Sanepid drukuje ulotki i finansuje szczepienia dla obcokrajowców. A polskie władze rozmawiają z ukraińskimi, jak zapobiec epidemii.
W ubiegłym tygodniu do szpitala na Pomorzu trafiło kilkuletnie ukraińskie dziecko, u którego wykryto odrę. Lekarze natychmiast zaalarmowali sanepid. W ciągu 72 godzin zaszczepiono wszystkie osoby, które miały z nim styczność, a było ich sporo, bo chłopiec uczęszczał do polskiego przedszkola. Sprawa nabrała jednak międzynarodowego zasięgu.
– Jedno z dzieci mające kontakt z chorym chłopcem wyjechało z rodzicami na Teneryfę – mówi DGP Tomasz Augustyniak, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku.
Jarosław Pinkas, główny inspektor sanitarny, zapewnia, że dzięki międzynarodowemu systemowi powiadamiania strona polska natychmiast poinformowała władze hiszpańskie, że na ich terenie mogła pojawić się niebezpieczna choroba zakaźna. Oprócz tego pracownicy sanepidu byli zmuszeni zawiadomić o zaistniałej sytuacji pasażerów samolotu, którym podróżowało dziecko z podejrzeniem choroby, i pouczyć ich, że w razie pojawienia się określonych objawów powinni niezwłocznie zgłosić się do lekarza.
To już kolejna taka historia w tym roku. Latem, jak opisywał DGP, kilku pracowników z Ukrainy wróciło do Polski z odwiedzin w rodzinnych stronach z objawami odry. W ciągu kilkudziesięciu godzin trzeba było podjąć działania mające na celu ograniczenie możliwości rozprzestrzenienia się choroby na szerszą skalę. W Ostródzie i okolicach szczepieniu poddano niemal 900 osób, z czego prawie 700 w jednym zakładzie spożywczym, w którym ujawniono przypadek choroby.
Badania genotypów wirusów odry stwierdzonych w Polsce wykazują, że w większości przypadków są one takie same jak na Ukrainie. Jak się dowiedział DGP, w związku z zaniepokojeniem, które wywołuje alert epidemiologiczny u naszych wschodnich sąsiadów, i kolejnymi przypadkami stwierdzonymi w Polsce, nasze władze nawiązały współpracę z ukraińskimi. W połowie października odbyło się spotkanie m.in. przedstawicieli sanepidu i Ministerstwa Zdrowia z ich odpowiednikami. Przy okazji omawiania współpracy naukowej dotyczącej badań nad chorobami zakaźnymi rozmawiano również o tym, jakie działania podejmują Ukraińcy, by zapobiec epidemii odry. Jak przekonują nasi eksperci, na Ukrainie są kłopoty z dokładnym monitorowaniem zarówno szczepień, jak i przypadków choroby. Tylko w tym roku na odrę zachorowało 33 tys. Ukraińców, 14 zmarło. Odsetek nieszczepionych jest tam najwyższy w Europie. Nie bez znaczenia jest to, że na Ukrainie działają bardzo silne ruchy antyszczepionkowe.
Wojewódzkie inspektoraty sanitarne podjęły działania profilaktyczne. Przygotowane zostały ulotki dotyczące tego, jak zabezpieczyć się przed gruźlicą i odrą. Zostały one wydrukowane m.in. po rosyjsku i ukraińsku i rozdystrybuowane w placówkach leczniczych.
– W przygotowaniu jest też przewodnik w tych językach dotyczący większej liczby chorób zakaźnych oraz dodruk przedmiotowych materiałów – przyznaje Tomasz Augustyniak.
Jak wyjaśnia Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego, do takich działań nie są konieczne odgórne wytyczne. Stacje wojewódzkie najlepiej znają sytuację w regionie, dlatego mogą same decydować o wdrażanych rozwiązaniach mających nie dopuścić do epidemii.
Stacje sanepidu przeprowadzają też szczepienia, a NFZ płaci za nie, nawet jeżeli pacjent nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Jak tłumaczy dyrektor pomorskiego sanepidu, w przypadku takich osób szczepienia obowiązkowe są finansowane z budżetu państwa z części, której dysponentem jest minister zdrowia. Ile dokładnie osób spoza Polski korzysta z takich uprawnień, nie wiadomo, bo nie ma obowiązku sprawo zdawania obywatelstwa.
– Jednak ze względu na sytuację epidemiologiczną na Ukrainie oraz informacje uzyskiwane poza zakresem obowiązkowych zgłoszeń od podmiotów leczniczych wiemy, że szczepienia tych osób się odbywają. Wskazują na to także liczne pytania o możliwości poddania się szczepieniom przez obywateli Ukrainy oraz zapytania dotyczące zakresu rekomendowanych w Polsce szczepień, które w znacznych ilościach spływają do organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej w województwie pomorskim – wyjaśnia Augustyniak.
Z danych Państwowego Zakładu Higieny wynika, że w tym roku (do 15 października) na odrę zachorowało w Polsce 128 osób. Przed rokiem było ich 58. – O ile wcześniej zachorowania zdarzały się wśród obcokrajowców, o tyle ostatnio notujemy coraz więcej przypadków odry wśród obywateli polskich. Zwłaszcza wśród małych dzieci, które szczególnie są narażone na tę chorobę. Chodzi głównie o dzieci do 12. miesiąca życia, które nie otrzymały jeszcze szczepionki, bo są za małe. Chorują jednak również osoby dorosłe. Mieliśmy przypadek matki i dziecka, u których została ujawniona odra – mówi prof. dr hab. Bogumiła Litwińska, kierownik zakładu wirusologii w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego – PZH.
Jak tłumaczy, z każdym rokiem na skutek coraz częstszych odmów szczepień, będących efektem nasilających się ruchów antyszczepionkowych, liczba osób narażonych rośnie. W tym roku takich jest już ponad 30 tys. – O ile w latach poprzednich wyszczepialność na odrę sięgała 98 proc., o tyle w tym roku według naszych szacunków spadnie poniżej 95 proc. To będzie poniżej progu odporności populacyjnej – komentuje prof. dr hab. Bogumiła Litwińska.
Szczególnie narażone są osoby urodzone między 1975 a 1990 r., zaszczepione jedną dawką szczepionki przeciwko odrze. U nich ryzyko wystąpienia choroby jest większe niż u tych zaszczepionych dwiema dawkami. Także osoby urodzone w latach 50. i 60., które w ogóle nie były szczepione z powodu braku szczepień w tamtym czasie. Mogły nabyć odporność tylko w jeden sposób – chorując.
– Pytanie, ile takich osób zachorowało na łagodną odrę. W takich przypadkach pamięć immunologiczna po pewnym czasie zanika. A to oznacza, że jeśli zachorowanie wystąpiło w młodym wieku, to na starość wirus znów może zaatakować – komentuje Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie szczepień z Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji. I dodaje, że wśród osób narażonych na odrę są też chorujący na nowotwór. Według wyliczeń ekspertów w sumie może chodzić o ok. 5,5–6 mln Polaków.
Tymczasem, jak zauważają eksperci, odra jest najbardziej niebezpieczną chorobą zakaźną. Daje bowiem mnóstwo powikłań – od ostrego zapalenia płuc przez zakażenia bakteryjne po powikłania neurologiczne, w tym zapalenie opon mózgowych. – Dlatego najlepiej zrobić wszystko, by nie doszło do jej rozprzestrzenienia się – mówi prof. dr hab. Bogumiła Litwińska.