Po zmianie przepisów realizowanie lokalnych programów miało być trudniejsze. Nic takiego się nie stało. Kolejne miasta uruchamiają wsparcie dla swoich mieszkańców
Samorządowe programy zdrowotne / Dziennik Gazeta Prawna
W zeszłym roku zmieniono przepisy dotyczące samorządowych programów polityki zdrowotnej (PPZ). Programy takie muszą być zaopiniowane przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Ustawa z 29 września 2017 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2017 r. poz. 2110) wprowadziła zasadę, że opinia ta jest wiążąca. Tym samym PPZ zaopiniowane negatywnie nie mogą być realizowane, zaś te zaakceptowane warunkowo muszą zostać uzupełnione o uwagi zawarte w opinii.
Podczas prac nad nowelizacją opozycja alarmowała, że w ten sposób resort zdrowia chce zablokować samorządom możliwość realizowania programów in vitro. Choć ministerstwo stanowczo odpierało te zarzuty, obawy mogły wydawać się o tyle uzasadnione, że wcześniej rząd zrezygnował z finansowania tej metody leczenia niepłodności. W odpowiedzi część samorządów zaczęła tworzyć własne programy. Jak mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich, najwięcej takich inicjatyw powstało na przełomie lat 2015 i 2016, czyli właśnie po likwidacji programu rządowego.
Agencja nie blokuje
Nowa ustawa obowiązuje kilka miesięcy i choć za wcześnie jeszcze, by oceniać jej efekty, można już stwierdzić, że możliwości realizacji programów dotyczących in vitro nie zlikwidowała. Tylko w tym roku AOTMiT zaopiniowała pozytywnie – choć warunkowo – kilka programów wspierania prokreacji tą metodą (w zeszłym roku opiniowanych było 9, rok wcześniej 10 takich inicjatyw). Żaden nie dostał oceny negatywnej. Program taki dla swoich mieszkańców planują uruchomić np. Chojnice.
– Mamy pozytywną opinię agencji, były drobne zalecenia do poprawy, już je wprowadziliśmy – mówi Edward Pietrzyk, zastępca burmistrza Chojnic.
Jak dodaje, uwzględnienie uwag nie było trudne i po doprecyzowaniu w projekcie wskazanych rzeczy pod koniec marca „Program wsparcia prokreacji dla mieszkańców Chojnic na lata 2017–2020” został na sesji rady miejskiej przyjęty do realizacji. Teraz uchwała radnych musi zostać zatwierdzona przez wojewodę.
– Naszym zdaniem nie ma żadnych merytorycznych przesłanek, by ją uchylić – ocenia Edward Pietrzyk.
Pozytywne opinie, pod warunkiem uwzględnienia uwag, otrzymały również w tym roku m.in. Grudziądz, Kalisz, Włocławek, chcące wspierać leczenie niepłodności metodą in vitro. Czego dotyczą uwagi AOTMiT? Najczęściej, w przypadku tego typu projektów, agencja wymaga przeformułowania celów, tak aby były zgodne z regułą SMART, według której cel powinien być sprecyzowany, mierzalny, osiągalny, istotny i zaplanowany w czasie. Wskazuje także na konieczność monitorowania i ewaluacji programu.
Większość samorządów jest dumna z wprowadzenia takiej formy wsparcia dla swoich mieszkańców.
– Jesteśmy chyba najmniejszym miastem w Polsce, które się porwało na program in vitro – podkreśla Edward Pietrzyk. Samorząd szacuje, że z tej procedury będzie chciało skorzystać ok. 20 par rocznie.
Nie zmienia to jednak faktu, że programy te często postrzegane są w kategoriach niemerytorycznych.
– Niestety nawet w małych samorządach gminnych opinie zależą od tego, jakie kto ma poglądy polityczne. To jest niestety często sprawa ideologiczna – ocenia Marek Wójcik. I pewnie dlatego chojniccy radni, zatwierdzając PPZ dotyczący in vitro, podkreślali, że nie jest wykluczone wypracowanie podobnego programu wsparcia metodą naprotechnologii.
Bez zgody nie ma programu
W czasie prac nad nowymi przepisami najwięcej zastrzeżeń budził wiążący charakter opinii AOTMiT. Oznacza to bowiem, że samorząd, który uruchomiłby program negatywnie oceniony, naruszałby dyscyplinę finansów publicznych, a to grozi karami.
Marek Wójcik podkreśla jednak, że ani konieczność opiniowania projektowanych programów nie jest dla samorządów nowością, ani kierowanie się opinią agencji.
– Teraz opinia jest wiążąca i to jest różnica, ale trzeba powiedzieć otwarcie, że wcześniej, jeśli była negatywna, też nie odważaliśmy się wdrażać projektu. Od realizacji programu bez pozytywnej opinii do naruszenia dyscypliny finansów publicznych jest tylko mały kroczek – przekonuje.
Jego zdaniem zbyt wcześnie jeszcze na ocenę, czy nowe przepisy coś zmieniły, jeśli chodzi o realizację PPZ przez samorządy.
– Na razie widać, że programów w 2018 r. jest więcej, ale to nie jest efekt tej regulacji – podkreśla Marek Wójcik. Zwraca uwagę, że takie inicjatywy planuje się z dużym wyprzedzeniem, często są też one wieloletnie. Trzeba nie tylko napisać projekt, ale także zagwarantować na niego środki w budżecie.
– Od momentu decyzji, że chcemy zrobić program, do jego realizacji mija około dwóch lat – mówi.
Programy dotyczące in vitro, choć coraz popularniejsze wśród samorządów, nie są ich dominującymi inicjatywami. Wiele jest PPZ związanych z profilaktyką nowotworów, badaniami przesiewowymi, zapobieganiem próchnicy u dzieci, a także edukacją zdrowotną.
– Stałą tendencją jest zwiększanie liczby programów dotyczących szczepień, szczególnie w zakresie HPV i grypy, coraz więcej jest też programów związanych z rehabilitacją, szczególnie dla osób starszych – zwraca uwagę Marek Wójcik.
Według jego wyliczeń w zeszłym roku liczba samorządowych programów zdrowotnych opiniowanych przez AOTMiT wyniosła 343, rok wcześniej było to 236, a w 2015 r. – 204. Liczba negatywnych opinii agencji pozostawała w ostatnich latach na stałym poziomie i wynosiła ok. 30 proc. wszystkich ocen. Najczęstsze są oceny pozytywne warunkowe.