Szpital ma leczyć zgodnie z wiedzą medyczną, a nie wynikiem przetargów – tak brzmi wyrok wojewódzkiego sądu administracyjnego.
W ten sposób WSA podtrzymał decyzję rzecznika praw pacjenta. I zobowiązał szpital do zmiany procedury. Chodzi o placówkę w Szczecinie. WSA jest przekonany, że kluczowy jest aktualny stan wiedzy medycznej. Jego zdaniem decyzja lekarza (przy współudziale pacjenta) o zastosowaniu czy zamianie terapii nie może być podyktowana wyłącznie wynikiem przetargu. Ale także, że specyfika leków biologicznych uzasadnia ostrożność przy zamianie.
Sprawa jest skomplikowana. Zaczęło się od sporu o leczenie dwoma lekami. Jeden jest oryginalny – biologiczny. Drugi biopodobny – czyli taki, który powinien gwarantować taką samą skuteczność i zwierający taką samą substancję, ale różniący się trochę w działaniu. Co ważne – ten drugi jest o 1 tys. zł tańszy (zamiast ok. 5 tys. kosztuje ok. 4 tys.).
Mając na uwadze to, że skuteczność jest porównywalna – szpital rozstrzygnął przetarg na rzecz tańszego leku. I przestawił nań pacjentów. Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie to, że szpital sam przyznał, iż nawet gdyby doszło do skutków ubocznych w wyniku zmiany preparatu, to ewentualny powrót na lek oryginalny uzależniłby od… wyniku przetargu. Tymczasem konsultant poproszony przez rzecznika o opinię (choć i on wskazywał, że oba preparaty powinny zapewnić taką samą skuteczność) stwierdził, że zmiana leków może mieć wpływ na pacjenta. Dlatego na pewno taka decyzja powinna wynikać wyłącznie ze względów medycznych, a nie ekonomicznych.
Kłopot polega na tym, że obok wyników naukowych wpływ na spór mają także interesy firm farmaceutycznych. Producenci leków oryginalnych tracą rynek na rzecz tańszych, więc za wszelką cenę walczą o to, by jak najdłużej pozostać w grze. Z kolei koncerny produkujące leki biorównoważne chcą generować jak największy zysk.
Wśród lekarzy są zdania podzielone. Gdy w związku z wejściem tańszych odpowiedników zmieniły się drastycznie ceny leków dla chorych po przeszczepach, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii, prof. Lech Cierpka, mówił, że choć w obu preparatach jest ta sama substancja czynna, jej działanie może być nieco inne. A to powoduje, że i lekarz, i pacjent mają obawy co do skuteczności leczenia. Ale szpitale oszczędzają. Niektóre przestawiły na leki biopodobne pacjentki chore na raka piersi. W Centrum Zdrowia Dziecka zmieniono kilku tysiącom dzieci hormon wzrostu GH na biorównoważny. Chorzy i ich rodziny protestowali.
Ale NFZ zachęca do wybierania tańszych leków. W I połowie tego roku w zarządzeniu w sprawie programów lekowych wprowadził współczynniki korygujące i premiujące stosowanie tańszych odpowiedników leków refundowanych. Na początku w kilku konkretnych przypadkach, potem wpisywał na listę kolejne substancje czynne.
Przeciwko takim praktykom protestują nie tylko pacjenci. Także pracodawcy uznali, że to droga do osłabiania roli szpitali i lekarzy w procesie leczenia. Bo fundusz zyskuje jeszcze większą możliwość wpływania na proces zakupu wyrobów medycznych i leków.
Zdaniem prawniczki Natalii Łojko, wyrok jest precedensowy i przełomowy, bo „przedkłada” ogólne, bezdyskusyjne prawo do leczenia zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej na „przyziemny” poziom przetargu, który decyduje o tym, jakim lekiem będziemy leczeni w szpitalu. Wyrok wskazuje, że szpital powinien tak zorganizować przetarg, żeby zapewnić dostęp do aktualnego stanu wiedzy medycznej. – Paradoks polega na tym, że to prawo jest już zapisane w różnych ustawach i rozporządzeniach, ale w praktyce okazuje się, że jest papierowe. Bo placówki same przyznają, że wybierają tańsze leki – mówi Łojko. I dodaje, że to nie pierwsza taka sprawa, kiedy chorzy muszą przez sąd domagać się leczenia zgodnie z wiedzą medyczną.
Jednak nie wszyscy eksperci są zgodni. Wskazują, że szpital i NFZ muszą dbać o dobro wszystkich pacjentów. I w momencie możliwości wyboru jednego z dwóch identycznych leków – a tak zdaniem Ministerstwa Zdrowia jest w przypadku leków biologicznych i biorównoważnych – powinno się wybierać ten tańszy, żeby dbać o finanse publiczne i nie ograniczać dostępu innych pacjentów do terapii. Grzegorz Rychwalski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, podkreśla, że jak wynika z aktualnych badań naukowych, opublikowanych w prestiżowych czasopismach (np. w „Lancet” czy „Journal of the American Medical Association”) zamiana leku biologicznego referencyjnego na biologiczny biorównoważny jest bezpieczna i nie pogarsza efektów terapii, a tym samym pozostaje w zgodzie z aktualną wiedzą medyczną.
Zdaniem Rychwalskiego przepisy wskazują, że lekarz ma leczyć nie tylko zgodnie ze wskazaniami wiedzy medycznej, ale także i etyki zawodowej. W takim kontekście należałoby rozważyć, czy zasady etyki zawodowej nie nakładają na lekarza obowiązku zamiany leku na tańszy odpowiednik przy dowiedzionym bezpieczeństwie zamiany. Pozwoliłoby to np na. włączenie do leczenia znacznie większej liczby pacjentów oczekujących. I podaje przykład, że dzięki uzyskanym oszczędnościom z tytułu stosowania tańszych leków biorównoważnych w Centrum Zdrowia Dziecka można było włączyć do leczenia hormonem wzrostu więcej dzieci oraz wprowadzić do programów lekowych dwa nowe wskazania.
Wyrok WSA nie jest prawomocny. Może zostać zaskarżony do Naczelne go Sądu Administracyjnego.