Mamy coraz więcej pacjentów wymagających opieki, a coraz mniej osób, które mogą tę opiekę zapewnić. Większość działań ministerstwa jest nakierowanych na poprawienie tej dysproporcji – powiedział w środę minister zdrowia Łukasz Szumowski.

Minister wziął udział w konferencji "Fazy rozwoju rodziny a polityka społeczna" zorganizowanej przez Rządową Radę Ludnościową. Zwrócił uwagę na sytuację demograficzną. "Wyż powojenny wchodzi w okres, kiedy potrzebuje opieki zdrowotnej i potrzebuje tak naprawdę działań terapeutycznych, podczas gdy kadry medyczne oraz instytucjonalną opiekę dotyka niż demograficzny. W związku z tym mamy paradoks, że mamy coraz więcej pacjentów wymagających opieki, a coraz mniej osób, które mogą tą opiekę zapewnić" – mówił.

Podkreślił, że większość działań ministerstwa jest nakierowanych na poprawienie tej dysproporcji. "Działania te obejmują zwiększenie liczby limitów miejsc na studiach lekarskich i pielęgniarskich, ale również zachęty do wchodzenia do zawodu, poprawę sytuacji, warunków pracy i płacy w zawodach medycznych" – powiedział minister.

Zwrócił uwagę, że opieka nad rodziną jest kwestią, która obejmuje Ministerstwo Zdrowia i resort rodziny i pracy. "Mamy osoby w wieku starszym, które są pomiędzy opieką społeczną, środowiskową a opieką leczniczą. Tutaj jest niezbędna koordynacja i to jest jedno z poważniejszych wyzwań" – mówił. Minister dodał, że taka sama sytuacja jest w przypadku osób z problemami zdrowia psychicznego.

Zaznaczył, że wpływ rodziny na kwestie opieki zdrowotnej jest kluczowa. "Rodzina jest kluczowa w utrzymaniu zdrowia publicznego, rodzina jako miejsce, gdzie wychowanie dzieci następuje również w zakresie zdrowia, działań prozdrowotnych" – stwierdził minister.

Prof. Jan Paradysz zwrócił uwagę, że rozważając procesy demograficzne w odpowiednio długim czasie, "od zakończenia II wojny światowej, od znacznego przemieszczenia ludności i ukształtowania się naszych obecnych granic, pod względem zawierania małżeństw i dzietności kobiet Polska zasadniczo niewiele odbiega od większości krajów europejskich". Zaznaczył jednak, że w Polsce wciąż przeciętny Polak żyje o kilka lat krócej niż mieszkańcy starej Europy. Powołując się na prognozy ONZ, podkreślił, że Polska osiągnie taki poziom starości jak obecnie Niemcy dopiero za 20 lat.

Profesor zwrócił uwagę, że pod względem zawierania małżeństw Polska coraz szybciej upodabnia się do swoich rówieśników "w dekadenckiej Europie Zachodniej". "Następuje stały spadek małżeńskości panien i kawalerów, wzrost przeciętnego wieku w chwili ślubu oraz wzrasta liczba rozwodów. W wyniku tych procesów wzrasta odsetek urodzeń pozamałżeńskich oraz stale podnosi się przeciętny wiek macierzyństwa" – zaznaczył.

Według niego program "Rodzina 500 plus" jest ostatnią szansą na w miarę bezpieczne przejście między Scyllą (starzenie się ludności i jej gwałtownym spadkiem w dalszej perspektywie do koca XXI w.) a Charybdą, czyli masową imigracją zarobkową z krajów Trzeciego Świata. Jego zdaniem to specjaliści powinni tworzyć politykę demograficzną i rodzinną. "Nie może nam rynek pracy, specjaliści, przedsiębiorcy, koncerny, dyktować polityki demograficznej. Pokazał to przypadek Niemiec, gdzie sprowadzając tureckich pracowników, pozostał im po 60 latach problem, którego do dziś nie mogą rozwiązać" – powiedział.

Z kolei prof. Bożenna Balcerzak-Paradowska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych uważa, że potrzebne jest skupienie na wspieraniu funkcji wychowawczej "przez tworzenie takich rozwiązań, aby można rzeczywiście traktować inwestycje w młode pokolenia jako cel prospołeczny". Jej zdaniem potrzebne jest także powiązanie polityki senioralnej, która powinna zwrócić uwagę na potrzebę aktywizacji i wspomagania starszych osób w okresie niesamodzielności.