Przychodnie na wsi, opieka nad przewlekle chorymi, profilaktyka, elektroniczne recepty – te obszary chce promować NFZ. Lekarze rodzinni mogą w związku z tym liczyć na większe pieniądze.
POZ w Polsce / DGP
Fundusz wybrał pięć obszarów, w których chce podwyższyć finansowanie dla podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). To te, które są szczególnie istotne, ale wymagają też reform. Żeby wdrożyć zmiany i zachęcić do nich medyków, potrzebne są pieniądze. Propozycje NFZ idą w dobrym kierunku, rozpoznanie potrzeb jest właściwe – oceniają, na razie ostrożnie, lekarze. Jak podkreślają, diabeł tkwi w szczegółach, a te są dopracowywane. Kolejne spotkanie w tej sprawie zaplanowano na środę.

Młody na wsi w cenie

Po pierwsze premiowana ma być praca na terenach wiejskich. Tam wciąż jest najgorzej z dostępem do POZ. Dlatego za otwieranie praktyk z dala od miasta będą dodatkowe pieniądze. W takich placówkach mogliby być zatrudniani lekarze – aspiranci. Czyli ci, którzy są po egzaminie lekarskim, ale nie rozpoczęli specjalizacji.
– Często są w zawieszeniu, bo nie dostali się na wymarzoną specjalizację. Mogą wzmocnić ośrodki na terenach wiejskich – podkreśla Adam Niedzielski, wiceprezes NFZ.
Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ), potwierdza, że lekarze rodzinni na wsi są najbardziej obciążeni pracą. W dużych miastach, m.in. dzięki rozwojowi rynku usług abonamentowych, pacjentów na jednego medyka przypada mniej, mniejsze są również obszary, które ma pod opieką (na wsi zdarza się, że na wizytę domową trzeba jechać kilkadziesiąt kilometrów). A zatem „dodatek wiejski” to słuszne posunięcie. Zwraca jednak uwagę, że należy się skupić nie tylko na przyciąganiu młodych, lecz również zrobić wszystko, by zatrzymać starszych lekarzy. Zwłaszcza że na wsiach jest ich wielu. W obliczu rosnącej biurokracji i postępującej informatyzacji zarówno młodszym, jak i starszym należałoby zapewnić pomoc asystenta. O tym lekarze rodzinni mówią od dawna i takie możliwości prawne są. Ale – jak podkreśla Bożena Janicka – muszą być jeszcze na to pieniądze. Tak jak w POZ powinny być pielęgniarki, gabinety zabiegowe i punkty szczepień, tak również obecność asystenta musi być wliczona w koszty funkcjonowania przychodni.

Bonusy za cyfryzację

Jednym z promowanych obszarów ma być informatyzacja – między innymi dlatego, że część lekarzy wciąż ma z tym problem. Premiowane ma być wypisywanie e-recept, których wystawianie jeszcze nie jest obowiązkowe (będzie od przyszłego roku). Dzięki finansowym bonusom fundusz oraz resort zdrowia chcą zachęcić lekarzy, aby jak najwcześniej włączyli się do systemu. Obecnie e-recepty wystawia ponad 3 tys. medyków.
– Od informatyzacji nie uciekniemy, ale trzeba do tego podchodzić odpowiedzialnie. E-recepta może być problemem nie tylko dla lekarzy, ale i pacjentów. Duża część społeczeństwa potrzebuje więcej czasu, żeby się do tego przekonać – podkreśla Bożena Janicka.

Lepiej zapobiegać

Kolejnym obszarem, który fundusz chciałby wzmocnić, jest profilaktyka i opieka nad przewlekle chorymi. Pomysł nie jest nowy, bo kilka lat temu lekarze otrzymywali więcej pieniędzy za pacjentów z cukrzycą, jednak zrezygnowano z tego rozwiązania, bo nikt nie kontrolował, jak ta opieka wygląda. Teraz, aby otrzymać więcej pieniędzy, lekarze będą musieli spełnić konkretne wymogi. Przede wszystkim faktycznie prowadzić chorego na poziomie POZ. Jak mówi Adam Niedzielski, NFZ myśli o kilku kryteriach: dobra diagnoza, regularna kontrola i mniej wizyt u specjalistów. Takie wsparcie miałoby początkowo działać w obszarze kardiologii, diabetologii i endokrynologii.
Lekarze będą mogli również liczyć na premie za dobrą profilaktykę – jeżeli np. zlecą odpowiednią liczbę badań cytologicznych albo wychwycą chorych z ryzykiem nadciśnienia. Na pierwszy ogień ma iść tzw. CHUK, czyli program profilaktyczny przygotowany przez NFZ, skierowany do osób z chorobami krążenia. Są w nim opisane konkretne badania, które muszą być wykonane.
Te propozycje, co do zasady, nie budzą zastrzeżeń lekarzy, ale pojawiają się pewne wątpliwości. Bożena Janicka jest zdania, że nie należy robić oddzielnych programów dla poszczególnych chorób, ale opracować jak najprostszy system, w którym lekarze łatwiej kontrolowaliby, czy i kiedy pacjent wykonał badania (choćby podczas rutynowej wizyty), i usprawnić dostęp do diagnostyki. – Bo co z tego, że ja u pacjenta wychwycę ryzyko i skieruję go na badania, na które on będzie pół roku czekał? Ten system wymaga pewnej przebudowy – mówi prezes PPOZ. Proponuje też, by pacjentów, którzy dbają o profilaktykę, nagradzać, choćby minimalną ulgą podatkową. Obecnie bowiem ciężko ich zmobilizować do dbania o zdrowie, zanim pojawią się problemy.

Premiowanie jakości

Do lepszego dbania o pacjenta mają zmotywować lekarzy także dodatkowe środki za jakość – dla tych placówek, które otrzymają akredytację z Centrum Monitorowania Jakości. To gwarancja, że jest bezpiecznie, czysto, miło i przyjaźnie. Wśród wymogów będzie m.in. przeprowadzenie ankiety poziomu zadowolenia wśród pacjentów, a jednym ze wskaźników to, czy w placówce zadbano o prywatność chorego.
Program miałby ruszyć w drugiej połowie roku – być może już od lipca. – Chcemy, żeby był platformą do negocjacji. Jak konkretne miałaby wyglądać zachęta finansowa i w jakiej formie będzie przekazywana – na ten temat trwają jeszcze rozmowy – mówi wiceprezes Niedzielski. Za otwieranie praktyki na terenie wiejskim NFZ planował przekazanie premii, natomiast z opieką nad przewlekle chorymi mógłby wiązać się lepszy wskaźnik korygujący za jednego chorego na liście (dzięki temu podstawowa stawka wzrasta). Przy spełnieniu kryteriów jakościowych planowane jest zwiększenie kwoty płynącej z NFZ np. o 1 proc.
Lekarze najbardziej boją się, by za dodatkowymi bonusami nie poszła większa biurokracja. – Jeśli wiązać się to będzie z ogromem sprawozdawczości, to zamiast ułatwić pracę lekarzom, możemy ją utrudnić – przestrzega Bożena Janicka.