Lekarz wpisze wskazanie, a informatyczny system wskaże na recepcie, czy lek jest refundowany. Takie ułatwienie chce wprowadzić resort zdrowa. To krok w dobrą stronę, ale niewystarczający – oceniają specjaliści.
DGP
Zlikwidowanie obowiązku określania na recepcie poziomu odpłatności leku to postulat, który środowisko lekarskie powtarza od wielu lat. Resort zdrowia zobowiązał się w zeszłorocznym porozumieniu z rezydentami, że do końca tego roku wprowadzi rozwiązania, które ten obowiązek zlikwidują. Nowe możliwości stworzyła informatyzacja systemu, a szczególnie narzędzie, jakim jest e-recepta. Problem w tym, że wszelkie ułatwienia muszą być powiązane z systemem refundacyjnym. A ten jest skomplikowany i zupełnie niegotowy na cyfryzację.

Pierwszy krok…

W projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z wdrażaniem rozwiązań e-zdrowia (dziś ma się nim zająć Stały Komitet Rady Ministrów) resort zaproponował, by lekarz zamiast wskazywania poziomu odpłatności leku (30 proc., 50 proc. czy ryczałt), musiał tylko określić, czy jest on przepisywany w ramach refundacji. To jednak nie usatysfakcjonowało środowiska. Od razu po zaprezentowaniu projektu (w kwietniu) pojawiły się głosy, że nie wypełnia on zapisów porozumienia. Zostały one powtórzone w oficjalnych stanowiskach, przesłanych w ramach konsultacji. To spowodowało, że resort postanowił pójść krok dalej, choć wcześniej przekonywał, że nie jest to możliwe.
– Na początku wyszliśmy z koncepcją zrównania poziomu odpłatności dla e-recepty. Natomiast w toku konsultacji lekarze wskazali nam, że to nie spełnia ich podstawowych oczekiwań, ponieważ głównym problemem nie jest stwierdzenie, jaki jest poziom odpłatności (warto wskazać, że więcej niż jeden poziom ma ok. 10–15 proc. pozycji na liście refundacyjnej), ale samo określenie, czy dany lek jest objęty refundacją – mówi DGP wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, odpowiedzialny za informatyzację systemu.
Nowy system określania poziomu odpłatności za leki zostanie wdrożony przed końcem roku – deklaruje Ministerstwo Zdrowia
Dlatego, jak tłumaczy, w nowej wersji projektu, która powstała po konsultacjach, resort proponuje model, który pozwoli lekarzowi na podawanie jedynie wskazania z charakterystyki produktu leczniczego (CHPL).
– Na tej podstawie system określi, czy i jaki jest poziom odpłatności dla pacjenta i zapisze to w ukrytym dla farmaceuty i pacjenta polu w e-recepcie. Będzie się to odbywało w oprogramowaniu gabinetowym albo w darmowym programie przygotowanym przez Ministerstwo Zdrowia w oparciu o słownik wskazań. Będzie on zawierał jednoznaczną informację, czy dany lek jest refundowany w danym wskazaniu i będzie dostępny także dla producentów aplikacji komercyjnych. Co więcej, odpowiedzialność za poprawność określenia odpłatności na podstawie tego słownika bierze na siebie budżet państwa – mówi wiceminister.
Kiedy system zacznie działać? – Na pewno nie później niż do końca roku, zgodnie z tym, co zostało ustalone ze środowiskiem lekarzy rezydentów. Jednocześnie tą ustawą wprowadzamy obowiązek publikacji obwieszczenia refundacyjnego nie później niż siedem dni przed jego wejściem w życie. Jest to niezbędne, żebyśmy zdążyli uaktualnić słownik, ale da też więcej czasu farmaceutom na uaktualnienie oprogramowania i baz danych w aptekach – przekonuje Janusz Cieszyński.

…ale nie ostatni

Resort liczy na to, że nowa propozycja zaspokoi oczekiwania lekarzy. – Są wątpliwości np., że wskazania w CHPL są często nieprecyzyjne, ale takie po prostu zostały wykorzystane do zarejestrowania danego leku. Ministerstwo nie ma na to żadnego wpływu, ponieważ za treść wniosku refundacyjnego odpowiada składający go producent leku. Na pewno nie jest to ostatecznie rozwiązanie, ale milowy krok w kierunku uproszczenia zasad. W przyszłości chciałbym, aby powiązać refundację z kodami ICD10 (międzynarodowa klasyfikacja chorób – red.), ale wymaga to zmian w systemie refundacyjnym oraz zmian decyzji, które obowiązują nawet trzy lata – wyjaśnia wiceminister.
Powiązanie refundacji z kodami ICD10 jest tym rozwiązaniem, którego domagają się lekarze. Dlatego nie są do końca usatysfakcjonowani propozycjami resortu.
– To narzędzie na pewno nie spełnia naszego postulatu, ale może istotnie wspomóc pracę – ocenia Łukasz Jankowski, jeden z liderów Porozumienia Rezydentów i szef stołecznej izby lekarskiej.
Jego zdaniem po stronie lekarzy mogą pojawiać się obawy, że słownik nie zawsze zadziała, czy CHPL jest zawsze zgodna z obwieszczeniem, będą też np. wątpliwości, co wpisywać, gdy lek jest refundowany w dwóch wskazaniach i oba dotyczą danego pacjenta.
– Resort wskazuje też, że jest to narzędzie pomocnicze, a lekarz wciąż może sam określać poziom refundacji. To świadczy o tym, że nie jest ono do końca dopracowane – wskazuje. W jego opinii to nadal półśrodek w stosunku do zapisów porozumienia. – Ale przyjmujemy to za dobra monetę – dodaje.
Bardziej kategoryczny jest Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL), który twierdzi, że wypełnieniem umowy byłoby uchylenie tych artykułów ustawy z 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (t.j. Dz. U. z 2019 r. poz. 537, ze zm.), które zobowiązują lekarzy do ordynowania leków zgodnie z zasadami refundacji. Zdaniem OZZL rozwiązanie zaproponowane przez ministerstwo sprawi, że osoby wypisujące recepty nadal będą zmuszone do studiowania wykazów leków refundowanych i CHPL.
Łukasz Jankowski zwraca uwagę, że obowiązujący system refundacji jest skomplikowany i bez znaczącego uproszczenia go i wprowadzenia dobrego systemu informatycznego trudno będzie całkowicie zdjąć z lekarzy ten kłopotliwy dla nich obowiązek.