Kancelaria premiera uważa, że resort zdrowia chce zrobić z farmaceutów wyspecjalizowaną służbę kurierską. Aptekarze są oburzeni, a wiceminister Janusz Cieszyński przekonuje, że intencje zostały źle zrozumiane.
Chodzi o projektowane przepisy dotyczące wysyłkowej sprzedaży leków na receptę. Zawarte są one w projekcie nowelizacji prawa farmaceutycznego stworzonym wspólnie przez resorty sprawiedliwości i zdrowia. Zdaniem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów proponowany art. 68a najlepiej byłoby wykreślić. Między innymi dlatego, że spowoduje on umocnienie pozycji rynkowej sieci aptecznych, osłabi zaś indywidualnych farmaceutów.

Substytut aptekarza

Intencją zmian jest to, by osoby niepełnosprawne mogły otrzymywać produkty lecznicze i wyroby medyczne na receptę bez wychodzenia z domu. Dziś wysyłkowo można otrzymać tylko część leków, te najmniej wrażliwe na warunki przechowywania. Sęk w tym, że redakcja przepisów spowodowała, iż każdy rozumie je inaczej.
Nie ulega wątpliwości, że leki osobiście powinien doręczać farmaceuta. Chodzi o to, by produkt był odpowiednio przechowywany, a nie np. przygnieciony meblami lub trzymany w rozgrzanym bagażniku auta dostawczego. Pojawia się jednak pytanie o to, czy farmaceuci tylko będą mogli wozić pacjentom leki, czy też będą musieli to robić, gdy pacjent zdecyduje się na zakup.
„Przewidując po stronie farmaceutów obowiązki kurierskie, nie doprecyzowano kwestii ograniczeń terytorialnych dostawy, np. czy farmaceuta będzie miał obowiązek dostarczyć osobiście lek do odbiorcy 300 km od apteki?” – zastanawia się KPRM w swej opinii do projektu. I podkreśla, że nie określono wyraźnie, czy farmaceuta będzie mógł odmówić realizacji dostawy i z jakich przyczyn.
Absurdem byłoby, żeby aptekarz ze Szczecina jechał do Tarnowa z jednym opakowaniem leku
Uwagi KPRM wywołały burzę w środowisku aptekarskim. Farmaceuci kpią, że będą musieli zainteresować się zniżkami na bilety kolejowe – by taniej rozwozić leki po Polsce. Mówi się też o potrzebie wprowadzenia – na wzór zawodów prawniczych – substytucji, gdyby dany aptekarz akurat nie mógł podróżować po Polsce.
Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński przekonuje jednak, że nie ma powodu do obaw.
– Intencją stworzonych przez nas we współpracy z Ministerstwem Sprawiedliwości przepisów nie jest to, by robić z farmaceutów specjalistyczną służbę kurierską. Realizujemy postulat samorządu farmaceutów, który przewiduje, że farmaceuci, po wejściu w życie nowelizacji, będą mogli dowozić niepełnosprawnym pacjentom leki. Nie będzie to jednak obowiązek, ponieważ absurdem byłoby, ażeby aptekarz ze Szczecina jechał do Tarnowa z jednym opakowaniem leku – wyjaśnia Cieszyński. Przy czym dodaje, że zgadza się z uwagami KPRM w tym sensie, że najwidoczniej resort zdrowia nieodpowiednio wyartykułował swoje intencje. Zostanie więc to skorygowane, by nie było wątpliwości.
– Uspokajam: Ministerstwo Zdrowia nie zrobi z farmaceutów kurierów. Chcemy dać aptekarzom jedynie dodatkową możliwość – zaznacza Janusz Cieszyński.

Zaburzona konkurencja

Tak zresztą proponowane przepisy rozumie Łukasz Waligórski, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej i redaktor naczelny branżowego portalu Mgr.farm. Podkreśla on, że art. 68a prawa farmaceutycznego ma określać, że „dopuszcza się dostarczanie przez aptekę ogólnodostępną lub punkt apteczny produktów leczniczych lub wyrobów medycznych przepisanych na podstawie odrębnych przepisów osobie posiadającej orzeczenie o niepełnosprawności”. A skoro „dopuszcza się” – oznacza to możliwość po stronie farmaceutów, a nie obowiązek.
– Tego typu usługa powinna mieć wymiar lokalny. Tylko wtedy możliwe jest zapewnienie bezpieczeństwa leków i opłacalności tego rozwiązania – zaznacza Łukasz Waligórski.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że resort zdrowia chciałby decyzję o realizacji dowozu pozostawić farmaceutom.
– Jeśli któryś z aptekarzy będzie chciał zawieźć lek niepełnosprawnemu na drugi kraniec Polski w zamian za dodatkową opłatą, nie chcemy tego uniemożliwiać. Urzędnicy nie powinni regulować wszystkiego – mówi nasz rozmówca z ministerstwa.
Taka koncepcja nie podoba się jednak środowisku aptekarskiemu.
– Jak wówczas zadbać o jakość leku? – pyta jeden z farmaceutów.
Samorząd aptekarski liczy, że po wejściu w życie ustawy zostanie wydane rozporządzenie, które precyzyjnie określi, w jakich sytuacjach farmaceuci powinni dowozić leki, zaś w jakich byłoby to niemożliwe. Pokazując obrazowo: rozporządzenie miałoby stanowić, że po zakupie produktu leczniczego przez osobę niepełnosprawną w aptece, która generalnie zdecyduje się na dowóz leków, gdy nabywca mieszka w odległości np. do 20 km od apteki – farmaceuta musi dowieźć przesyłkę. Gdy zaś odległość przekracza 20 km – aptekarz musiałby odmówić sprzedaży i poinformować o przyczynach odmowy. Oceny, czy zlecenie może zrealizować, dokonywałby na podstawie danych umieszczonych na recepcie.
Kancelaria premiera obawia się zarazem, że nowe przepisy jeszcze bardziej zaburzą konkurencję na rynku, który już teraz jest zdominowany przez sieci apteczne. Urzędnicy premiera w swej opinii podkreślają, że „obowiązek osobistego dostarczania leków utrudni działalność indywidualnym aptekom, zatrudniającym jednego lub kilku aptekarzy – ze względu na ograniczenia kadrowe będą oni musieli wybierać między działalnością wysyłkową a sprzedażą bezpośrednią w aptece”. W tym samym czasie zaś sieci apteczne mające większą liczbę pracowników będą mogły dynamicznie rozwijać oba rodzaje działalności.
„W przypadku dużych aglomeracji miejskich skupiających większe grupy osób niepełnosprawnych może to dodatkowo osłabić pozycję rynkową indywidualnych aptekarzy” – zaznacza KPRM.
Etap legislacyjny
Projekt po konsultacjach