Na pewno rolą samorządu aptekarskiego nie jest sztuczne regulowanie liczby placówek poprzez blokowanie możliwości powołania kierownika - mówi Maciej Konarowski adwokat w kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński.
Maciej Konarowski, adwokat w kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński fot. Materiały prasowe / DGP
Samorząd aptekarski co do zasady chwali projekt ustawy o zawodzie farmaceuty. Przedstawiciele sieci aptecznych uważają go za atak na właścicieli aptek. Do której wizji panu bliżej?
To zbyt duże uproszczenie, bo zarówno przedstawiciele samorządu dostrzegają mankamenty projektu, jak i organizacje branżowe entuzjastycznie podchodzą do wprowadzenia opieki farmaceutycznej. W jakimś sensie te wizje są spójne. Z mojego prawniczego punktu widzenia projekt ustawy jest bardzo niedopracowany. Trudno sobie wyobrazić, by mógł w tej formie zostać uchwalony. Projektowane regulacje w wielu miejscach powtarzają już obowiązujące przepisy. Jeśli ustawa w takim kształcie by weszła w życie, mielibyśmy powtórzony cały rozdział prawa farmaceutycznego w dwóch różnych aktach prawnych! Celem deklarowanym przez projektodawcę, czyli Ministerstwo Zdrowia, jest całościowe uregulowanie zawodu farmaceuty. Natomiast trudno tu mówić o jakiejś sensownej, spójnej wizji. Wzięto trochę przepisów z prawa farmaceutycznego, trochę z ustawy o izbach aptekarskich, dodano trochę nowych. Miszmasz, który nie stanowi żadnej wartości dodanej, a jedynie pogłębia chaos legislacyjny.
Wprawny legislator poprawi to w kilka dni. Pomówmy o idei, która przyświeca projektodawcy. Zdaniem resortu zdrowia i samorządu aptekarskiego wzmocniona zostanie pozycja szeregowego farmaceuty. Będzie on mógł wreszcie się sprzeciwić właścicielowi apteki, który niekoniecznie myśli o pacjencie.
Wydaje mi się, że argument samorządu aptekarskiego jest fałszywy, nietrafiony. Ta ustawa wcale nie wzmacnia pozycji farmaceuty, a wręcz przeciwnie. Uzależnia go w bardzo istotny sposób od samorządu aptekarskiego.
Czyli od swoich przedstawicieli, których farmaceuci sami wybrali.
Tak i nie. Ustawa nie reguluje kwestii wyborów. Obecnie wybory na członków samorządu aptekarskiego są przeprowadzane w sposób bardzo nieprzejrzysty. Jest dużo niejasności i nieprawidłowości. Pamiętajmy też, że samorząd nie jest reprezentatywny, gdyż frekwencja wyborcza kształtuje się na poziomie 10 proc.
Dobrze, załóżmy, że samorząd aptekarski nie jest głosem przeciętnego aptekarza. Co to ma wspólnego z projektem ustawy o zawodzie farmaceuty?
Członek władz samorządu aptekarskiego jest nie tylko przedstawicielem zawodu, lecz także konkurentem dla innych właścicieli aptek. Większość członków władz samorządu (bądź ich rodziny) prowadzi przecież własne apteki. Po wejściu w życie nowych przepisów uzyskają oni nadzwyczajne kompetencje, które będą mogli wykorzystywać w grze rynkowej. Samorząd dostanie kolejne władcze uprawnienia w stosunku do swoich konkurentów.
Na czym będzie polegało to władztwo?
Ustawa przyznaje izbie uprawnienie do wydawania opinii o kandydacie na kierownika konkretnej placówki aptecznej. To absurd, by ktoś wydawał opinię stanowiącą subiektywne przekonanie o tym, czy farmaceuta będzie uczciwie prowadził aptekę, należycie wykonywał swoje obowiązki.
Żebym dobrze zrozumiał… Mamy farmaceutę, który jest członkiem Naczelnej Rady Aptekarskiej, prowadzącego aptekę. Gdzieś obok jest druga apteka. Chce ona zatrudnić na kierownika farmaceutę, którego członek Rady Aptekarskiej nie lubi. Pana zdaniem istnieje ryzyko, że członek NRA mógłby spowodować, że w sąsiedniej aptece nie można by było zatrudnić nielubianego farmaceuty jako kierownika?
Tak, oczywiście. Przy czym nie musi to być członek NRA czy rady okręgowej. To może być kolega ze studiów czy ktoś z rodziny. Doskonale wiemy, że apteka nie może działać bez kierownika. Projektowany przepis jest bardzo korupcjogenny, o czym wiemy z doświadczenia, bo znany jest przypadek skazania prezesa Wielkopolskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej, który od gratyfikacji finansowych uzależniał wydanie pozytywnej opinii. Uważam, że najwyższy czas, by zastanowić się nad wprowadzeniem przepisów zabraniających lub ograniczających członkom organów samorządu aptekarskiego oraz ich rodzinom prowadzenia aptek, tak jak ma to miejsce w przypadku wojewódzkich inspektorów farmaceutycznych, aby nie byli ekonomicznie zainteresowani wpływaniem na konkurencję. Skupiliby się wtedy na tym, by standardy wykonywania zawodu farmaceuty były jak najwyższe, a nie na tym, by utrudnić działanie konkurencji i zamknąć jak najwięcej aptek.
Mówi pan, że opiniowanie kandydatów na kierowników aptek przez rady aptekarskie to fatalny pomysł. A jak to jest teraz? Czy przypadkiem już dziś samorząd nie robi tego?
Opiniuje, choć nie ma do tego prawa. Dawniej izby aptekarskie rzeczywiście miały prawo opiniowania kandydatów na kierowników aptek. W świetle dziś obowiązujących przepisów jednak już go nie mają. Sęk w tym, że zarówno samorząd aptekarski, jak i niektórzy inspektorzy farmaceutyczni nie zauważyli zmiany przepisów.
W gruncie rzeczy narzeka więc pan na rozwiązanie, które obowiązuje już teraz.
No nie, to nie tak. Dziś nie ma podstawy prawnej dla takich opinii. Prawo stanowi, że właściciel apteki powinien zatrudnić farmaceutę dającego rękojmię należytego prowadzenia apteki. Nie ma ani słowa o prawie do wydawania opinii. W efekcie wojewódzkie sądy administracyjne uchylają zaskarżone uchwały samorządu, stwierdzając, że samorząd aptekarski przekroczył swe uprawnienia, a organ w postaci wojewódzkiego inspektora farmaceutycznego w ogóle nie musi zasięgać opinii samorządu. Gdyby zaś ustawowo zapisać, że niezbędna jest pozytywna opinia właściwej rady aptekarskiej, przedsiębiorcy nie mieliby już dostępnych dziś możliwości kwestionowania działań samorządu i inspektora.
Mamy jednak bazę do dyskusji. Ile zna pan przypadków, gdy samorząd aptekarski negatywnie opiniuje kandydatów na kierowników aptek z powodu partykularnych interesów członków rady?
Mnóstwo! Żeby była jasność: nie krytykuję samej idei samorządności. Gdyby dzisiejsza praktyka organów samorządu wykazywała się przyzwoitością i niewykorzystywaniem przez niektóre osoby sprawowanych funkcji we własnym interesie, nie widziałbym niebezpieczeństwa w projektowanych zmianach. Niestety członkowie samorządu aptekarskiego nie rozumieją, czym jest wolność gospodarcza, o co chodzi w prawie konkurencji i jaka jest rola wydawanej opinii. Znam przypadki, gdy w negatywnych opiniach jako przyczynę wskazywano, że na rynku jest już wystarczająca liczba aptek i więcej nie potrzeba. Abstrahując od tego, czy potrzeba, czy nie, na pewno nie rolą samorządu aptekarskiego jest sztucznie regulować liczbę placówek poprzez blokowanie możliwości powołania kierownika.
Ktoś musi strzec społeczeństwo przed czarnymi owcami.
Moim zdaniem sam fakt przyznawania uprawnienia do opiniowania czyjejś kandydatury uwłacza tej osobie i godności przynależnej zawodowi farmaceuty. Pamiętajmy, że aby zostać farmaceutą, trzeba ukończyć pięcioletnie studia, odbyć staż, mieć nieskazitelny charakter. Kierownik dodatkowo musi mieć pięcioletni staż pracy w aptece. Jeżeli farmaceuta spełnia wszystkie wymogi formalne, to powinniśmy domniemywać, że będzie należycie pełnił funkcję kierownika, a nie zakładać, że się nie nadaje, chyba że izba uzna inaczej i wyrazi pozytywną opinię o kandydacie. Zgodnie z orzecznictwem przyjmujemy domniemanie, że każdy farmaceuta jest etyczny i pacjentom pomaga, a nie szkodzi. Dopiero obalenie tego domniemania, np. z powodu popełnienia przestępstwa, pozwala uznać, że dana osoba jest niegodna bycia farmaceutą.
A jeśli farmaceuta jest mało uważny, myli dawki, wydaje złe leki? Przestępstwa jeszcze nie popełnił, ale niech Bóg nas broni przed takim kierownikiem apteki i takim przykładem dla pracowników.
Jest wentyl bezpieczeństwa: postępowanie dyscyplinarne. Oczywiste jest, że osoba, która nie nadaje się do wykonywania zawodu, powinna zostać wykluczona z grona farmaceutów. Ale niech to stwierdza obiektywny sąd aptekarski. Problem się pojawia, gdy w sądzie zasiadają konkurenci rynkowi.
Tylko zanim sąd aptekarski odbierze komuś prawo wykonywania zawodu, a następnie zakończy się postępowanie sądowe w tej sprawie, minie kilka lat. A człowiek przez ten czas wydaje te złe leki.
Nie ma tu doskonałego rozwiązania, jednak powinniśmy rozróżnić dwa przypadki. Omyłkowe wydanie leku w złej dawce to po prostu błąd ludzki. Nikt nie jest nieomylny. To są przypadki dla sądu aptekarskiego, który ma czuwać nad sprawowaniem zawodu. Dla większości farmaceutów sam fakt wszczęcia postępowania dyscyplinarnego jest wystarczającą nauczką.
Ale nie zapominajmy, że sąd aptekarski ma kompetencję pozbawienia farmaceuty prawa wykonywania zawodu. Jeżeli połączymy to z tzw. apteką dla aptekarza, czyli zasadą, że tylko farmaceuta może być właścicielem apteki, może się okazać, że sąd aptekarski ma prawo pozbawić kogoś majątku. To forma wywłaszczenia i niebezpieczne narzędzie pozwalające pozbyć się konkurencji. Od takiej sytuacji musimy odróżnić jednak przestępcze działanie, np. uczestniczenie w nielegalnym wywozie leków. Taki proceder powinien się spotykać z twardą reakcją organów państwowych. Tak naprawdę to państwo sprawuje nadzór nad apteką. I jeśli ktoś popełnia przestępstwo lub działa niezgodnie z prawem farmaceutycznym, to organy państwowe, a nie samorządowe, powinny gwarantować egzekucję przepisów.
Wiemy, jak niewydolna jest inspekcja farmaceutyczna, jak jest niedofinansowana. I pan mówi, że to ona ma decydować, kto może stać za stołem w aptece. Tworzenie fikcji.
Inspekcja jest niewydolna w dużej mierze dlatego, że zajmuje się sprawami mało poważnymi. Obaj doskonale wiemy, ile wysiłku inspektorzy wkładają w to, by nałożyć na blogerkę kilkusetzłotową karę za „reklamę” apteki. Może ten czas należałoby poświęcić właśnie na zajęcie się sprawami najpoważniejszymi? Poza tym sam fakt, że organ państwa jest niewydolny, nie powinien się przekładać na zrzekanie się przez państwo swoich kompetencji na rzecz, bądź co bądź, prywatnego podmiotu. Należy tak kształtować politykę państwa, by nie odbierać uprawnień organom państwowym tylko dlatego, że niewłaściwie działają. Zróbmy tak, by one właściwie działały. Przecież to organy państwowe, a nie samorządowe, są od tego, by chronić obywateli.
Ale organy państwowe nie protestują zbytnio przeciw zawłaszczaniu części kompetencji przez samorząd aptekarski. Wojewódzcy inspektorzy farmaceutyczni czy główny inspektor farmaceutyczny sprawiają wrażenie, że są zadowoleni.
I to jest ogromny błąd. Nie patrzmy na to z perspektywy inspektorów farmaceutycznych, ale z perspektywy pacjentów. Pacjent chce być chroniony przez państwo, bo tylko ono jest gwarantem pewnej jakości. System, w którym jeden farmaceuta miałby wyrażać opinię, czy inny może otworzyć aptekę, to patologia. Oczywiście, że urzędnicy się cieszą, gdy mają mniej zadań. Bynajmniej jednak nie oznacza to, że taki system jest właściwy.
Co wejście w życie ustawy o zawodzie farmaceuty będzie oznaczało dla dużych sieci aptecznych?
Trudno to przewidzieć. Sytuacja, w której część grupy zawodowej koncentruje się na wykorzystywaniu uprawnień zamiast na rynkowej walce o pacjenta, to ryzyko dla wszystkich. Dla sieci aptecznych także. Nie można wykluczyć przecież przypadku „zamrożenia” apteki, gdyż samorząd aptekarski nie wyrazi zgody na powołanie żadnego kierownika.
Z drugiej strony projekt ustawy zakłada, że w placówkach świadczona będzie opieka farmaceutyczna. To rozwiązanie – choć zapisane w ustawie bardzo enigmatycznie – spotkało się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem naszych klientów, bowiem sprzyja podmiotom stawiającym na wysoką jakość usług. Sieci apteczne, chcąc przyciągnąć do siebie pacjenta, będą konkurowały jakością świadczonej opieki. Mają też z reguły więcej środków i więcej fachowego personelu niż apteki indywidualne. Łatwiej więc będzie im wyznaczyć farmaceutę, który będzie miał czas na mierzenie ciśnienia pacjentowi, na kwadrans rozmowy o przyjmowanych lekach itp.

Wspomniał pan, że przygotowane przepisy o opiece farmaceutycznej są enigmatyczne. To kłopot?
Bez wątpienia. W obszernym projekcie ustawy wątkowi, który jest najważniejszy, czyli opiece farmaceutycznej, poświęcono jeden ustęp. Na dodatek niewiele z niego wynika. Uważam, że gdyby ustawa weszła w proponowanym kształcie, byłaby to ustawa straconych szans. Opieka farmaceutyczna, wzmocnienie pozycji i uprawnień farmaceutów, w świetle kryzysu w zawodach medycznych to konieczność. Trzeba odciążyć lekarzy i pielęgniarki. Dziś wiele wizyt u lekarzy pierwszego kontaktu to zmarnowany czas wszystkich; wiele z tych spraw dałoby się załatwić przy aptecznym okienku. Cały system opieki zdrowotnej by na tym zyskał.
Przeciwko projektowi ustawy o zawodzie farmaceuty protestują technicy farmaceutyczni.
I trudno im się dziwić. Projekt zakłada znaczne ograniczenie ich kompetencji . Nie będą mogli wydawać wielu leków, wśród których znajdzie się np. syrop na kaszel czy żel na opuchnięte nogi. Moim zdaniem to zły pomysł. Ograniczanie uprawnień techników pojmuję jako element batalii na linii farmaceuci-technicy. Mówiąc wprost: samorząd aptekarski, który jest głównym beneficjentem projektowanych zmian, dąży do degradacji zawodu technika.
Samorząd tego przecież nie ukrywa. Wskazuje wprost, że gwarancją bezpieczeństwa przy sprzedaży leku jest obecność farmaceuty, a nie technika.
Miejsce w systemie jest i dla jednych, i dla drugich. Ciężko znaleźć usprawiedliwienie dla sytuacji w której technik w Niemczech będzie miał szersze uprawnienia niż w Polsce. Trudno prognozować, czy ustawowe ograniczenie kompetencji techników przełoży się na lepszą sytuację farmaceutów, natomiast ważniejsze wydaje mi się pytanie: czy poprawi to sytuację pacjentów? Bo przecież to oni są w tym wszystkim najważniejsi.
Rozumiem, że dla techników zmiana będzie zła. Ale dla pacjentów raczej dobra.
Nawet bym się z panem zgodził, gdyby nie fakt, że farmaceutów najzwyczajniej w świecie brakuje. To przecież pan publikował dane, z których wynikało, że w niektórych województwach jest 1,0-1,2 farmaceuty na aptekę. W moim przekonaniu wprowadzanie opieki farmaceutycznej jest nie do pogodzenia z „apteką dla aptekarza”. Jeżeli farmaceuta będzie zajęty prowadzeniem apteki, która przecież jest wymagającym ciągłej pracy przedsiębiorstwem, to nie będzie w stanie udzielać pacjentom porad. Pierwszym krokiem do wprowadzenia w Polsce realnej opieki farmaceutycznej powinno być opracowanie systemu edukacji przygotowującego farmaceutów do opieki nad pacjentami.