Rząd ma plan, jak lepiej zatroszczyć się o zdrowie najmłodszych. W szkołach mają być regularnie pielęgniarki, które nie tylko przykleją plaster, ale będą prowadzić profilaktykę. Pomóc w tym mają zmiany finansowania.
Polskie dzieci coraz częściej chore / Dziennik Gazeta Prawna
– Pracujemy nad założeniami do ustawy o zdrowiu dzieci i młodzieży. To pierwsza kompleksowa regulacja w tym obszarze – potwierdza DGP Józefa Szczurek-Żelazko, sekretarz stanu w resorcie zdrowia. Jak nieoficjalnie wiadomo, szczegóły mogą być podane już wkrótce.
Na razie resort ma prawie gotową inną ważną ustawę – o podstawowej opiece zdrowotnej (POZ). Kwestie organizacji opieki nad dziećmi i młodzieżą w środowisku nauczania i wychowania nie są tam szczegółowo rozwinięte, ale znajdują się zapisy mówiące m.in. o tym, że zespół POZ będzie współpracował ze szkolnymi pielęgniarkami. – Chcemy stworzyć takie rozwiązania, by opieka gwarantowała m.in. monitorowanie działań na rzecz poprawy stanu zdrowia dzieci i młodzieży – wskazuje wiceminister. Podkreśla, że w ostatnim okresie sposób finansowania tych świadczeń spowodował, że opieka była niewystarczająca.
Od wf po stołówkę
– Pielęgniarki w szkołach, szczególnie tych małych, są raz w tygodniu lub nawet co drugi tydzień. Trudno mówić w takiej sytuacji o opiece zdrowotnej nad uczniami, spójnych działaniach w zakresie profilaktyki – uważa wiceminister. Zdarzają się za to często działania akcyjne, niespójnie organizowane przez lokalne samorządy czy organizacje pozarządowe.
– Często nie wynikają one z epidemiologii i faktycznych potrzeb dzieci. Pielęgniarka powinna rozpoznać, jakie działania są potrzebne, współpracować np. z nauczycielami wychowania fizycznego w zakresie gimnastyki czy innymi pracownikami szkoły w zakresie żywienia czy też pedagogiem szkolnym – wyjaśnia. Pielęgniarki miałyby dokładnie ustalone zadania w zakresie obowiązkowego monitoringu zdrowia dzieci i młodzieży, poza bilansami prowadzonymi w POZ. Powinny też współpracować z rodzicami, lekarzami, ponieważ teraz często nie mają informacji o problemach zdrowotnych dzieci, rozpoznanych w różnych poradniach.
Nie każda szkoła gotowa
Teraz tylko część placówek edukacyjnych oferuje dzieciom opiekę pielęgniarską. Inne nie mają nawet do tego lokali. – Niestety na ponad 27 tys. szkół gabinety ma 16–17 tys., a w pozostałych w ogóle nie ma miejsca, w którym pielęgniarka mogłaby się spotkać z uczniem, porozmawiać o jego zdrowiu, problemach – twierdzi Szczurek-Żelazko.
To wymaga jednak zmiany finansowania tych świadczeń. Szkolne pielęgniarki miałyby nadal być opłacane z NFZ, ale na innych zasadach. Teraz w ramach kontraktu pod opieką mają od 880 do 1200 dzieci. Dostają na nie ponad 4 zł miesięcznie, co ma starczyć na pensję, dojazdy i wyposażenie. Ministerstwo chciałoby wyraźnego obniżenia limitów liczby dzieci, zwłaszcza poza miastami, w małych placówkach edukacyjnych mających np. po 200-300 uczniów, gdy pielęgniarka pracuje w wielu szkołach i na co dzień nie jest w nich obecna.
– Wymagają tego czynności pielęgniarskie poszerzone o profilaktykę. Coraz więcej dzieci ma wady układu kostnego, choroby metaboliczne czy uzależnienia, a nie zdiagnozowanie ich w odpowiednim momencie pociąga poważne koszty – wyjaśnia Józefa Szczurek-Żelazko. Pielęgniarki miałyby być dodatkowo przeszkolone pod kątem nowych zadań. A co do gabinetów resort zdrowia rozważa wsparcie finansowe ich tworzenia i wyposażania.
Zęby pod opieką
Kolejna kwestia to opieka stomatologiczna. – Tu także zaproponujemy nowe rozwiązania, ponieważ dane wskazują, że stan zdrowia jamy ustnej dzieci i młodzież jest niezadowalający – podkreśla wiceminister. – Zintensyfikujemy tę opiekę. Mamy kilka pomysłów, jak ją przeorganizować – dodaje. Ministerstwo brało wcześniej pod uwagę np. wyznaczenie stawki kapitacyjnej za opiekę nad dziećmi (jak mają lekarze POZ), której wysokość zależałaby od skuteczności lekarza (brak próchnicy oznaczałby wyższe środki z NFZ), reaktywację części szkolnych gabinetów oraz specjalne autobusy wykonujące w terenie badania i leczenie (odpowiednik mammobusów).
Czekanie na efekty
Odbudowę medycyny szkolnej PiS zapowiadał jeszcze przed wyborami, a potem premier powtórzyła to w exposé. Brak postępu w tym zakresie był podobno jedną z przyczyn zmiany na stanowisku wiceministra. Szczurek-Żelazko sama jest pielęgniarką, więc jest szansa, że bardziej zaangażuje się w ten temat. Pieniądze to jedno, drugie to brakujące kadry. Na dodatek co trzecia szkolna pielęgniarka była w wieku przedemerytalnym i emerytalnym (dane za 2012 r.).
Z kolei z opieki w ramach POZ część rodziców nie korzysta. Jak wynika z projektu „Rodzice dla Zdrowia”, ponad dwie trzecie dzieci nie ma wykonywanych bilansów zdrowia, a aż 10 proc. znajduje się poza nadzorem publicznej ochrony zdrowia.
Dlatego lekarze w medycynie szkolnej widzą dużą szansę. – Trafiają do nas często dzieci bardzo zaniedbane, które np. w drugiej czy trzeciej klasie szkoły podstawowej mają już bardzo dużą krzywicę kręgosłupa lub płaskostopie albo poważne zaburzenia polityki lipidowej – mówi prof. Maciej Banach, dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Pol- ki w Łodzi. Dodaje, że równolegle potrzebne jest poszerzenie bilansów np. 6 i 10-latków o dodatkowe badania. – Dla przykładu zbadanie profilu lipidowego pozwala wcześnie wykryć np. hipercholesterolemię rodzinną, która spowodować może zawał serca przed 40. rokiem życia, a przy uwarunkowaniach genetycznych nawet w wieku 25–30 lat – mówi prof. Banach.