Tuż przed świętami Bożego Narodzenia redaktor Patryk Słowik w swoim komentarzu „W Polsce naprawdę brakuje lekarzy, czyli minister zdrowia znów manipuluje danymi” zarzucił mi, jak czytamy w samym tytule, manipulację danymi dotyczącymi liczby lekarzy w naszym kraju. Co było podstawą zarzutu?
Otóż redaktor Słowik, zbijając podaną przeze mnie informację o tym, że średnia lekarzy w Polsce nie odstaje od średniej unijnej, posłużył się raportem Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju „Health at Glance 2019”. Ten zaś pod względem liczby lekarzy sytuuje nas w ogonie państw europejskich. Wniosek: minister kłamie. Jest tylko jedno bardzo poważne „ale”. Otóż pan redaktor nie zweryfikował, na jakich konkretnie danych opiera się raport OECD i czy dane te są miarodajne i obiektywne dla całej Europy i Polski. A prawda jest niestety taka, że dla poszczególnych państw OECD opiera się na dostępnych, niejednokrotnie różnych, danych. Niejednokrotnie też, jak ma to miejsce w przypadku Polski, ostateczny wskaźnik liczby lekarzy na tysiąc mieszkańców obarczony jest dużym błędem powstałym przy zbieraniu danych. Mówiąc wprost, stosowany do niedawna, przed epoką informatyzacji sektora ochrony zdrowia, sposób zbierania danych powoduje, że nie możemy mówić, że te dane odzwierciedlają rzeczywistość w Polsce. Od razu jednak zastrzegam, że nie czynię tu zarzutu samej Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Raport „Health at Glance 2019” bazuje bowiem na danych przekazywanych indywidualnie przez poszczególne państwa.
Teraz pytanie: jak to wygląda w praktyce? Prześledźmy drogę zbierania danych w Polsce. Otóż OECD otrzymuje dane o liczbie lekarzy pracujących bezpośrednio z pacjentem z Głównego Urzędu Statystycznego, ten natomiast bazuje na danych Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, które z kolei uzyskuje informacje od 16 wojewodów, a ci… No właśnie – tu zaczyna się problem. Wojewodowie bowiem otrzymują dane bezpośrednio od placówek służby zdrowia w specjalnych raportach. Poziom zwrotu raportów z placówek ochrony zdrowia osiąga w przypadku podmiotów leczniczych 70 proc., natomiast w przypadku jednoosobowych i grupowych praktyk zawodowych jedynie 13 proc. I w ten sposób mamy wynik 90,2 tys. lekarzy oraz 13,3 tys. lekarzy dentystów, co oznacza poziom 2,4 lekarza na tysiąc mieszkańców. Reprezentatywność tych danych, jak sami widzimy, jest daleka od rzeczywistości. Niestety przez lata wszyscy akceptowaliśmy, tak poważnie obarczony błędem, sposób zbierania danych. Placówki ochrony zdrowia traktują bowiem raportowanie jako kolejny przejaw biurokracji (choć to tylko statystyka), natomiast wojewodowie uznali, że nie mają narzędzi do egzekwowania obowiązku składania raportów przez placówki medyczne. I tak koło się zamyka: nie zbieramy pełnych danych, nie przekazujemy pełnych danych, ale opieramy się, jak na wyroczni, na raporcie opartym na niepełnych danych.
Inny problem to wskazany przeze mnie niejednolity sposób zbierania danych do raportu „Health at Glance 2019” przez poszczególne państwa. Otóż raport powinien się opierać na danych dotyczących lekarzy praktykujących, czyli lekarzy zapewniających bezpośrednią opiekę pacjentom. Problem w tym, że każdy kraj definiuje „lekarza praktykującego” inaczej. Nie ma tu jednolitej linii interpretacyjnej. I tak np. na samej stronie internetowej Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju możemy przeczytać, że takie kraje jak Kanada, Francja, Holandia, Słowacja czy Turcja w swoich raportach jako lekarzy praktykujących wskazują medyków, którzy piastują stanowiska menedżerów, edukatorów zdrowotnych czy osoby prowadzące badania w zakresie opieki zdrowotnej. Dzieje się tak dlatego, że państwa te nie mają porównywalnych danych o liczbie lekarzy aktywnych zawodowo. I tak dzięki menedżerom, badaczom czy edukatorom zyskują od 5 do 10 proc. lekarzy w raporcie „Health at Glance 2019”.
A teraz kilka słów o danych, którymi ostatnio się posłużyłem. Otóż wbrew pozorom i wbrew tezie zawartej w komentarzu redaktora Patryka Słowika nie koloryzowałem rzeczywistości i nie zawyżałem liczby lekarzy. Jeżeli chciałbym tak zrobić, to wystarczyłoby, abym podał liczbę lekarzy z rejestru samorządu lekarskiego. Otóż w samorządzie zawodowym działa aktualnie 194,5 tys. członków, w tym 178,7 tys. to lekarze i lekarze dentyści. Jeżeli posłużyłbym się tymi danymi, mielibyśmy średnią lekarzy na tysiąc mieszkańców na poziomie czołówki państw europejskich. Jestem jednak osobą odpowiedzialną i zdaję sobie sprawę, że podobnie jak dane z raportu OECD, tak i dane samorządu lekarskiego, choć powinny być najbliższe realnym danym, nie oddają w pełni rzeczywistości.
Gdzie więc leży prawda o liczbie lekarzy w Polsce? Czy jesteśmy w stanie wykluczyć wszystkie możliwe błędy w raportowaniu i podać jedną klarowną informację o liczbie aktywnych medyków w naszym kraju? Otóż jesteśmy na najlepszej drodze, by jeszcze w tym roku móc podać w pełni wiarygodne dane. Osobiście, na dziś, posługuję się najbardziej wiarygodną (ze wszystkich dostępnych) informacją o liczbie lekarzy w naszym kraju. Jakie bowiem uprawnienia powinien mieć lekarz, by na bieżąco opiekować się swoimi pacjentami? Otóż powinien dysponować prawem do wystawiania zwolnień lekarskich, które na wniosek samego zainteresowanego przyznaje Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Dzięki informatyzacji kolejnych obszarów ochrony zdrowia, prócz korzyści dla pacjentów, uzyskujemy wiarygodne i cenne dane o elektronicznych dokumentach wystawianych przez lekarzy. Z raportu ZUS wynika, że liczba lekarzy, którzy dysponują uprawnieniem do wystawiania zwolnień, to dziś 149,3 tys. osób. To oznacza, że nasz wskaźnik liczby lekarzy na tysiąc mieszkańców oscyluje w granicy 3,9. Odejmując lekarzy dentystów, rzetelnie możemy powiedzieć, że mamy ok. 3,6 lekarza na tysiąc mieszkańców, czyli średnią unijną. Jednak pełne i obiektywne dane będziemy mieli tak naprawdę pod koniec obecnego roku, kiedy to będziemy mogli skrzyżować dane lekarzy wystawiających zwolnienia lekarskie z lekarzami wystawiającymi recepty. Zwolnienia lekarskie zostały zelektronizowane jeszcze w grudniu ubiegłego roku, teraz elektronizujemy recepty. Dopiero tzw. crossowanie obu systemów elektronicznych da nam w pełni wiarygodne dane o liczbie aktywnych lekarzy w naszym kraju.
Jakimi jednak danymi byśmy się nie posługiwali i jakiego ostatecznie wskaźnika liczby lekarzy na tysiąc mieszkańców nie przyjęli, jestem ostatnią osobą, która powie, że mamy optymalną liczbę lekarzy. Dla mnie nawet wskaźnik średniej europejskiej, tj. 3,6 lekarza na tysiąc pacjentów, to nadal za mało. Między innymi z powodu wieku lekarzy pracujących w Polsce i wyzwań demograficznych. Zarówno Polska, jak i cały świat, mierzy się z niedoborem kadry medycznej. Dlatego zarówno Polska, jak i inne kraje Europy i świata podejmują działania, by zachęcić młode osoby do kształcenia się na kierunkach medycznych i pozostanie na stałe w kraju ojczystym.