dodać do ustawy z 6 września 2001 r. – Prawo farmaceutyczne (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 499; ost.zm. Dz.U. z 2019 r. poz. 1905; dalej: p.f.) normę antykoncentracyjną określającą maksymalną liczbę aptek posiadanych przez jeden podmiot na terenie jednego województwa. Teraz art. 99 ust. 3 p.f. stanowi, że zezwolenia na prowadzenie apteki się nie wydaje, jeżeli podmiot ubiegający się o nie:
1) prowadzi lub wystąpił z wnioskiem o wydanie zezwolenia na prowadzenie hurtowni farmaceutycznej, lub zajmuje się pośrednictwem w obrocie produktami leczniczymi lub
2) prowadzi na terenie województwa więcej niż 1 proc. aptek ogólnodostępnych albo podmioty przez niego kontrolowane w sposób bezpośredni lub pośredni, w szczególności podmioty zależne w rozumieniu przepisów o ochronie konkurencji i konsumentów, prowadzą łącznie więcej niż 1 proc. aptek na terenie województwa;
3) jest członkiem grupy kapitałowej w rozumieniu ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, której członkowie prowadzą na terenie województwa więcej niż 1 proc. aptek ogólnodostępnych.
Ujmując więc najprościej: nie można otrzymać zezwolenia na prowadzenie apteki, jeśli prowadzi się ich więcej niż 1 proc. na terenie województwa, czyli od kilku placówek w najmniejszych województwach do ok. 30 w mazowieckim i śląskim.
Sęk w tym, że niejasne jest – i różnie interpretowane przez samorząd aptekarski i przez sieci – co należy począć, gdy dany podmiot przekracza określony próg i otrzymał stosowne zezwolenia. Czy w takim przypadku należy je odebrać?
Było bowiem tak, że inspekcja farmaceutyczna przez lata wydawała zezwolenia, nawet gdy przedsiębiorca przekraczał próg. Co więcej, w przypadku przekształceń własnościowych przedsiębiorcy zaczynali przekraczać limit 1 proc. i nikt, aż do 2014 r., ich nie ścigał. Placówki sprzedawał nawet Skarb Państwa w ramach prywatyzacji, zapewniając, że ich nabycie jest w pełni dozwolone. W efekcie w niemal wszystkich województwach limit jest przekraczany choć przez jedną dużą spółkę.

>>>>TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W E-WYDANIU "TYGODNIKA GAZETA PRAWNA"<<<<<