Komisja Europejska wytyka błędy polskiej opieki medycznej, punktując po kolei wszystkie jej wady.
To istotne bo – jak podkreślają urzędnicy KE – zanim Polsce zostaną przekazane pieniądze w ramach nowej perspektywy finansowej (2021–2027), Komisja musi ocenić, czy obecne wykorzystywanie pieniędzy jest właściwe. Dokument KE został przygotowany wspólnie przez trzy dyrekcje generalne KE – zdrowia i bezpieczeństwa żywności, polityki regionalnej i zatrudnienia (stanowił on głos w dyskusji w trakcie panelu pt. „Przyszłość funduszy unijnych w ochronie zdrowia”, który odbył się podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy).
Główny zarzut to przede wszystkim niewystarczające finansowanie systemu lecznictwa, które – jak podkreślają komisyjni urzędnicy – utrzymuje się od wielu lat. W Niemczech, Wielkiej Brytanii i Szwecji udział całkowitych wydatków na zdrowie był bliższy 20 proc., w Polsce wynosił niewiele ponad 10 proc. i należał do jednych z najniższych w Europie. Kolejna pięta achillesowa naszego systemu to brak kadr. Jak wylicza Komisja, liczba lekarzy i pielęgniarek w Polsce jest najniższa w UE (2,4 na 100 tys. mieszkańców, w UE – 3,6). Do tego dochodzi problem luki pokoleniowej – 25 proc. wszystkich czynnych zawodowo lekarzy jest w wieku emerytalnym. No i długość kolejek – choć Komisja dostrzega pewną poprawę w tym względzie, to w porównaniu z innymi krajami dostępność do leczenia plasuje Polskę wciąż na szarym końcu państw UE.
Na tym nie koniec. To, co martwi Komisję Europejską, to brak przemyślanej organizacji systemu. Zgodnie z zaleceniami unijnymi wszystkie decyzje dotyczące inwestowania powinny być skoordynowane i dlatego potrzeby w tym zakresie powinny być planowane zgodnie z tzw. mapami potrzeb zdrowotnych. Chodzi o dokument pokazujący – z podziałem na strefy geograficzne – korelacje między problemami zdrowotnymi danej populacji a dostępnością do leczenia.
Mapy co prawda powstały (dzięki pieniądzom z Unii), jednak zdaniem KE nie stały się narzędziem umożliwiającym stworzenie systemu, który byłby dostosowany do potrzeb zdrowotnych Polaków. A powinny, bo wnioski z nich wynikające są podstawą do podejmowania decyzji inwestycyjnych i reform systemu. Mapy nie zostały też – co krytykują urzędnicy – wykorzystane przy budowaniu sieci szpitali.
Wydatki na leczenie z NFZ / DGP
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że w swoim dokumencie Komisja opiera się na danych historycznych, bo sprzed dwóch–trzech lat. W międzyczasie sytuacja się poprawiła. – Bardzo trudno jest rozwiązać problemy w lecznictwie od razu. Wszystkie uwagi, które pojawiły się w stanowisku KE, znamy i aktywnie działamy, żeby je wyeliminować – mówi Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia. I dodaje, że Polska znacznie zwiększa nakłady na system lecznictwa w odniesieniu do PKB. – To oznacza, że wraz ze wzrostem gospodarczym strumień pieniędzy na lecznictwo rośnie. Bardzo intensywnie inwestujemy w ograniczenie kolejek – zapewnia wiceminister.
Kłopot polega na tym, że w swoim stanowisku Unia dość wyraźnie podkreśla, że przy udzielaniu środków w kolejnej perspektywie chciałaby najpierw ocenić wpływ funduszy strukturalnych z rozdania w latach 2014–2020 na efektywność systemu opieki zdrowotnej. I wylicza obszary, w których zmiany są niezbędne. Domaga się m.in. wzmocnienia podstawowej opieki zdrowotnej, rozwoju opieki środowiskowej w psychiatrii, wdrożenia skoordynowanej opieki, restrukturyzacji leczenia szpitalnego, wykorzystania map potrzeb zdrowotnych, poprawy systemu e-zdrowia, wsparcia edukacji personelu medycznego i rozwoju w zakresie zdrowia publicznego.
– Ta ocena i towarzyszące jej zalecenia pomogą w lepszym programowaniu perspektywy 2021–2027 – napisali urzędnicy KE.
Janusz Cieszyński uważa, że jednym z rozwiązań problemu byłaby zmiana sposobu przekazywania środków z Unii.
– KE zarzuca nam brak koordynacji działań w obszarze lecznictwa. Chcemy się z tym problemem zmierzyć. Dlatego proponujemy stworzenie jednego programu operacyjnego dla zdrowia. Chodzi o to, żeby działania w tym zakresie nie były rozrzucone po różnych programach unijnych. Obecnie tak jest, bo gdzie indziej są pieniądze na badania i rozwój, a jeszcze w innym miejscu środki na informatyzację, infrastrukturę czy profilaktykę – tłumaczy Cieszyński. I dodaje: – Chcielibyśmy to ubrać w jeden program operacyjny, tak aby mieć pewność, że na poziomie zarówno centralnym, jak i samorządowym pieniądze z UE są maksymalnie wykorzystane.
Czy uda się wprowadzić rozwiązanie, na którym zależy Polsce, Rada Europejska będzie decydować w najbliższym czasie.